REKLAMA

Wywiad z dr. Jerzym Szeją

Na początek kilka słów wprowadzenia. Ciągły rozwój cywilizacyjny polega m.in. na rozwoju nowych kierunków nauki. O ile do tej pory do działów kulturoznawstwa można było zaliczyć m.in. filmoznawstwo, tak teraz pojawiły się nowe dziedziny, a wśród nich ludologia. Powiem tylko tyle, że ma ona dużo wspólnego z tematyką zinu i rutynowymi czynnościami dnia codziennego. Zdanie eksperta (Przewodniczącego Polskiego Towarzystwa Badania Gier) możecie znaleźć w poniższych fragmentach.

Rozrywka Blog
REKLAMA

Playback: Dla wielu termin ludologia jest niewątpliwie pojęciem nowym - jak w kilku słowach mógłby go Pan zdefiniować?

REKLAMA

Jeśli literalnie zanalizować źródłosłów łaciński, to ludologia oznaczałaby "naukę o zabawie". Natomiast od łaciny ważniejszy jest tutaj termin i jednocześnie tytuł książki znakomitego kulturoznawcy holenderskiego Johana Huizingi "Homo ludens". Huizinga jako pierwszy wprowadził do nauki tak szeroki dyskurs o kulturotwórczej funkcji gier. W języku holenderskim - jak i w wielu innych językach - gra i zabawa jest opisywana jednym i tym samym słowem. Niemniej jednak w języku polskim jest pewna różnica, stąd termin ‘ludologia' u nas oznacza ‘naukę o grach'. Mimo źródłosłowu, na Zachodzie ludologia to przede wszystkim ‘nauka o grach komputerowych'. W Polsce przewaga naukowców zajmujących się grami komputerowymi nie jest tak wielka. Całkiem dużo badaczy analizuje np. różne aspekty RPG ("papierowego" - narracyjnych gier fabularnych).

Na zachodnich uczelniach istnieje już wspomniany kierunek studiów - czy PTBG, któremu Pan przewodniczy jest pewnego rodzaju odpowiednikiem owego kierunku ?

Jesteśmy towarzystwem naukowym, pewnie w dalszym ciągu najmłodszym w Polsce, ale nie uczelnią. Nie prowadzimy w ramach PTBG działalności edukacyjnej analogicznej do szkół wyższych.

W jaki sposób doszło do powstania towarzystwa? Było to posunięcie z góry założone i planowane od dłuższego czasu, czy po prostu dokonano tego spontanicznie?

Stwierdziliśmy, że jest w Polsce już na tyle dużo ludologów, abyśmy mogli pokusić się o stworzenie towarzystwa analogicznego do innych środowisk naukowych. O spontaniczności w tego typu przedsięwzięciach nie ma mowy. Była to starannie zaplanowana akcja, a sam proces dochodzenia do rejestracji trwał półtora roku (niestety - biurokracja!).

Na oficjalnej stronie PTBG można przeczytać, że jego celem "jest popularyzowanie i rozwijanie wiedzy o grach". W jaki sposób jest to realizowane?

Na wiele różnych sposobów. Np. przez udzielanie wywiadów fanzinom… :-D A tak na poważnie: po pierwsze organizujemy konferencje naukowe oraz wydajemy referaty z tych spotkań. Po drugie staramy się zajmować stanowisko w związku ze społecznym dyskursem dotyczącym gier. Przykładowo delegacja PTBG była zaproszona do zabrania głosu na konferencji "Gry bezpieczne dla dzieci" organizowanej przez Ministerstwo Pracy i Polityki Socjalnej. Sprawa jest bardzo istotna, bo mimo porozumienia polskich wydawców gier nt. ich ratingu, wielu polityków związanych z rządzącymi partiami chce przeforsować ustawę, która może spowodować upadek polskiego rynku gier komputerowych, a graczy skazać na podziemie i piratów. Przykładem takich nierozsądnych rozwiązań prawnych jest np. Grecja.

Konferencje organizowane przez towarzystwo cieszą się dużym zainteresowaniem. Czego w głównej mierze dotyczyć będą w przyszłości i w jakim okresie można spodziewać się następnych?

Konferencje organizujemy corocznie w Poznaniu, w listopadzie. Jeszcze nie mamy określonego tematu przewodniego następnej konferencji, ale ponieważ są one z założenia interdyscyplinarne (dotyczą gier z punktu widzenia wielu nauk: od kulturoznawstwa, socjologii, psychologii po ekonomię a nawet chemię), to referaty łączy formuła bardzo obszerna. Wystąpieniom narzucamy tylko dwie normy: aby dotyczyły gier oraz by reprezentowały odpowiednio wysoki poziom naukowy.

Jak scharakteryzowałby Pan ojczysty rynek gier, który nie ma co ukrywać jest trochę w tyle, jeśli chciałoby się porównać go do rynków zachodnich.

Rynek gier mamy całkiem normalny (choć jak zostanie uchwalona ustawa, o której mówiłem, to już taki nie będzie). Oczywiście, jak każdy stosunkowo mały kraj nie zawsze możemy liczyć na szybkie lokalizacje, ale nie jest z tym tak źle. Niestety, nie mamy wielu gier przeznaczonych dla polskiego gracza, ale nawet w bogatych i ludnych krajach (jak np. Francja czy Niemcy) takie tytuły są rzadkością. Większość producentów stara się zrobić gry dla odbiorców w wielu krajach, ponieważ nakłady finansowe związane z produkcją gry komputerowej są ogromne. Za to na rynku narracyjnych gier fabularnych jest pod tym względem dużo lepiej. Przykładem mogą być czysto polskie "Dziki Pola", nieźle sprzedające się m.in. w Empikach czy produkty Wydawnictwa Portal.

Jeżeli mówimy o naszym kraju, warto byłoby wspomnieć o polskim społeczeństwie, które (w większości) nie jest zbyt przyjaźnie nastawione do elektronicznej rozrywki, traktując to hobby jako zło konieczne. Jakie jest Pana zdanie na ten temat?

Nie wiem, co to znaczy "nie jest zbyt przyjaźnie nastawione". Owszem: media goniąc za tanią sensacją, najczęściej piszą negatywnie o grach. Ale o wszystkim innym też piszą źle. Podobnie z telewizją. Ale z drugiej strony są i masowe pisma o grach komputerowych, i kanały TV o grach komputerowych. Natomiast społeczeństwo jako całość na pewno nie jest dobrze doinformowane. Np. wiedza nt. oznaczeń ratingowych PEGI, które to precyzyjnie określają, dla jakiego wieku dana gra jest niepolecana oraz jakie potencjalnie groźne treści może zawierać, jest znikoma. Niemniej jednak z roku na rok jest z tym coraz lepiej, ponieważ coraz większą część społeczeństwa stanowią ludzie, którzy od dzieciństwa używali komputery - również do celów rozrywkowych.

Poruszane wątki pozwalają na zahaczenie o jeszcze jeden: można powiedzieć, że ludologia jest kierunkiem, zawodem, o którym mógłby marzyć (lub marzy zapewne) niejeden gracz. Czy oprócz tego kierunku, istnieją inne, które pozwoliłyby na podjęcie pracy w branży?

Ludologia nie jest zawodem! To dyscyplina naukowa, w dodatku tak młoda, że nie wykształciła osobnego aparatu naukowego, ale wciąż korzysta z innych dziedzin (np. socjologii, medioznawstwa). Po pierwsze trzeba być naukowcem, by można było się zwać ludologiem. Można być np. początkującym ludologiem - studentem, ale to też nie zawód. "Praca w branży" to nie ludologia. Owszem, na Zachodzie zdarza się wcale często, że ludolodzy przeprowadzają za pieniądze producentów gier jakieś badania, ale to tak, jak naukowiec-chemik bada jakieś zagadnienie dla przemysłu chemicznego, w którym pracują inżynierowie-chemicy. Twórcy gier są właśnie takimi inżynierami. Badacz gier jest kimś innym. Podobnie naukowiec - teoretyk literatury bada literaturę, a pisarz pisze książki.

Jak widzi Pan przyszłość szeroko pojętego rynku gier i własnego towarzystwa - jakieś szczególne plany na przyszłość?

Mam nadzieję, że wraz ze zwiększaniem się liczby graczy znaczenie ludologii będzie rosnąć, za czym pójdzie otwarcie instytutów badawczych na najlepszych polskich uczelniach.

REKLAMA

Ja ze strony zespołu redakcyjnego "Playback" życzę zarówno sukcesów jak i determinacji w dążeniach. A przede wszystkim chciałbym podziękować za znalezienie czasu i zaangażowanie, jakim Pan się wykazał.

Dziękuję bardzo za rozmowę. Pozdrawiam całą Redakcję i czytelników!

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA