REKLAMA

Wiedźmin [pre-play]

Dobrej klasy pecet - kilka tysięcy. Gra komputerowa Wiedźmin - 99,90 polskich złotych. Za wszystko zapłacisz kartą Mastercard. Możliwość wcielenia się w wirtualnego Geralta, zabójcę potworów - bezcenne.

Rozrywka Blog
REKLAMA

Wiele osób zapewne zadawało sobie pytanie czy największa polska produkcja ostatnich lat okaże się hitem nad hitami, czy też "zaledwie" dobrą grą bądź knotem do sześcianu? Nie będę ukrywał, że ów produkt "growy" był - bo już trafił w me podrygujące dziwnie z wrażenia dłonie - najbardziej oczekiwanym przeze mnie w tym roku, a może nawet w ostatnich latach. Nadzieje były wielkie, ale obawy jeszcze większe. Czy The Witcher sprostał wymaganiom graczy na całym świecie? Wszak gra była reklamowana i nadal jest mocno promowana w mediach wszelakich. Czy aby nie jest przereklamowana? Ale po kolei...

REKLAMA

10 minut przed przystąpieniem do instalacji

Grę dostałem na parę dni przed oficjalną premierą. Po otwarciu paczki oczy latały jak ogłupiałe z wrażenia i trudno mi było uwierzyć, że tak bogate wydanie sprzedawane jest po standardowej cenie (w tym przypadku niecałej "stóweczki", a przy wykorzystaniu WPLN niecałych ośmiu dyszek). Wydanie "gramowe" dodatkowo zostało wyposażone w eleganckie etui oraz wydrukowaną w pełnym kolorze instrukcję oraz obszerny poradnik. W wersji sklepowej są czarnobiałe. Choć CDP obiecywał plakat i naklejki, to nie wywiązał się ze składanych obietnic. Nie dość, że za EP zapłaciliśmy więcej niż w takich sklepach jak Media Markt czy Empik [kto zapłacił ten zapłacił - Volt.], to jeszcze nie otrzymaliśmy żadnego większego bonusu, jak choćby w sklepie "nie dla idiotów", gdzie dodawano Bestariusz z Edycji Kolekcjonerskiej i skórzane etui, prezentujące się sto razy lepiej, niż to z gram.pl.

Przedstawmy wreszcie to, co wchodzi w skład zwykłej, tańszej edycji. A mianowicie prócz - oczywista - gry znajdziemy wszystko to, co powinno znaleźć się w każdym wydaniu produktu, czyli instrukcję obsługi; ponadto poradnik oraz tytułowe opowiadanie Andrzeja Sapkowskiego (o królewnie zaklętej w strzygę). Wszystko w kolorze i na wysokiej jakości papierze. W pudełku znajduje się także dwustronna mapa świata oraz okolic Wyzimy, również świetnie wykonana. Nie koniec jeszcze atrakcji - mamy soundtrack z gry na osobnej płytce (aż 29 utworów!) oraz filmik o tworzeniu samego Wiedźmina. Warto przyjrzeć się temu bliżej.

Chwila po instalacji i intro Bagińskiego

Emocje sięgały zenitu, ale wreszcie! Odpaliłem Wiedźmina! Choć intro zrobione przez pana Bagińskiego i Platige Image już widziałem, niestety w kiepskiej jakości, to nie mogłem nie obejrzeć raz jeszcze (i jeszcze raz, i jeszcze…) na swoim własnym "blaszaku". Wizualnie - urzeka. I śmiało mogę rzec, że jest to jedne z lepszych, jakie me ślepia widziały dotychczas (śmiało może konkurować z "wstawkami" Blizzarda). Trudno opisać, to trzeba zobaczyć, a jest co! (ponad 7 minut...). W chwili pisania tegoż tekstu nie miałem okazji ujrzeć outra, ale można spodziewać się zapewne równie dobrego pokazu kunsztu Tomasza Bagińskiego (co już pokazał w innych swoich dziełach: "Sztuka spadania" oraz nominowanej do Oscara "Katedra"). Kilkanaście sekund grzebania w ustawieniach i można było kliknąć na rozpoczęcie gry!

Klawiatury i myszki w dłoń!

