REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Gry

Assassin's Creed - recenzja gry na xbox360

Na placu zamkowym zebrały się dziś dziesiątki ludzi. Ludzi o bardzo różnym stanie majątkowym. Były bogate, elegancko ubrane osobistości, jak i odziane w brudne szmaty przybłędy, które korzystając z okazji plątały wśród tłumu błagając o jakiekolwiek darowizny. Z doków przywlekli się też zaciekawieni całym poruszeniem pijacy szukający zaczepki. W końcu to na dużym podium pojawił się ten, dla którego zgromadzili się mieszkańcy. Uzbrojony w ozdobny pancerz tyran gromkim krzykiem uciszył plotkującą wesoło gwarę. Za nim ustawiła się jego osobista gwardia. Przemówienie szło zgodnie z planem - ludziom dały do myślenia, jeszcze puste szubienice, jakie znalazły się w okolicach targu... Do momentu, gdy na wieży dzwonniczej pojawiła się dziwna postać. Człowiek przybrany w długi biały płaszcz z kapturem nałożonym na twarz. Komendanta przebiegł dreszcz. Gdy jeszcze raz spojrzał w tamto miejsce, tajemniczego osobnika już nie było. Dostrzegł go za to zupełnie gdzie indziej - przedzierał się właśnie przez wiwatujący tłum w jego kierunku. Chwycił instynktownie za rękojeść miecza. Asasyn wybił się w górę na plecach jednego z przechodniów, wyciągnął ostrze z pochwy, zatopił nóż w jego gardle...

11.03.2010
21:39
Rozrywka Blog
REKLAMA

Historia majstersztyk

REKLAMA

Nagle przez ekran zaczęły przechodzić dziwne filtry, zakłócenia, pojawiły się różne niewiadomego znaczenia kody, liczby i... Pyk. Desmond leniwie wstał z maszyny do odtwarzania wspomnień. Ot i cała, tak dzielnie skrywana przez Ubisoft tajemnica dotycząca kluczowego wątku w fabule AC. Nie jest to tylko i wyłącznie opowieść o zabójcy żyjącym w czasach III Krucjaty. Tak naprawdę głównym bohaterem jest 20-stokilkuletni potomek asasyna, imieniem Desmond. Zostaje on porwany przez profesora (wynalazcę maszyny) w celach czysto naukowych. Tak przynajmniej się na początku wydaje... Po wielu budujących rozmowach z doktorkiem ("robimy to by zmienić świat") powoli zagłębiamy się w tajemnice mrocznego spisku..

Jako zabójca Altair, grę zaczynamy od misji polegającej na wykradzeniu ze świątyni w górach skarbu templariuszy. Wydaje się, że to proste, nic niewnoszące zadanie. Taki tutorialik. Rzeczywistość ma się jednak inaczej. Skarb ów jest jednym z kluczowych elementów fabuły zarówno w świecie średniowiecznym jak i teraźniejszym. Żeby było ciekawiej, misję tą akurat musimy zawalić. Cudem jednak udaje nam się przeżyć i dzięki łasce swojego mistrza dostajemy drugą szansę.

Z początku Altair pozbawiony jest całego swojego ekwipunku i otrzymuje rangę Niewtajemniczonego (najniższa). W ramach pokuty przyjmuje misję wyeliminowania 9 niewygodnych dla bractwa templariuszy. Tutaj podobnie jak w tym, co dzieje się w teraźniejszości ukryty jest pewien haczyk. Jeszcze nieraz ktoś kogoś zdradzi w bardzo nieoczekiwanym momencie...

Assassin's Creed uniknął tego, czego się najbardziej obawiałem - "bezduszności". Martwiłem się, że postacie będą puste, pozbawione uczuć, własnego charakteru.. Są one jednak przedstawione bardzo wyraziście i barwnie. Wszystkie dialogi stoją na wysokim poziomie i warto zagłębić się w tajemnice, jakie oferuje nam doskonale poprowadzony wątek fabularny. Dowiemy się znacznie więcej o potencjalnych ofiarach, o motywach ich działań, jak i o naszych sojusznikach. Przekonamy się, że zabójca również posiada ludzkie odruchy.

Finał powinien was zaskoczyć, aczkolwiek nie da się ukryć, że Ubi trochę z nim przegięło. Przekroczyli zbyt śmiało pewną granicę. Również sam koniec gry pozostawia pewien niedosyt. Historia urywa się w wyjątkowo trzymającym w napięciu momencie i niektórzy mogą sobie zacząć wyrywać włosy z głowy w oczekiwaniu na sequel, który na pewno nadejdzie. Już potwierdzone są informacje jakoby, AC miało zostać trylogią. Nie mówmy jednak o końcu, bo nie doszliśmy choćby do połowy tego, co chce Wam przekazać. Ach, zapomniałbym - nie zdecydowano się na umieszczenie w grze napisów przy dialogach, więc osoby znające angielski nieco gorzej będą mieć spore problemy.

Gigantyczny świat

Pierwszy kontakt ze światem Assasin's Creed mamy w małej wiosce asasynów. I choć nie jest to nawet jedna setna tego, co uświadczymy w całej grze to jednak zniewala. Mnóstwo doskonale wykonanych modeli mieszkańców przewalających się przez ciasne zakamarki tej niedużej mieściny. Wszyscy wesoło ze sobą gawędzą, kupują coś na straganach, przysiadają na ławkach, zbierają się przed wygłaszającym przemówienie gońcem... Cały ten świat żyje, wręcz zabija cudownym klimatem. Chce się go zwiedzać, chce się poznać każdy jego szczegół. I tu zaczynasz odkrywać fantastycznie zaprojektowane levele - niezwykle łatwo i szybko można poruszać się po dachach budynków. Od razu widać, że twórcy przygotowali lokacje z myślą o tym abyś w razie ewentualnego pościgu mógł szybko uciec - na ziemi mnóstwo jest elementów, dzięki którym w pełnym biegu z wielką łatwością będziesz mógł wejść na wyższy poziom.

Ogólnie motyw ze wspinaczkami jest bardzo udany. Podczas wchodzenia na górę nogi i ręce Altaira, można powiedzieć, przylepiają się do odstających ze ścian fragmentów, co podczas ruchu robi niebywale realistyczny efekt. Przypomnę, że nasz asasyn dysponuje wachlarzem około dziesięciu tysięcy animacji!

Jedziemy na miasto

Bardzo istotnymi momentami (przynajmniej na początku - potem będziemy mogli się teleportować) są podróże pomiędzy miastami. Dla mnie jest to jednak zupełnie niepotrzebny i wręcz zdziewko irytujący element. Wycieczki te są straszliwie długie i do tego brak w nich sensownej mapy. Łatwo się zgubić. Nie można też bezmyślnie grzać na koniku przed siebie, bo wtedy denerwować się będą tamtejsi strażnicy, co zaowocuje pościgiem. Fajny motyw dla tych, co mają czas i chęci na to, aby dokładniej zwiedzić świat. Po drodze będziemy mijać wiele małych wiosek, obozów wroga czy nawet ruin miast dawnych cywilizacji.

W mieście

Jeżeli sądziliście, że nic was już nie ruszy, srogo się myliście. Po stanięciu na krawędzi skarpy i spojrzeniu z góry na Damaszek, szczęki długo szukałem na podłodze. Z daleka wszystko wyglądało fenomenalnie i bardzo wiarygodnie. Po zbliżeniu się do wrót zauważyłem jednak, że niezbyt ciepło zostanę przyjęty, jeżeli wjadę głównym wejściem i lepiej będzie poszukać jakiejś innej drogi.

W każdym bądź razie po wyborze którejkolwiek z opcji i znalezieniu się w środku, znów powinieneś przeżyć mały szok. Dziesiątki (dokładnie sześćdziesiąt bez najmniejszego spadku animacji) ludzi prowadzących swój własny tryb życia na tych małych krętych ulicach. Kilkanaście kobiet grasujących po targowisku i raz po raz zatrzymujących się przy którymś ze sklepów. Biedacy podbiegający do Ciebie i zadręczający opowieściami o ich nędznym życiu.

Na uwagę zasługuje też to jak gwałtownie zmieniają się klimaty po przejściu z jednego miasta do drugiego. Przykładowo Damaszek preferuje stosunkowo ciepłą paletę barw zaś styl architektoniczny jest bardzo podobny do tego znanego ze słynnej bajki o Aladynie. Podczas gdy np. Acre preferuje zimne odcienie błękitu i dosyć nowocześnie zbudowane konstrukcje. Każde miasto ma też swoją specyficzną ścieżkę dźwiękową.

W tłumie

Twórcy chyba nieco przesadzili z motywem "wtapiania się w tłum", co bardzo zaszkodziło elementom skradanki. Tak prawdę mówiąc to nie ma ich wcale. Przeciwnicy są głusi i na to samo wyjdzie, jeżeli cicho podejdziemy do delikwenta od tyłu, a podbiegniemy do niego pełnym sprintem. Będąc w tłumie można też bezkarnie zabijać przy pomocy cichego ataku ostrzem wystającym z nadgarstka. Rozumiem, gdybyśmy to robili jakoś dyskretnie, ale widać z daleka, że nasza postać kombinuje. W dodatku doprowadza to do wielu przezabawnych sytuacji. Przykładowo raz jakaś kobieta zaczepiała mnie żebym dał jej trochę pieniędzy. Ja ignorując ją, podszedłem do jakiegoś templariusza (akurat nie było to w tłumie a na uboczu) i wbiłem mu nóż w plecy. Mężczyzna padł martwy na ziemię, podczas gdy dziewczyna wciąż zadręczała mnie abym dał jej złotą monetę. Na pozostawione zwłoki reagują jednak strażnicy. Aczkolwiek też jakoś tak dziwnie. Zwykle kończy się tylko, na "kto to zrobił?", poczym każdy idzie w swoją stronę. Najgorzej wygląda to wtedy, kiedy akurat zechce nam się na długości jednej ulicy wybić tak z dziesięć osób. Zero jakichkolwiek konsekwencji. Ewentualnie przez dłuższy czas będzie nam migać czerwony znaczek, co oznacza, że jest prowadzone śledztwo. Aczkolwiek nie ma się, czego bać, wystarczy nacisnąć jeden przycisk a Altair będzie udawał, że się modli - wtedy jesteśmy już w sumie zupełnie bezpieczni.

Śledztwo

Gdy już sobie pochodzimy, przychodzi czas, że należy zabrać się za swoje obowiązki. Po przybyciu do miasta zawsze zaczynamy od odwiedzenia czegoś w rodzaju tutejszej kwatery asasynów. Zostaniemy tam poinformowani o tym gdzie powinniśmy zacząć śledztwo w sprawie naszego celu jak i bardzo szczątkowe informacje o nim. Wymagane jest przeprowadzenie dokładniejszego dochodzenia, ponieważ tylko, jeżeli będziemy mieli pewność na bezpieczne wykonanie zadania, wręczone zostanie nam specjalne pióro, które będzie trzeba zamoczyć we krwi ofiary.

Następnie musimy wdrapać się na najwyższą w okolicy wieżę. Po diabła? Tylko i wyłącznie w ten sposób ujrzymy jakieś interesujące nas miejscówki z podejrzanymi typami, których warto podsłuchać (nie ujrzymy ich na własne oczy - zaznaczą nam się na GPS-ie). I nie tylko. "Mini gierek", bo inaczej tego nie mogę nazwać, jest sporo. Może się zdarzyć, że będziemy musieli kogoś pobić, aby podzielił się z nami swoimi informacjami, albo np. ukraść mu jakiś papier. Czasem też spotkamy innych asasynów, którzy za drobną przysługą, jak powiedźmy wyeliminowanie w ciągu pięciu minut jakiegoś wojownika, który mocno im zalazł za skórę, podzielą się z nami jakąś cenną wiadomością. I tak za każdym razem. Największa bolączka AC - schematyczność. Robienie w kółko tego samego jakieś 9 razy jest strasznie nużące i nie zmieni tego nawet wzrastający poziom trudności.

Zabójstwo

Tak jak obiecywali twórcy, sposobów na dojście do naszego celu jest naprawdę od groma. Możemy użyć własnej fantazji albo skorzystać z informacji, jakie pozyskaliśmy przeprowadzając śledztwo. Zdecydowanie najbardziej przydatne są ukradzione mapy z zaznaczonymi pozycjami strażników jak i możliwie najprostszą ścieżką na dojście do drania. Czasem zdarza się również, że zaznaczona jest droga ucieczki.

Nie należy traktować głównych celów jako czegoś w rodzaju bossów. Są oni na tym samym poziomie, co zwykli przeciwnicy - wystarczy skoczyć na nich z wyciągniętym ostrzem, a Altair dokończy dzieła. Ewentualnie, jeżeli nie uda nam się przyczaić odpowiednio blisko, możemy zmierzyć się z nim w walce na miecze, efekt jednak będzie ten sam - po wygranej walce nasz asasyn rzuci się mu na szyje z nożem. Trzeba mieć też na uwadze, że nie zawsze nasz przeciwnik jest wprawiony w boju. Czasami po prostu rzuci się do ucieczki, a wtedy będziesz miał za zadanie dogonić gościa w niezwykle efektownym pościgu. Jest to o tyle trudniejsze, że bardzo łatwo zgubić go w tłumie. Gdy już sobie poradzisz, rolę się odwrócą - staniesz się zwierzyną. W całym mieście zadzwonią dzwony na alarm, a bramy zostaną zamknięte. Czas uciekać.

Sposoby są różne. Żeby zgubić pościg (bo alarmu nie wyłączysz - przez cały czas będą Cię szukać podwojone patrole) można zabić po prostu wszystkich, którzy Cię widzieli. Nie jest to niekończąca się praca, bo twórcy postanowili, że plotki nie rozchodzą się w przeciągu kilku sekund i po prostu reszta strażników rozsianych po mieście nie dowie się nagle gdzie jesteś i jak wyglądasz. A możesz też po prostu przed nimi zwiać, co jest bardzo filmowym elementem, aczkolwiek nie zabrakło w nim różnych dziwactw. Np. wyobraźcie sobie sytuację, gdy uciekliście na tyle daleko, że nikt Was nie widzi jednakże ciągle strażnicy podążają w waszą stronę. Możesz tak czekać w nieskończoność, ciągle będzie ci migała lampka, że Cię gonią. A możesz po prostu wejść do wozu z sianem, albo usiąść na ławce i udawać cywila - wtedy pościg natychmiast się zakończy... Warto też przed misją zdobyć sympatię tłumu ratując cywila przez znęcającymi się nad nią strażnikami. Wtedy mieszkańcy będą próbowali chwytać naszych oprawców za szaty częściowo ich spowalniając.

System walki

Jeden z najlepszych elementów gry. Po trailerkach spodziewałem się totalnej klapy. Dostałem jednak jeden z najlepszych w historii systemów walki na miecze. I nie tylko zresztą. Do dyspozycji mamy jeszcze średniej wielkości sztylet (nie, nie ten w nadgarstku). W trakcie walki możemy przełączać się między nimi.

Jeżeli chodzi o techniki ofensywne, mamy do wyboru trzy opcje - zwykły atak, kontratak (w sumie to jest to też częściowo defensywne) albo chwycenie przeciwnika za fraki i rzucenie nim o ścianę. Wydaje się, że to mało, jednakże przykładowo na kontratak składa się około dziesięciu różnych kombinacji - raz podetnie mu mieczem nogi, raz przebije na wylot, innym razem wbije mu miecz go w szyje.. Wszystko to zrobimy naciskając w odpowiednim momencie tylko jeden przycisk.

Replayability

..jest jak najbardziej wystarczające. Chodząc po świecie mamy całe mnóstwo różnych dodatkowych zadań do wykonania jak zabicie szwendających się tu i ówdzie 60 templariuszy, czy też zebranie ok. pięciuset (kilka rodzajów po 20-100) chorągiewek. Są też bonusy za uratowanie w danym mieście wszystkich mieszkańców, którzy jakoś podpadli strażnikom albo za odwiedzenie wszystkich wież (inaczej punktów obserwacyjnych). Co mocno mnie wkurzyło to fakt, iż po skończeniu gry nie mamy możliwości wrócenia do świata zabójców - trzeba zaczynać od nowa, więc jeżeli chcecie wszystko odkryć to lepiej nie kończcie gry zanim tego nie zrobicie.

Grafika i inne takie

Assassin's Creed jest obecnie najpiękniejszą konsolową grą i jedną z najładniejszych wliczając również pecety (o ile i tutaj nie bije Crysisa). Chowają się wszystkie Unreale itp. Silnik Scimitar generujący doskonale wykonane, olbrzymie lokacje, pozwala na umieszczenie na ekranie 60 osób bez jakichkolwiek spadków animacji. Są też niesamowite cienie - każdy obiekt rzuca swój własny, dynamiczny, wygładzany cień. Czepiać można się za to pozbawienie większości obiektów fizyki. Po wskoczeniu na wiszącą na sznurze belkę, ta nawet nie drgnie. Jest jeszcze genialna klimatyczna muzyka.

Gra nie wystrzegła się również paru irytujących baboli. W ciągu 3 dni w jakie ukończyłem AC (ok. 16 godzin - grałem nocami aby wyrobić do tego numeru - konsola (Xbox) zawiesiła mi się jakieś trzy razy. Czasami też przeciwnikom po upadku plączą się nogi, albo np. respawnują się na moich oczach. Zdecydowanie większe problemy mają jednak użytkownicy PS3. Oni muszą znosić klonowanie się głównego bohatera, albo konia z nogami obróconymi o 90 stopni. Na szczęście nie zdarza się to aż tak często.

Czekajcie na wersję PC!

REKLAMA

Assassin's Creed mimo paru niedoróbek i udziwnień jest zdecydowanie jedną z najlepszych gier ostatnich lat. Kapitalny, rozległy świat, wypasiona grafika, cudowny system walki czy też niemal perfekcyjnie (przesadzony finał) przeprowadzona ścieżka fabularna. Te i wiele innych rzeczy czekają na ciebie w nowym tworze twórców serii Prince of Persia.

Fakt faktem, niektórzy będą narzekać na schematyczność, na właśnie wspomniane wyżej niedoróbki, w końcu AC miało być produkcją absolutnie rewolucyjną. Takową niestety nie jest. Wprowadza parę istotnych elementów, ale nie jest to coś, czego nigdzie indziej byśmy nie zobaczyli. Mimo wszystko polecam grę bardzo serdecznie, bo jest to idealny powód dla niecierpliwych do kupna konsolki. Premiera wersji PC zapowiedziana jest dopiero w okolicach marca 2008 roku, aczkolwiek wydaje mi się, że nie jest to gra stworzona do klawki i myszy stąd też budzi to we mnie pewne podejrzenia, że AC nigdy na blaszaki nie zawita... Ale poczekamy, zobaczymy.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA