Po nowej komedii Netfliksa trzeba umówić się do dentysty. Jest tak sucha, że połamie wam zęby
Za sprawą "Bez lukru" Netflix próbuje przywrócić dawny blask przebrzmiałemu gwiazdorowi komedii. Nie pierwszy zresztą raz. Z Mike'iem Myersem i jego "Pentaweratem" nie wyszło za dobrze, więc platforma z niebytu wyciąga teraz Jerrego Seinfelda. Niestety, wciąż chybia.
OCENA
"Seinfeld" do swojego trzeciego sezonu stał się najchętniej oglądanym sitcomem w amerykańskiej telewizji. Skończył się co prawda w 1998 roku, ale jego powtórki do dzisiaj cieszą się ogromną popularnością. Jego twórca i aktor wcielający się w tytułową rolę (swoje alter ego) Jerry Seinfeld powinien więc zadowolić się tantiemami, a nie niszczyć sobie markę współpracą z Netfliksem. W "Bez lukru" próbuje bowiem udowodnić, że wciąż ma to coś. To za co fani pokochali jego poczucie humoru. Ostrzegam ich w dobrej wierze: nie ma!
"Seinfeld" był wzorcową komedią obserwacyjną. Serial pełnymi garściami czerpał z aktualnych wydarzeń, jednocześnie skupiając się na postaciach, z którymi Amerykanie łatwo mogli się utożsamiać. "Bez lukru" chce uwodzić użytkowników Netfliksa tym samym podejściem, ale skręca w stronę nieznośnego absurdu. Akcja rozgrywa się w latach 60., w alternatywnej wersji Stanów Zjednoczonych, gdzie wszyscy mają obsesję na punkcie śniadań. Serio! Nawet w telewizji mówią o nowościach z branży płatków śniadaniowych. To jedyne danie, jakie ludzie jedzą w ramach pierwszego posiłku. Nie ma niczego innego i właśnie nadchodzi pora, aby to zmienić.
Bez lukru - recenzja nowej komedii Netfliksa
"Bez lukru" to historia wojny między Kellogg's i Post - dwóch największych firm produkujących płatki śniadaniowe. Ta pierwsza zdecydowanie wygrywa, zgarniając najważniejsze nagrody branżowe, które zresztą sama finansuje. Ta druga szykuje się jednak do kontrataku. Pracuje nad nowym, zupełnie innym produktem. Kellogg's postanawia więc wyprzedzić konkurencję i za wszelką cenę wypuścić na rynek ciastko, mające odmienić oblicze amerykańskich śniadań. Rozpoczyna się więc wyścig spożywczych zbrojeń.
Główna oś narracyjna zostaje żywcem wyjęta z zimnowojennych thrillerów. W "Bez lukru" jesteśmy świadkami walki Zachodu ze Wschodem. Kellogg's ma symbolizować amerykańskie wartości, a Post dosłownie zostaje pokazany jako sprzymierzeniec Rosji. Jest to nawet nie tyle naiwne i infantylne, co głupie i nonsensowne. Każda z podejmowanych konwencji, a znajdziemy ich tu bez liku, zostaje absurdalnie wyolbrzymiona. Kubański dostawca cukru jawi się jako diler z morderczymi zapędami Pablo Escobara, a testowanie nowych produktów staje się niebezpieczne niczym rozbrajanie bomby w "The Hurt Locker". Słowem: nowa komedia Netfliksa nieudolnie robi to, co z wielkim wdziękiem wychodziło "Weird: The Al Yankovich Story".
"Bez lukru" próbuje być błyskotliwe i niegrzeczne. Dlatego pracownica NASA nie wierzy w możliwość dotarcia na Księżyc, a John F. Kennedy rzuca rubieżnymi żartami o "seksownej blondynie", która stała się powodem kłótni z żoną. Seinfeld jako współscenarzysta i reżyser chętnie nawiązuje tu bowiem do prawdziwych wydarzeń i teorii spiskowych, pokazując je nawet nie w krzywym, a pękniętym zwierciadle. Robi to oczywiście w sposób retroaktywny, ale nawiązuje jednocześnie do otaczającej nas rzeczywistości. "Muszę posłać dzieci na studia, a to 200 dolarów rocznie" - narzeka grany przez niego Bob Cabana, jakby śmiał się z aktualnych kosztów czesnego. Twórca stara się więc jak może, aby rozbawić użytkowników Netfliksa, ale wychodzi z tego totalny bezbek.
Seinfeld po obu stronach kamery sprawdza się równie źle. Gra od niechcenia, komedię postrzegając jako szereg suchych żartów, wspomagany groteskowymi środkami wyrazu. Przyjęta konwencja niby pozwala mu na szaleństwo, ale on zdecydowanie przesadza. Niestety, z wodą sodową zamiast mózgu, usilnie wierzy w swój geniusz, przez co nie pozwala popisać się reszcie aktorów. A w obsadzie znajdziemy przecież całą plejadę gwiazd, z której może jedynie Bill Burr jako JFK nie wypada mdło. Wszyscy pozostali z Melissą McCarthy i Hugh Grantem na czele wydają się znudzeni. Jakby byli winni twórcy przysługę i szybko chcieli spłacić swoje długi.
Więcej o nowościach Netfliksa poczytasz na Spider's Web:
"Bez lukru" to nieudolny feel good movie - szybka filmowa przekąska na poprawę humoru. W tej kategorii Netfliksowi udało się osiągnąć sukces tylko raz, przy okazji "Pustego i głupiego gestu", który udowadniał, że tak jak potrzebujemy pustych i głupich gestów w prawdziwym życiu, tak dobrze czasami rozluźnić się przy pustej i głupiej komedii. Seinfeld zamiast jednak widzów relaksować, potrafi co najwyżej wzbudzić irytację swoim dziaderskim poczuciem humoru. Zbyt usilnie stara się pokazać, że wciąż jest zabawny, przez co zmienia się w parodię samego siebie. Aż żal na to patrzeć.
"Bez lukru" obejrzycie na platformie Netflix.