REKLAMA

„Wiedźmin. Historia fenomenu” to książka tak przesłodzona, że aż mdli

„Wiedźmin. Historia fenomenu” to najnowsza książka opisująca powstawanie wiedźmińskiej sagi i licznych adaptacji powstałych w ostatnich latach. Jak wypadło dzieło Adama Flammy i czy fani Geralta z Rivii będą usatysfakcjonowani z doboru tematów?

wiedzmin historia fenomenu
REKLAMA

Geralt z Rivii liczy sobie już prawie 25 lat. Najsłynniejszy bohater polskiego fantasy od czasu swojego debiutu występował w nie tylko w opowiadaniach i powieściach, ale również komiksach, filmie, dwóch serialach, grach wideo i grach fabularnych. Był też bohaterem musicalu, a to wszystko tylko oficjalne dzieła. Trudno bowiem zliczyć dziesiątki fanowskich projektów, przeróbek i parodii, które stawiały świat „Wiedźmina” za swoją bazę.

REKLAMA

Nie ma najmniejszych wątpliwości, że historia narodzin i rozwoju fenomenu Białego Wilka jest czymś fascynującym. W końcu mowa o bohaterze, który w ostatnich latach zyskał status globalnej ikony. W ten sposób dawno przestał być tylko polskim skarbem, choć nadal wielu doszukuje się w nim licznych elementów słowiańskości czy nawet polskości. A przecież powodów zainteresowania „Wiedźminem” jest więcej. Droga Geralta z Rivii do pokulturowej sławy nie była przecież usłana tylko różami, zaś liczba kontrowersyjnych projektów związanych z bezpośrednio lub pośrednio ze światem wykreowanym przez Andrzeja Sapkowskiego robi niemałe wrażenie. A przynajmniej powinna. I tu dochodzi do kwestii nowej książki Adama Flammy.

Wiedźmin. Historia fenomenu” rzuca światło na większość powiązanych z sagą projektów od czasu debiutu Andrzeja Sapkowskiego.

Ma to w założeniu być kompleksowa encyklopedia przeszłych losów „Wiedźmina”. Flamma kolejno pochyla się nad premierowym opowiadaniem, które ukazało się na łamach „Fantastyki”, pierwszych książkach, fanowskiej rock operze, „Sezonie burz”, polskich i zagranicznych komiksach, filmem i serialem z lat 2001-02, musicalem, a także wszystkimi projektami stworzonymi z inicjatywy odpowiednio CD Projekt RED i platformy Netflix.

wiedźmin książki class="wp-image-411928"
Foto: Okładka książki „Wiedźmin. Historia fenomenu”/ Wydawnictwo Dolnośląskie

Obfitość wątków podjętych w „Wiedźmin. Historia fenomenu” należy jak najbardziej docenić. Cieszy, że ktoś zdecydował się na pokazanie całej historii Geralta w sposób kompleksowy i zaangażowany. Ale niestety, szybko w trakcie lektury książki Adama Flammy rodzi się bardzo duża wątpliwość, czy w sposób pełny. O co dokładnie chodzi?

Pomimo starań autora publikacja wydana na początku czerwca kuleje zarówno pod względem zarysu historycznego, jak i analizy poszczególnych dzieł składających się na szeroko pojęte uniwersum Białego Wilka. Adam Flamma w sposób ewidentny podejmuje decyzję, by skupić się przede wszystkim na przeszłości, ale niejako bez zachowania współczesnej perspektywy. Słowem, w ogóle nie wykorzystuje potencjału patrzenia na książki, film czy gry z perspektywy czasu. Zamiast tego próbuje odrysować ówczesne emocje, ale nazbyt często robi to w sposób opisowy lub posiłkując się archiwalnymi wypowiedziami. W całej narracji brakuje z tego powodu życia, energii i choćby odrobiny kontrowersji.

Zrobienie dobrego wywiadu z Andrzejem Sapkowskim nie jest łatwym zadaniem, wie to każdy, kto miał styczność z pisarzem. Ale na pewno można było mu zadawać lepsze pytania.

„Wiedźmin. Historia fenomenu” składa się z dwóch rodzajów treści. Jakieś 70 proc. rozdziałów wypełnia autorska narracja Flammy, a reszta to przeprowadzane przez niego wywiady z różnymi postaciami w ten czy inny sposób powiązanymi z historią „Wiedźmina”. W obu kategoriach można znaleźć lepsze i słabsze momenty. Absolutnymi perełkami są świetne wywiady z Bogusławem Polchem (prawdopodobnie ostatnim przed jego śmiercią) i członkami zespołu Percival Schuttenbach (współautorami muzyki z „Wiedźmin 3: Dziki Gon”) czy fragment dotyczący wczesnej fazy kształtowania pierwszej gry CD Projekt RED.

Niestety, ogromna większość fragmentów pokazuje dziwną i niezrozumiałą bojaźń autora przed zadawaniem jakichkolwiek trudnych pytań. W trakcie lektury książki można odnieść wrażenia, że Adam Flamma panicznie boi się obrazić jakiegokolwiek fana „Wiedźmina”. Dlatego urządza swoistą orgię pochwał pod adresem literalnie każdego dzieła stworzonego w tym świecie. Jeżeli cokolwiek wydarzyło się w przeszłości nie tak, to możecie być pewni, że pracujący na co dzień jako wykładowca akademicki groznawca w następnym zdaniu zapewni czytelników, że tak naprawdę wszystko było fantastycznie.

Tego typu myślenie o kulturze wydaje mi się absolutnie nieinteresujące i trochę odtwórcze. Doszukiwanie się na siłę słabości w sadze Andrzeja Sapkowskiego czy grach CD Projekt RED nie ma oczywiście sensu. Co nie znaczy jednak, że obie te serie są całkowicie odporne na jakąkolwiek krytykę. Nie wspominając o polskim filmie i serialu, „Sezonie burz” czy serialu Netfliksa. Szansa, by powiedzieć cokolwiek nowego czy odkrywczego na temat któregoś z tych dzieł została niestety przez Flammę zaprzepaszczona.

Wątpliwości mogą budzić też proporcje między poszczególnymi produkcjami. „Wiedźmin” od platformy Netflix w tej 500-stronicowej książce zajmuje zaledwie trzydzieści kilka stron.

wiedźmin książki class="wp-image-411985"

Nie ma przecież wątpliwości, że gdyby nie to dzieło, to książka „Wiedźmin. Historia fenomenu” prawdopodobnie by nie powstała. A mimo to nie sposób pozbyć się wrażenia, iż w wydanej przez Dolnośląskie pozycji zostało de facto zignorowane. Gdzie rozdział poświęcony kontrowersjom o polskości Geralta? Czemu tak minimalistycznie zostaje poruszona problematyka seksizmu i feminizmu? W rozmaitych dziełach począwszy od sagi a na grach skończywszy znajduje się wiele przykładu na jedno i drugie zjawisko. Gdzie porównanie poszczególnych kreacji między odtwórcami roli Geralta z Rivii? Dlaczego nawet słowem nie wspomina się o konflikcie Andrzeja Sapkowskiego z CD Projekt RED? Podobne pytania można by mnożyć.

Henry Cavill pojawia się w „Wiedźmin. Historia fenomenu” niemalże na marginesie. Częściowo zostają mu poświęcone dwa króciutkie rozdziały, lecz nawet tam pojawia się w kontekście innych członków obsady i pomysłu na promocje. Być może problemem Adama Flammy było, że sam nie miał okazji rozmawiać z brytyjskim aktorem (cytuje inne media, w tym dwa wywiady Rozrywka.Blog: z Henrym Cavillem oraz Anyą Chalotrą i Freyą Allan). To jednak niewystarczające wytłumaczenie.

REKLAMA

Częste powtórzenia wątków, niedobór głosów sprzed lat i brak odwagi w naruszaniu pomnika zbudowanego ku czci Geralta z Rivii sprawiają, że „Wiedźmin. Historia fenomenu” zawodzi.

Autorowi książki absolutnie nie można zarzucać braku zaangażowania czy wiedzy na temat wiedźmińskiego świata. W trakcie czytania rodzi się jednak pytanie, do kogo jego dzieło ma być w ogóle skierowane? Mam wrażenie, że dla hardcore'owych fanów Białego Wilka „Wiedźmin. Historia fenomenu” okaże się zbyt ugrzeczniony i mało odkrywczy. A z kolei początkujący fani lub osoby wcześniej niezaznajomione z sagą nieszczególnie mogą mieć ochotę sięgać po tak długą książkę. Zwłaszcza, jeśli mają potem czytać, że film „Wiedźmin” był reklamowany na billboardach a trylogią CD Projekt RED zachwycało się IGN. Czy z dzisiejszej perspektywy naprawdę ma to aż tak duże znaczenie?

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA