Ostatnio gier z dinozaurami ze świecą szukać. Tych dobrych oczywiście. Same zielone karły, ewentualnie przegniłe zombiaki. Mam już tego po dziurki w nosie! Na szczęście z pomocą przychodzi firma Propaganda Games znana z głównie z produkcji... niczego? Pierwszym ich projektem będzie Turok nowej generacji, traktujący właśnie o wymarłych już gadach. Pamięta, kto jeszcze tę markę? Te godziny spędzone przed N64 z pierwszą grą tej serii... spędziła może część z Was, bo ja niestety wtedy dopiero ze zszokowaną miną przyjąłem do wiadomości, że Święty Mikołaj nie istnieje, więc gdzie mi tam było do krwawej jatki z dinozaurami, nawet jeżeli składały się z kilku pikseli na krzyż. W każdym bądź razie, sukces tej gry pozwolił na wydanie kolejnych części, które jednak przeminęły bez większego huku. Jak będzie tym razem?
Ma być mrocznie, a nawet mhrocznie rzec by można. Dołożyć do tego, że wszystko generowane będzie z pomocą silnika Unreal Engine 3, który zapewni jakość porównywalną do Crysisa. W założeniach oczywiście. Przez parę pierwszych miesięcy w ciągu których karmiono nas komercyjnymi screenami czy bajecznymi opowiastkami o pięknej, bujno porośniętej dżungli, szło nawet w to wszystko uwierzyć. Gdy jednak przyszło co do czego i na jaw wyszły pierwsze gameplay'e, Turokowi nie wróżę już wielkiego sukcesu. Utonie bida pośród tysiąca innych shooterów bo sam niczym specjalnym się nie odznacza i zawodzi tych którzy spodziewali się czegoś większego. Ale do rzeczy.
Przenosimy się, jak to ostatnio w modzie, w niedaleką przyszłość by bacznie śledzić przygody Josepha Turoka. Nie jest on zbytnio oryginalnym czy ciekawym bohaterem - twarz zorana bliznami, włoski na coś a'la irokez, podniósłby słonia... Typowy mruk. Los chciał by ten osiłek stał się dowódcą elitarnej grupy komandosów, która dostała zlecenie na schwytanie groźnego przestępcy Rolanda Caina. Jak to przystało na wcale-nie-tak-daleką-przyszłość akcja rozgrywa się w kosmosie i obie strony dysponują potężnymi statkami rodem z gwiezdnych wojen. A przynajmniej jest tak na samym początku gry, bowiem ekipa rozbija się szybko na gęsto zalesionej planecie o której wiemy tylko tyle, że służyła przez wiele lat jako miejsce do przeprowadzania badań genetycznych i jest to naprawdę cudowny wybór na kryjówkę super zbira.
Budzimy się wśród gruzów naszego statku. Większość kolegów z oddziału leży martwa na ziemi, resztę gdzieś wywiało. Rozpoczyna się prawdziwe piekło i główny cel jakim jest odnalezienie Caina spada nieco na boczny plan, ustępując chęci odnalezienia reszty przyjaciół i po prostu przetrwaniu. Szybko okazuje się przecież, że wrogie patrole żołnierzy to nie jedyny problem. W oddali słyszysz mrożący krew w żyłach ryk... I to bynajmniej nie niedźwiedź był i to nie ptaszki zerwały się do lotu z drzew, a najprawdziwsze pterodaktyle. Przed milionami lat jakoś się żyło więc i teraz się uda.
Przyjdzie Ci się zmierzyć z niebezpieczeństwami czyhającymi w gęstej, zdecydowanie najpiękniejszej wykreowanej dotąd dżungli... Koniec pieprzenia. Level designer dał chyba pobawić się swojej wystrachanej córuni (o ile posiada takową ;). Większość, trzeba przyznać ogromnych, poziomów straszy niewiarygodną pustką. Nie czuje się tutaj tej dziczy, tych zarośniętych terytoriów... Owszem, zdarzają się całkiem fajne lokacje (wielka betonowa baza na krańcu ogromnej skarpy), ale nic nie odkupi mi zaprzepaszczonej dzikości lasu co tak w grach video kocham, a tak nie lobię krytykować. Co z tym idzie, nie ma też tego zapowiadanego mroku i ciągłej niepewności.