Pierwsze, co rzuca się w oczy, to pokaz slajdów na wstępnych cut-scenkach (już pojawiły się u mnie pierwszy symptomy zdenerwowania czy aby mój sprzęt uciągnie grę, mimo że ta automatycznie ustawiła mi wszystko na maksymalne). Wprowadzenie trochę trwa; inni wiedźmini znajdują wycieńczonego po ucieczce Geralta, w dodatku pozbawionego jakichkolwiek wspomnień (no prawie). Następnie jesteśmy świadkiem ataku dziwnej organizacji ze znakiem Salamandry na wiedźmińskie Siedliszcze - zniszczoną, górską twierdzę Kaer Morhen. A my przy boku innych wiedźminów i pięknej czarodziejki Triss Merigold musimy ukatrupić podłe gady, [płazy, salamandry to płazy;) - Volt.], które śmiały przeszkodzić nam w spotkaniu po latach z bliskimi (wydarzenia w grze mają miejsce pięć lat po tych w Sadze AS-a). Cały prolog odbywa się w Kaer Morhen i jest po prostu niczym innym, jak mocno rozbudowanym samouczkiem. Tak więc w nim poznamy tajniki walki, wprowadzeni zostaniemy w ciekawą fabułę, pierwsze mini gry oraz zabawy w łożnicy z piękną kobietą.

Początek może okazać się nawet dla doświadczonych graczy trudny. Od razu zostajemy wrzuceni w wir walki i przejmujemy stery nad Geraltem. Walka - wygląda ona nieco inaczej niż w znanych nam cRPG-ach i nawet doświadczeni mogą się nie połapać o co chodzi. Wbrew pozorom - jest ona niesamowicie łatwa i efektowna, jak mało w którym erpegu. Po piętnastu minutach obcowania z tytułem nie powinniśmy mieć żadnych kłopotów z tak naprawdę wszystkim.

No dobra, ale jak się gra? WYŚMIENICIE! Dawno pecetowcy nie dostali tak apetycznego cRPG-a. Po ponad 20 godzinach spędzonych z nią i dojściu do III aktu - mogę stwierdzić, że jest to gra na światowym poziomie, a nawet lepsza od takich produktów jak NWN 2 czy KotOR II: The Sith Lords (a obie według mnie stały na dość wysokim poziomie). Oby tak pozostało do końca gry... Mimo moich obaw i zwątpienia na ustach ani troszeńkę się nie rozczarowałem, a nawet miło zaskoczyłem. Inne gry poszły w odstawkę i czekają na lepsze czasy, a to świadczy o wysokiej jakości tegoż dzieła.

Walka, czyli to czym żyją wiedźmini...

Tak z grubsza mogę powiedzieć, że walka jest taka, jak opisywali ją twórcy. Nie będzie w tym kłamstewka. Robi wrażenie, a w praktyce wypada świetnie - szybko ją opanowujemy i stajemy się wprawieni w bojach. Wszystkie cięcia, piruety, odskoki - w akcji prezentuje się to doskonale, ruchy wiedźmina są niezwykle płynne. Na statycznych screenach trudno to zobaczyć.

Do wyboru mamy trzy rodzaje ustawień prezentujących akcję (rzut izometryczny, przybliżony (hybrydowy) oraz TPP), z których ten pierwszy nadaje się dobrze przy większej liczbie przeciwników, widok za plecami (bądź jak też twórcy określają - znad ramienia) zaś jest bardziej efektowny i Geraltem właśnie w tej kamerze steruje mi się najwygodniej oraz widoki jakby ładniejsze:).

Ok, ale jak wyglądają potyczki? Naciskamy LPM raz i czekamy na przebieg wydarzeń, Geralt tnie, ciacha na plasterki wrogów i po chwili kursor zmienia się, i wtedy dopiero naciskamy raz jeszcze LPM, a nasza postać wykonuje dalej sekwencję ciosów (gdy naciśniemy za prędko bądź za późno - wiedźmin przestanie wykonywać "seryjkę").

Na początku pomaga wciskanie spacji (odpowiedzialną za zatrzymanie czasu), ale potem już z tego można zrezygnować, a przynajmniej na poziomie normalnym, który nie powoduje (dla już obeznanych w tego typu grach) wielkich trudności i nie doprowadza w niektórych sytuacjach do szewskiej pasji. Można powiedzieć nawet, że jest zbyt łatwo, choć łatwiej było w NWN 2. Bezstresowo. Choć nie do końca. Przyjdą chwile i na cięższe starcia z bossami.

Walkę umilają wiedźmińskie Znaki; pierwszym, jaki poznajemy to Aard, który odrzuca przeciwników, a przy rozwinięciu go możemy nawet oszołomić, a także rozwalić kamienie tarasujące nam drogę. Nie można nie wspomnieć o alchemii, która w grze odgrywa bardzo ważną rolę. Na hardzie trudno bez niej żyć. Eliksirów mamy cały konwój, zdobywamy/kupujemy recepty oraz zbieramy składniki potrzebne do stworzenia "używek", które pomagają nie tylko w machaniu mieczykiem. Dla przykładu "Kot" pozwala lepiej widzieć w ciemnościach, bez niego trudno się obyć, bo nawet na mocno rozjaśnionym monitorze trudno cokolwiek ujrzeć w przepełnionej mrokiem krypcie [a od czego pochodnia? - Volt.].

Ale i wiedźmini potrzebują trochę relaksu...

Miałem pewne obawy czy gra nie okaże się zwykłą sieczką. Ale na szczęście tak nie jest. Powiem nawet, że bardziej nastawiana jest na adventure, czyli dużo sobie pochodzimy i pogawędzimy po naprawdę żyjących wioskach i miastach (nawet zwykła osada na Podgrodziu jest pełna chłopów i babek spacerujących z dziećmi, mających swoje problemy i niejednokrotnie questy do wykonania). W przepełnionych karczmach zawsze znajdzie się ktoś do pogrania w kości oraz posiedzenia przy wiśniówce bądź mocnym piwie i wspólnego śpiewania ballad z repertuaru imć Jaskra. A na koniec zawsze można się z kimś sprać po pysku i poodrywać kelnereczki.

Questy nie polegają tylko na zabijaniu potworów, nawet rzekłbym - że takich w grze jest niezbyt dużo (jedynie te typowe wiedźmińskie, gdzie mamy zabić przykładowo 5 ghuli albo zdobyć 10 wilczych skór). Niektóre są naprawdę fajne, w tym imprezka u jednej ze znajomych kobitek Geralta czy też spotkanie z trubadurem i obibokiem Jaskrem. Postaci książkowych jest wiele, w tym znane z Chrztu Ognia krasnoludy, choć szkoda, że nie ujrzymy wirtualnej Yennefer.

Spędzanie czasu z Wiedźminem umila nam zwiedzanie ładnych i dość dużych lokacji. Nie ma tu jak w NWN 2 małych poziomów. Nawet zwykła karczma jest spora i pełna awanturników i pijaczyn, czego brakowało grze Obsidianu (ta częstokroć świeciła pustkami). Jedno, duże zastrzeżenie - modele postaci, choć można było się tego spodziewać, nierzadko się powtarzają i grabarz, i biedak, i pucybut są nierzadko jednym i tym samym modelem. Wspomnę o słabej mimice [bo dopasowanej do wersji angielskiej - Volt.] oraz komicznej momentami gestykulacji... Z drugiej strony, modele głównych postaci wykonano perfekcyjnie.

Polskie akcenty

Fabuła to jednak nie wszystko. Klimat budują także dialogi. Nie brak tu ciętego języka, pikantnych odzywek. Niektórych tekstów nie powstydziłby się sam AS, są gorsze - na pewno, ale zdecydowana większość trzyma książkowy poziom. Znajdziemy tez sporo cytatów z samych książek, jak chociażby piosenki o pewnej czarodziejce co pogryzły ją żmije… Ponadto mamy całe mrowie odniesień choćby do polityki ("gdzie jest prawo i sprawiedliwość?") albo reklam ("prawie robi wielką różnicę") czy innych massmediów [wątek ze szpikulcem do lodu;) - Volt.] Takich "smaczków" jest więcej, w tym słynny - znany z gameplaya - herszt bandytów Baranina (to chyba nie wymaga komentarza?). Wyłapywanie ich sprawia ogromną radość. ;)

Twórcy nawet pokusili się do umieszczenia wirtualnych odpowiedników swoich twarzy, ale nie będę pisał o kim mowa - szukajcie, a znajdziecie (mowa o kilku osobnikach z CDP Red Studio). Zdradzę jeno, że jednego spotkacie na przyjęciu w III akcie w karczmie w Wyzimie Handlowej.

Dialogi nie stałyby na takim poziomie, gdyby nie odpowiednia obsada. Autorzy zdecydowali się zatrudnić mniej znane osobistości, żeby wirtualne postaci nie były kojarzone z nimi. W Geralta wcielił się Jacek Rozenek, w intrze słyszymy głos podobny do Fronczewskiego, kilka gwiazd można przypomnieć sobie z Gothika. I jest dobrze!A nawet świetnie! Z początku nie podobał mi się głos, jaki podłożono Vesemirowi, ale potem jednak przekonałem się do niego i stwierdzam, że dopasowano go bardzo dobrze. A słodki głosik Triss rozpływa się w ustach... znaczy - uszach. :)

O warstwie dźwiękowej można jeszcze powiedzieć jedno, ale za to wielki plus - muzyka jest wprost F-E-N-O-M-E-N-A-L-N-A. Idealna do tej gry. Zakochałem się w niej od pierwszego usłyszenia. Panowie Skorupa i Błaszczak stworzyli świetną oprawę, która pomaga bardziej wczuć się w klimat gry.

Nieoszlifowany diament

REKLAMA

Teraz już mogę powiedzieć, że Wiedźmin to wielka gra, której Polacy nie muszą się wstydzić. Oprawa graficzna stoi na naprawdę wysokim poziomie; choć nierówna, to jednak programiści wycisnęli ostatnie soki z leciwego engine'u Aurory (nazwanej przez CDPR "Aurora 2007"). Wymagania znośne i na wcale nie takim high-endzie da się pograć bardzo przyzwoicie (w niektórych lokacjach poniżej "bardzo przyzwoicie") w wysokich detalach. Silnik też ogranicza poruszanie się po lokacjach (niemożność przeskoczenia płotu), choć patch 1.1 wydany w dzień premiery poprawił parę niedogodnień (w tym zejście z pomostu - dzielącego dosłownie kilkanaście centymetrów od gruntu - na ziemię). Można doczepić się do za długich loadingów poziomów i dość częstych (gdy wchodzimy do budynku zawsze możemy spodziewać się ekranu ładowania i fajnego concept arta). To nie jest jednak najgorsze - gra jest jak nieoszlifowany diament, zabrakło paru tygodni testów, bo bugów przeważnie małych jest sporo... Po ponad 20 godzinach gry znalazłem ich co najmniej kilkanaście, na szczęście nie są zbytnio widoczne i nie przeszkadzają w samej rozgrywce. Ale nie jest źle, REDzi cały czas łatają Wiedźmina, więc po paru patchach powinno być wszystko w porządeczku.

Czy warto wyrzucić pieniążki na ten produkt? Bezapelacyjnie - TAK. Fanów cRPG-ów powinno uwieść, a i zachęcić także nowicjuszy, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z tymże gatunkiem. Nie rozpisywałem się na temat ważnych elementów (w tym drzewka rozwoju, które powiem tyle, że jest inne oraz rozbudowane, a "kupienie" jakiejś umiejętności jest praktycznie od razu widoczne w grze), więc zabrakło na pewno czegoś, ale to już w (obszernej) recenzji, którą przeczytać będziecie mogli za miesiąc. Jeśli nadal nie wiecie, czy kupić czy nie, to powiem, że podchodziłem do Wiedźmina jak do każdej gry, a nie dlatego, że to polski twór, to od razu muszę wychwalać. Wierzyłem w twórców od początku do końca, miałem obawy tak jak każdy, ale "Czerwoni" przeszli samych siebie i The Witcher spokojnie może konkurować z największymi, bo jest to zdecydowanie cRPG roku, jeśli nie kilku ostatnich lat.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA