To oni nakręcają modę na czytanie. Kim są bookstagramerzy i czy naprawdę można zarobić na czytaniu książek?
Zawód influencer ma to do siebie, że swoją niszę może znaleźć w wielu sferach. Niektórzy influencerzy żyją z rozmaitych współprac i reklamują wszystko - jak leci. Inni twórcy internetowi buszują w lumpeksach w poszukiwaniu dobrej jakości ubrań, które nie składają się w całości z poliestru, a ci, którzy kochają książki, postanowili przekuć swoją pasję w pracę i dołączyć do grona bookstagramerów.
Atrybutami bookstagramerów są kolorowe zakreślacze i znaczniki, najlepiej takie w kolorach okładki. Można ich spotkać w wielu zakątkach internetu - na TikToku, Instagramie czy YouTube - gdzie na tle pokaźnej biblioteczki opowiadają o swoich książkowych odkryciach. Bookstagramerzy przyczynili się do promocji powieści debiutanckich autorów z Wattpada, rozpowszechnili szał na literaturę young adult, ale, co najważniejsze - wielu z nich zainicjowało i spopularyzowało trend na czytanie książek wśród młodzieży.
Kim są bookstagramerzy i jak wygląda ich praca? Na ten temat rozmawiam z Barbarą Łubowską, twórczynią na instagramowym profilu @_my_world_book_ oraz z Magdaleną Śniecińską z wydawnictwa Marginesy.
W serwisie Spider's Web często pisujemy na temat książek:
Książkowi influencerzy podbijają Instagram. Kim są bookstagramerzy?
Bookstagramerzy należą do szerokiego grona influencerów, których wśród internetowych twórców i twórczyń wyróżnia jedno: gigantyczna miłość do książek. Jedną z bookstagramerek, która swoją twórczością wybiła się na tle innych, jest Barbara Łubowska, na Instagramie znana jako @_my_world_book_. Barbarę na Instagramie obserwuje niemal 15 tys. osób, a przez serwis Granice.pl wyróżniona została dwukrotnie - pojawiła się w zestawieniu Influencerów książkowych roku 2021, natomiast 2023 roku została uhonorowana w kategorii "O literaturze inaczej".
Barbara zaczęła swoją przygodę z bookstagramem w 2019 roku, a do założenia książkowego profilu na Instagramie namówiła ją jej siostra. I choć po upływie dwóch miesięcy nawiązała swoją pierwszą współpracę barterową, to jeszcze wtedy nie traktowała swojej działalności jako pracy:
Jakbym miała cofnąć się do czasu, w którym pierwszy raz pomyślałam o prowadzeniu mojego profilu jak o pracy, to cofnęłabym się do momentu, w którym otrzymałam pierwszą współpracę komercyjną. Aczkolwiek trzeba pamiętać, że przy współpracy barterowej również trzeba włożyć mnóstwo czasu i wysiłku w przygotowanie materiałów promocyjnych - w moim przypadku również sporo cierpliwości przy tworzeniu budowli książkowych
- mówi.
Barbara wpadła bowiem na pomysł, że - aby wyróżnić się na tle innych bookstagramerów - zacznie tworzyć wyjątkowe tła do swoich wpisów. Główną rolę odgrywają oczywiście książki, które na zdjęciach służą bookstagramerce do odtwarzania różnych przedmiotów - na jednym z postów Barbara pozuje z książkowym parasolem, a na innym książki służą jej do budowy akwarium. Ten wyjątkowy pomysł pomógł się jej wybić i nawiązać współprace z wydawnictwami. Na czym właściwie polega taka współpraca?
Wszystko zależy od tego, na jakie działania promocyjne bookstagramer umówił się z wydawnictwem, natomiast współpraca polega mniej więcej na tym, że po otrzymaniu egzemplarza należy go przeczytać, po czym zrobić zdjęcie z książką, napisać o niej opinię i wrzucić gotowe materiały na profil
- tłumaczy Barbara.
Potwierdza to odpowiedzialna za marketing, promocję i PR w wydawnictwie Marginesy Magdalena Śniecińska, z którą rozmawiam także o tym, w jaki sposób bookstagramerzy nawiązują współpracę z wydawnictwami. Oprócz tego, że influencerzy sami piszą z pytaniem o konkretny tytuł lub temat, to samo wydawnictwo również aktywnie szuka bookstagramerów, biorąc pod uwagę liczbę obserwujących, a także liczbę i jakość komentarzy pod postami.
Cykliczna współpraca z wydawnictwami to jedno, ale czymś, czym bookstagramerzy mogą się pochwalić najbardziej, to patronat lub matronat nad danym tytułem. Taki patronat polega w głównej mierze na tym, że twórca lub twórczyni sygnuje swoim nazwiskiem (lub częściej - nazwą swojego profilu) wybrany tytuł. Wiąże się to z promocją na szerszą skalę, a także dużo większym nakładem pracy.
Na patronat mogą pozwolić sobie te konta, które mogą zaoferować wydawnictwu przede wszystkim swój czas.
Czas jest bowiem niezbędny przy promocji danej książki. Barbara podkreśla, że działania promocyjne, związane z patronatem, wymagają sporego nakładu pracy, a to wiąże się z ogromną liczbą godzin, które trzeba poświęcić na przygotowanie takich materiałów reklamowych jak filmiki, posty czy spisanie cytatów:
Patronat to już większa sprawa, niż zwykła współpraca recenzencka. Tutaj trzeba mocno skupić się na promocji danego tytułu. Osoby, które biorą pod swoje skrzydła jakąś pozycję literacką, muszą być jej pewne w stu procentach. Jednym słowem - muszą ją pokochać.
Miłość bookstagramera do danego tytułu i starania przy jego promocji mogą znacznie przyczynić się do wzrostu sprzedaży konkretnych książek. Barbara twierdzi, że book media mają obecnie ogromną siłę przebicia, jeśli chodzi o promowanie danego tytułu, a sami bookstagramerzy rzeczywiście przyczyniają się do tego, że ich obserwatorzy kupują polecane przez nich książki:
Czy ja osobiście przyczyniłam się do znacznej sprzedaży - tego nie wiem. Sądząc jednak po wiadomościach od czytelników, których dziennie dostaję całkiem sporo, że czytają coś z mojego polecenia, myślę, że mogę mieć na to dość duży wpływ.
Magdalena Śniecińska z Marginesów potwierdza, że czasem wydawnictwo rzeczywiście może zaobserwować skok sprzedażowy po tym, gdy bookstagramer pokaże książkę na swoim profilu, choć podkreśla, że na wzrost sprzedaży składa się dużo więcej czynników:
To nie jest oczywiste przełożenie. Oczywiście, popularność danego tytułu w social mediach może przyczynić się do sprzedaży, ale składa się na to znacznie więcej czynników. Czasem jednak obserwujemy skok sprzedażowy po pokazaniu książki u bardzo popularnego influencera czy influencerki. Czasem widać to także we wzroście liczby polubień naszego profilu, gdy profil został oznaczony hashtagiem w recenzji
- mówi.
Zatem kiedy popularny bookstagramer promuje książkę, zainteresowanie tytułem często wzrasta.
Ale czy influencerzy rzeczywiście polecają to, co naprawdę lubią i czytają? Pytanie, które niemal zawsze pojawia się przy okazji reklamowania jakiegoś produktu: czy ta rzecz jest naprawdę tak wspaniała? To samo pytanie można by zadać bookstagramerom, którzy - współpracując z danym wydawnictwem - promują książki sygnowane jego logiem. Zapytałam zatem Barbarę, czy wydawnictwo bierze pod uwagę to, jakie książki czyta i czy otrzymuje takie tytuły, które należą do jej ulubionych gatunków. Okazuje się, że wydawnictwa zwracają uwagę na to, co influencerka czyta na co dzień, jednak mimo to dostaje także propozycje gatunków, po które nie sięga, z czego jest zadowolona:
Uważam, że trzeba poszerzać horyzonty. Nie powinniśmy się ograniczać, bo przez to może nas ominąć wyjątkowa historia
- podsumowuje.
Dopasowanie danego tytuł do konkretnego influencera czy influencerki, to w Marginesach praktyka powszechna i ważna, choć, podobnie jak Barbara, wydawnictwo nie zamyka się na innych odbiorców niż ci docelowi:
To dla nas bardzo ważne, by kierować konkretne tytuły do osób zainteresowanych danym gatunkiem. Influencer ma swój gust czytelniczy, najlepiej zna swoją publiczność i wie, jakie książki lubią jego obserwatorzy. Jeśli influencer wyrazi zainteresowanie innym gatunkiem niż ten recenzowany zazwyczaj, także wysyłamy książkę - warto poszerzać krąg odbiorców i docierać do nowych czytelniczek i czytelników
- tłumaczy Magdalena Śniecińska z wydawnictwa Marginesy.
Czy na czytaniu książek można zarobić? Okazuje się, że tak i to nawet całkiem sporo.
W mediach społecznościowych influencerzy coraz częściej zdradzają mniejsze lub większe szczegóły na temat swoich współprac, przy czym jednym z najbardziej interesujących tematów są oczywiście zarobki. Jeśli chodzi stricte o bookstagramerów, wbrew pozorom zarabiają nie tylko ci, którzy mają znaczącą ilość obserwujących:
Influencer zarabia pokazując książkę w swoich social mediach - jeśli decydujemy się na współpracę, najczęściej rozliczamy się na podstawie pojedynczej publikacji, co jest każdorazowo ustalane. Stawki są bardzo różne, w zależności od tego, kim jest influencer i jakie ma zasięgi - od kilkuset złotych do kilku tysięcy złotych. Doceniamy też tych bookstagramerów, którzy nie mają bardzo dużych kont, ale prowadzą je z pasji, z zainteresowania danym tematem - chętnie podejmujemy z nimi współpracę, doceniając ich wkład w rozwój profilu
- tłumaczy przedstawicielka wydawnictwa Marginesy.
W tym wypadku zarabianie na promowaniu książek nie jest najważniejsze - bardziej istotne jest to, że dzięki rozwojowi book mediów i działalności bookstagramerów coraz więcej osób, nie tylko tych młodych, sięga po książki, przyczyniając się do tego, że ludzie w autobusie siedzą z nosem w książce, a nie w telefonie. A to już coś.