Wiele wskazywało na to, że "Balerina" - nowa koreańska produkcja Netfliksa - okaże się kolejnym neonowym klonem "Johna Wicka", czyli pozbawionym głębszej i rozbudowanej fabuły akcyjniakiem, któremu ostatecznie i tak zabraknie choreograficznej jakości czy finezji "oryginału". W ostatnich latach światowa widownia otrzymała sporo takich tytułów, okazuje się jednak, że obraz Chung-hyuna Lee bije je na głowę.
OCENA
Chung-hyun Lee przedstawia "Balerinę", czyli napisany i wyreżyserowany przez siebie thriller akcji, którego główną bohaterką jest Ok-joo - dawna ochroniarka, osoba, która, niczym protagonista "Uprowadzonej", swego czasu chroniła elity, celebrytów i wszelkiej maści VIP-ów. Niestety, jej zestaw unikalnych umiejętności nie wystarczył, by ocalić życie przyjaciółki - Min-hee, profesjonalnej baleriny. Ostatnim życzeniem zmarłej jest zemsta, w związku z czym pogrążona w żałobie i pełna złości Ok-joo rusza w pościg za sprawcą i stopniowo odkrywa prawdę o tym, co tak naprawdę się wydarzyło.
Czytaj więcej o nowościach Netfliksa:
Wiecie, co to oznacza - festiwal brutalnej do przesady rozwałki, dynamiczną akcję pędzącą na złamanie karku, neonowy styl i prostą opowieść, która wcale nie gra pierwszych skrzypiec w tej orkiestrze przemocy. Kolejny "John Wick wannabe" - pomyślicie i nie pomylicie się zanadto. Rzecz w tym, że tym razem to naprawdę solidny akcyjniak w tej konwencji.
Balerina - recenzja filmu Netfliksa
"Balerina" to dobrze nam znana pieśń zemsty, ale śpiewana głosem, którego brzmienie wywołuje gęsią skórkę. Nie przeciera nowych szlaków, nie próbuje wyważyć kolejnych drzwi, ale wybornie ogrywa i realizuje to, co w brutalnym kinie odwetu i walki cenimy najbardziej. Warstwa wizualna winduje całość do ścisłej topki podobnych utworów z ostatniej dekady - dynamiczny montaż ustępuje miejsca dłuższym ujęciom podczas fenomenalnie skomponowanych choreograficznie, imponujących sekwencji potyczek. Kamera z niezachwianą pewnością i zaskakującą prędkością podąża za walczącymi; reżyseria każdej, dosłownie każdej ze scen starć przywodzi na myśl najlepsze wysokobudżetowe ikony gatunku. Wszystko, co tu widzimy, rozgrywa się w interesujących sceneriach, które stają się istotnym komponentem sekwencji pościgów czy mordobicia. Nie ma tu miejsca na nudę i szarzyznę - każdy z kadrów tętni nie tylko przemocą, lecz także mnogością intensywnych kolorów.
Fabuła jest prosta i pretekstowa, ale dokładnie taka powinna być w tego rodzaju kinie - szkoda, że twórcy poświęcają jej nieco zbyt wiele uwagi, momentami pozwalając tej wtórności nas znużyć. Największym problemem w tej materii są... dialogi, które wybijają film z rytmu, męczą, niewiele wnoszą i nie brzmią najlepiej (i nie mam tu na myśli one-linerowych nawiązań do klasyków gatunku klasy B). Całość trwa jednak zaledwie półtorej godziny, z czego spory kawał to po prostu jakościowa, fachowo aplikowana rozrywka.
Cenię też to, że twórcy nie rozwadniają tematu, nie dopisują tej opowieści kolejnych niepotrzebnych poziomów, nie udają, że w gruncie rzeczy może im chodzić o coś więcej. "Balerina" to droga pomsty. Ok-joo nawet przez moment z niej nie zbacza, nie szuka niczego poza zemstą. Estetyczne fajerwerki i dopieszczona forma to serce tego obrazu, do którego zapewne nigdy więcej nie wrócicie, ale który zagwarantuje wam ekscytujący wieczór. Fani tego typu kina z pewnością będą zadowoleni.