Dinozaury wcale nie żyją własnym życiem. W większości (bo zdarzają się wyrzutki) siedzą spokojnie w strategicznie porozstawianych (do czego zaraz wrócimy) jaskiniach obok których ZAWSZE są gniazdka z jajami. Rozbicie jajek spowoduje furię u gada, który natychmiast rzuci się na najbliższego wroga bądź nas. Jaskinie owe są w takich miejscach, że wręcz trzeba z nich skorzystać aby przejść dalej. Będą np. obok pilnie strzeżonej bazy wroga i tylko jeżeli wypłoszymy z nich bestię, uda nam się z jej pomocą przejść obok straży (oczywiście po całej akcji nieoczekiwanie nas zdradzi ;). Jednym się taki zabieg pewnie spodoba, innym już trochę mniej. Rzecz w tym, że po prostu traci się to poczucie, że są one częścią środowiska, naturalną częścią świata... Stają się stworzonym przez dewelopera cholernym skryptem.
Nie wspomniałem jeszcze jakie właściwie są te dinozaury. Zdecydowanie przewodzą tutaj małe, szybkie i krwiożercze jaszczurki, ale nie zabraknie również wielkich robali rodem z King Konga. Na poszczególnych poziomach znajdą się też wcinające trawsko non-stop w tym samym miejscu roślinożerne poczwary. Większe gatunki jak np. tyranozaury, spotkamy tylko w postaci bossów... Tak, mnie też to nie pasuje, ale co zrobić?
Twórcy postanowili wykorzystać w grze dość innowacyjny (co nie znaczy dobry) system z dynamicznym przejściem do trybu TPP podczas bliższej walki z wrogiem (np. bronią białą). Powiedźmy, że podbiegam od tyłu do przeciwnika z nożem w ręku (tak, podbiegam bowiem elementy stealth nie zapowiadają się tutaj jakoś szczególnie imponująco), naciskam atak i jestem świadkiem niezwykle brutalnej animacji podczas której to Turok wbija raz po raz ostrze w plecy żołnierza, a my obserwujemy wszystko z boku. W sumie to nie muszę się nawet zakradać od tyłu, co jest sporym uproszczeniem - na filmikach, gracz bez problemu podbiegał pod ostrzałem do przeciwnika i również gra nie omieszkała się skwitować tego animacją poderżnięcia gardła. Zabieg ten stosować można równie dobrze na dinozaurach. Warto dodać, że po czymś takim gad od razu pada martwy.
A propos noży - będzie to chyba najczęściej używana w grze broń! Gdzie tam karabiny, działa plazmowe czy shotguny... Te zaś zastąpi najprawdziwszy łuk, który okazuje się zdecydowanie skuteczniejszy w boju. Nie trzeba nawet męczyć się nim w headshoty. W przeciwieństwie do broni palnej, tutaj jeden strzał jest równy jednemu trupowi.
Ogólnie rzecz biorąc - gdy na początku roku pisałem zapkę Turoka do własnego zinu (a co!) byłem zdecydowanie bardziej napawany optymizmem. Pokładałem wielkie nadzieje w tej grze bo po prostu, w przeciwieństwie do większości której się to już przejadło, kocham klimaty tropikalnej dżungli i wcale mi nie wadzą przechadzające się po niej tu i ówdzie wielkie jaszczury. To znaczy, jasne, że nie będzie to shooter zły, ale żaden tam wybitny. Ładna oprawa graficzna to nie wszystko, chociaż i ona bardzo ucierpiała przez te miesiące. Przypominam, że pecetowcy również dostaną swoją wersję i to stojącą na równi z wersjami konsolowymi.