REKLAMA

Horror "Konferencja" Netfliksa męczy biurokracją, ale w końcu akceptuje wniosek o dobrą zabawę

"Konferencja" chciałaby być oryginalniejsza, niż jest w rzeczywistości. Szwedzki horror Netfliksa załamuje się jednak pod naporem wyświechtanej konwencji, niekoniecznie dobrze wykorzystywanej. Mimo to potrafi przyprawić widzów o uśmiech na ustach za sprawą krwawych atrakcji i czarnego humoru.

konferencja horror netflix recenzja
REKLAMA

Zamiast domku w głębi lasu mamy tu domki letniskowe na pustkowiu. Napalonych nastolatków zastępują natomiast styrani pracownicy władz miejskich. Każdy, kto kiedykolwiek starł się z administracyjną biurokracją, zapewne od razu najchętniej zobaczyłby ich martwych. Reżyser i przy okazji współscenarzysta (do pary z Thomasem Moldestadem) Patrik Eklund daje nam jednak wyraźniejsze powody, abyśmy nie pałali do nich sympatią. To bowiem urzędnicy, którzy przejęli działkę pod budowę galerii handlowej i nawet nie pomyśleli, aby zapłacić jej byłemu właścicielowi odszkodowanie. Nie liczą się z ludzkimi tragediami i po trupach dążą do przekształcenia wiochy w miasteczko wyjęte z mokrych snów Amerykanów z lat 50.

Kilkoro bohaterów może się jednak pochwalić większą empatią. Lina jest szczególnie wycofana i drążona problemami z przeszłości, co od razu sugeruje nam, że to nasza final girl. Chociaż twórcy bawią się konwencją slashera, nie mogą pochwalić się odwagą Ti Westa wywracającego ją na nice w "X". Eklund rezygnuje tu z charakterystycznej dla formuły obsesji na punkcie seksu, zastępując ją wątkami kapitalistycznej drapieżności. Obudowanie ich horrorem nie wychodzi mu najlepiej, dlatego klimatu niepokoju tutaj nie poczujecie. Ten wyjazd integracyjny urzędników wygląda dokładnie tak, jak sobie wyobrażacie - wieje na nim nudą.

Więcej o horrorach na Netfliksie poczytasz na Spider's Web:

REKLAMA

Konferencja - recenzja nowego horroru platformy Netflix

Nadającego się pod nóż mięsa armatniego Eklund ma pod dostatkiem. Trup od samego początku mógłby gęsto się ścielić, ale twórcy wolą skupiać się na integracji niczego nieświadomych bohaterów. Przydługie rozkładanie pionków na planszy szybko zaczyna nużyć i przez godzinę akcję ożywiają jedynie trzy trupy na krzyż. W dodatku ofiarami są osoby najbardziej nam obojętne. "Konferencja" ma tak koszmarnie rozłożone akcenty, że nie zdziwi mnie, jeśli część widzów szybko złoży wniosek o wyłączenie filmu i od razu go zaakceptuje.

"Konferencja" przywiązuje za dużą wagę do zbędnych formalności. Eklund rozciąga w czasie uzasadnianie, że nadchodzącej śmierci napędzanych chciwością bohaterów. Film bezsensownie tonie przez to w kliszach, odsuwając w czasie to, w czym naprawdę się spełnia. Podczas gdy nic niewnoszące dialogi w trakcie zabaw integracyjnych mają nas uświadczać, w tym co już wiemy, w drugiej połowie produkcji krwawa jatka potrafi sprawić niemałą frajdę.

REKLAMA

Gdy tajemniczy morderca przechodzi do rzeczy, żadna biurokracja go nie ogranicza. W ruch idzie maczeta, młotek i piła mechaniczna, a to dopiero mała część, czekających na widzów atrakcji. Morderstwa stoją na przyzwoitym poziomie i braku inwencji nie można twórcom zarzucić. Ochoczo wchodzą na tereny czarnej komedii, dzięki czemu "Konferencja" znajduje swe spełnienie w niczym nieskrępowanej jatce. Nie można było tak od razu?

Nie da się "Konferencji" odmówić charakteru. Nie sposób od razu go dostrzec, bo przez większość czasu twórcy wydają się niezdecydowani, czy robią kino zaangażowane z elementami rozrywkowego, czy zaangażowane kino rozrywkowe. Nie potrafią odpowiednio wyważyć swojej opowieści, przez co przytępiają jej potencjał. Mógł to być film ostry jak maczeta, a tnie co najwyżej jak wysłużony nóż kuchenny.

"Konferencję" obejrzycie na platformie Netflix.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA