REKLAMA

Virtua Fighter 5

Virtua Fighter, seria bijatyk uchodząca już za legendę rozrywki video. Któż nie pamięta tych wspaniałych bójek toczonych jeszcze za czasów Saturna, kiedy to męczyliśmy pada w pocie czoła. Naszym jedynym celem było skopanie przeciwnika. Wykorzystywaliśmy do tego wszystkie z możliwych "kombosów", a ze zwycięstwa bardzo się cieszyliśmy. Od tamtej pory pojawiły się jeszcze 3 części VF, aż w końcu Sega ogłosiła kolejną odsłonę. Tymczasowy "ekscluziw" dla posiadaczy PlayStation 3. Mowa tu oczywiście o Virtua Fighter 5.

Rozrywka Blog
REKLAMA

Przy pierwszym uruchomieniu gry, konsolka pyta nas czy chcemy przeznaczyć trochę miejsca na dysku dla plików VF, w celu szybszego ładowania się rozgrywki. Naturalnie klikamy "yes". Po kilku minutach oczekiwania, naszym oczom ukazują się już pierwsze loga producentów tej bijatyki. Podobnie jak w poprzednich odsłonach, przygotowano tu także kilka krótkich cut-scenek prezentujących wygląd poszczególnych postaci oraz ich umiejętności. Gra prosi nas o wciśnięcie przycisku "start". Przenosimy się do głównego menu. Znajduje się tutaj kilka trybów rozgrywki. Naturalnie jest "arcade" czyli pokonywanie kolejnych przeciwników jedną postacią. Z każdym następnym zwiększa się poziom trudności, a przy 7-8 walce musimy się mocno napocić by zwyciężyć. Kolejnym z trybów jest "vs." Posiadając drugiego pada zagramy z kolegą. Sega postanowiła wprowadzić także coś na zasadzie kariery. Tryb "Quest" (bo o nim mowa) pozwala nam na wybór postaci i uczestniczenie w mistrzostwach. Bawiłem się znakomicie, jednakże jedna sprawa nie dawała mi spokoju. Dlaczego po pokonywaniu kolejnych przeciwników zdobywałem pkt i walczyłem w nieskończoność? Dopiero wyjście z turnieju pozwoliło na chwilę odetchnienia. Znajdziemy tu również tryb "DoJo" gdzie sprawdzimy swe możliwości w treningu oraz poćwiczymy nowe "combosy". Producent zaoferował nam także możliwość przystrojenia postaci, którą walczymy. Po wygrywaniu kolejnych walk zdobywamy nowe ciuszki, dzięki którym każdy wojak prezentuje się inaczej.

REKLAMA

Sega udostępniła 17 grywalnych postaci. Starzy wyjadacze z pewnością pamiętają większość z nich. Wszystko dlatego, że 15 znajdywało się już w poprzedniej odsłonie cyklu. Szkoda, że producenci pokusili się jedynie o dodanie 2 nowych. Brak chęci czy problem z wymyśleniem oryginalnego wojownika? Ciężko powiedzieć. Kage-Maru, Lau-Chan, Kick-Boxing czy też Pancratium. Dla każdej z nich przygotowano zupełnie inną gamę dostępnych ciosów czy też dźwięków. Naturalnie pozostały wszystkie ciosy z poprzedniej odsłony. Niestety postacie nie są odpowiednio wyważone. Grając niektórymi z nich niemal nie jesteśmy w stanie pokonać przeciwnika z wyższego poziomu. Niekiedy jest to denerwujące, gdy wróg atakuje nas niemal bez wytchnienia, a my nie jesteśmy w stanie nic na to poradzić. Odniosłem dziwne wrażenie, iż poszczególni z wojaków są też mniej wytrwali od innych.

Jestem pod wrażeniem dostępnych obiektów zmagań. Znajdziemy tu kilkanaście aren wykonanych z niesamowitą dbałością o szczegóły. Walczyć będziemy pośród palm, na deskach postawionych na plaży, a w tle rozciągać się będzie kapitalnie wykonane morze. Oczywiście pokonamy wroga będą zamkniętymi w klatce, pośród publiczności rządnej rozlewu krwi (której tutaj nie uświadczymy). Poszczególne z miejscówek wykonano kapitalnie. Stoczymy bój w górskich odmętach na zamkniętej, ośnieżonej arenie, gdzie nasze kroki będą bezpośrednio widoczne na śniegu.

Nie zabraknie również walk w wodzie pośród skał. Znajdziemy się także w zamkniętej katedrze, na arenie wysadzanej płytkami odbijającymi światło zawieszonych powyżej żyrandoli. Ogółem, cudowne! Nie mógłbym zapomnieć także o możliwości wyrzucenia przeciwnika z ringu. Używając odpowiednich ciosów jesteśmy w stanie zwyciężyć dzięki temu.

Graficznie tytuł prezentuje się kapitalnie. Zdecydowanie jedna z najładniejszych gier na PS3. Modele postaci wykonano perfekcyjnie. Dostrzegamy nawet zarost na twarzy, żyły na rękach czy też wymodelowanie mięśni na klacie. Wszystko to oprawione w wysoką rozdzielczość wyświetlaną w 720p czy też 1080i. Niestety cały efekt psują widoczne ząbki na krawędziach. Co prawda ciężko je dostrzeć podczas walki, jednak przy cut-scenkach są denerwujące. Osobiście uważam, że PS3 ma wystarczającą moc przerobową do obsłużenia czterokrotnego wygładzania krawędzi. Nawet przy tak wysokiej jakości oprawy całej produkcji. W kwestii animacji nie jest aż tak różowo. Każdy z wojaków sprawia wrażenie ślizgającego się po powierzchni. Nie są to płynne ruchy stawiania stóp na ziemi, lecz zwyczajne poślizgi, niczym na łyżwach. Może wymagam zbyt wiele, ale z całą pewnością w Tekkenie wyglądało to lepiej.

Oprawa dźwiękowa jest typowo japońska. Muzyka pojawiająca się w menu jest spokojna. Aż nadto... słuchanie jej po dłuższym czasie przyprawa o ból głowy. Zdecydowanie odradzam. Zupełnie inaczej prezentuje się sprawa z utworami grającymi podczas walk. Dla każdej z aren twórcy przygotowali oddzielny "kawałek" pasujący do klimatu planszy. Jest on miłym uzupełnieniem dla ryków i krzyków wydobywających się z ust postaci toczących bój między sobą. A co do tych, naturalnie żadne z głosów się nie powtarzają. Dodatkowo po odniesieniu zwycięstwa nasz podopieczny kieruje kilka (miłych bądź nie - japońskich) słówek w kierunku pokonanego. Z kolei przegrywając, łapie się za krzyż czy też głowę i czeka na kontynuację bądź przegraną. W trybie "arcade" mamy 10 sek. na wznowienie pojedynku i ponowną próbę skopania tyłka wrogowi.

REKLAMA

Sterowanie początkowo jest bardzo proste do wychwycenia. Wydaje nam się, iż potrafimy wykonać każdy z możliwych ciosów, nasza postać ładnie skacze po ekranie i daje w kość kolejnym przeciwnikom. Jednak im dalej w las tym więcej drzew. Na naszej drodze w końcu staje przeciwnik, któremu nie sposób wyrządzić krzywdy poznanymi wcześniej ruchami. W takim wypadku konieczna jest nauka czegoś bardziej skomplikowanego. Przyznam jednak, że wyćwiczenie dostępnych "kombosów" zajęło mi wiele czasu, a znając tę produkcję, nie potrafię nawet połowy z oferowanych zagrywek. Trening czyni mistrza, tak więc wszyscy którzy chcą opanować Virtua Fighter'a w zadowalającym stopniu, zmuszeni będą długo ćwiczyć. Przypuszczam, że nawet starzy wyjadacze nie obejdą się bez dłuższej rozgrywki.

Virtua Fighter 5 to kawał dobrej bijatyki. Idealna gra gdy chcemy się zrelaksować i odreagować po ciężkim dniu w szkole czy pracy. Co prawda może być frustrująca ze względu na wysoki poziom trudności w późniejszych etapach, jednak nie powinno nas to zniechęcić. Na korzyść przemawia wspaniała grafika oraz wiele ciosów, które możemy wykorzystać do powalenia przeciwnika. Kapitalnie wykonane areny także są wielką zaletą tej produkcji. Szkoda jedynie, iż kłuje w oczy duża ilość schodkowanych krawędzi oraz dziwne ślizganie się wojaków po powierzchni. Jednak kto by tam na to patrzył w ferworze walki?

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA