REKLAMA

Książka - Lalka na łańcuchu

Chyba każdy, kto nie spędził większości swojego życia w jaskini, słyszał o Alistairze MacLeanie. Niestety, najczęściej ludzie kojarzą jego nazwisko z filmami, które powstały na podstawie jego powieści. Każdy zna przecież "Działa Nawarony", "Tylko dla orłów" czy może "Komandosów z Nawarony". A czy ktoś sięga po jego książki? Mało prawdopodobne. Za pomocą tego artykułu zamierzam przekonać wszystkich, by zmierzyli się z twórczością Szkota.

Rozrywka Spidersweb
REKLAMA

Bohaterem "Lalki na łańcuchu" jest Paul Sherman - brytyjski tajny agent, wyruszający do malowniczego Amsterdamu, by rozgryźć szajkę handlującą narkotykami. Przybywając na miejsce, nawet nie ma pojęcia, jak skończy się dla niego ta misja. Nie będzie ona łatwa, bo gangsterzy działają bezwzględnie, bez pardonu usuwając wszystkich, którzy chcą przeszkodzić im kontynuowanie przestępczego procederu. Powiem więcej. Są bardzo okrutni dla swoich ofiar (oczywiście po takich delikwentach nie można spodziewać się dobrego traktowania). Mózg wszystkich tych operacji to osoba chora psychicznie, lubująca się w wymyślaniu kolejnych, coraz bardziej nieludzkich, egzekucji. Nie jest zwykłym przestępcą, który chce jak najszybciej i możliwie jak najciszej załatwić swoich przeciwników. Z obłędem w oczach, śliną cieknącą po brodzie i obłudną miną szaleńca przypatruje się mordowaniu kolejnych ludzi, zagrażających jego organizacji. Jego wypaczony umysł pożąda takich dantejskich scen. Paul również nie kieruje się dziesięcioma przykazaniami, co można zaobserwować już po przeczytaniu 2-3 pierwszych rozdziałów. Bez wzruszenia pokonuje wszystkich przeciwników, którzy pragną udaremnić powodzenie śledztwa. Nie jest on oczywiście tępym rębajłą pokroju Conana, rąbiącym na kawałki każdego, kto nawinie mu się pod topór. Charakteryzuje się raczej spokojem i opanowaniem. MacLean stworzył postać wzbudzającą sympatię czytelnika, a nieraz współczucie, gdy sytuacja zaczyna wymykać się Shermanowi spod kontroli. Jego dowcipne, typowo brytyjskie komentarze (dodam, że książka napisana jest w stylu czandlerystycznym - patrz "O czandleryzmie słów kilka") rozluźniają gęstą i mroczną atmosferę. Dzięki temu czytelnik nie jest zanudzany ciągle takim samym sposobem prowadzenia akcji.

REKLAMA

No właśnie - akcja. To jest to, co zdecydowanie odróżnia powieści MacLeana od innych tego typu utworów prozatorskich. Jego książki nazywane są kryminałami sensacyjnymi. I to nie na darmo. W "Lalce…" non-stop coś się dzieje. Nie występują tutaj ciągnące się w nieskończoność banalne opisy flory czy fauny, ale w zamian otrzymujemy wyjątkowe stężenie akcji. Przez to "Lalka..." nie jest standardowym przedstawicielem gatunku, bo nie spotkamy tu się z powolnym dochodzeniem do prawdy. W takiej książce nie ma miejsca na dedukcję. Podczas swojej misji Paul będzie zarówno łowcą, jak i zwierzyną. Na początku z entuzjazmem zabiera się do roboty, bezwzględnie tropiąc handlarzy, zawierając coraz to nowe znajomości z osobami mogącymi naprowadzić go na odpowiedni trop. Próbując rozgryźć mechanizm rozprowadzania heroiny, będzie błąkać się po malowniczych ulicach Amsterdamu, odwiedzać lokale tylko dla panów (wbrew pozorom nie po to, by pooglądać roznegliżowane damy), przeszukiwać magazyn lalek i kościół, przepłynie również kilka mil morskich na dachu transportowca. Będzie musiał rozgryźć, co łączy ów magazyn, w którym znajdują się poukładane w niezwykłym porządku Biblie Gabriela darowane przez Pierwszy Zreformowany Kościół Amerykańskiego Stowarzyszenia Hugenotów, z przeciętnym, sympatycznym kataryniarzem i starym miasteczkiem Huyler. W końcu gangsterzy zwracają na niego szczególną uwagę, traktując go jak naprawdę trudnego przeciwnika. Niestety mają pecha, bo mimo tego, że wysyłają przeciwko niemu różnych szpiegów i najemnych morderców, nie mogą dopaść zwykłego, brytyjskiego gliniarza. W moim odczuci MacLean nieco przesadził z umiejętnościami naszego agenta. Chyba żaden normalny człowiek nie uciekłby kilku dobrze wyszkolonym zamachowcom, otaczającym go ze wszystkich stron. Zabrakło tutaj choćby odrobiny realizmu, która pozwalałaby w jeszcze większym stopniu przejmować się losami Paula Shermana. Czytając "Lalkę…" ma się niejednokrotne wrażenie, że czyta się książkę o człowieku o nadprzyrodzonych zdolnościach, a nie o szablonowym stróżu prawa. Przypomina mi się fragment książki Dana Browna ("Anioły i demony"), gdzie odważny Langdon wyskoczył ze znajdującego się kilkaset metrów nad ziemią helikoptera, używając jakiejś szmaty jako spadochronu. Oczywiście z upadku wyszedł bez szwanku.

Podczas czytania tego dzieła czytelnik uzmysławia sobie, jakim potwornym wynalazkiem są narkotyki. W "Lalce na łańcuchu" spotkać można się z postaciami, których życie zostało całkowicie zniszczone przez heroinę. Również ich zdrowie psychiczne zostało mocno nadszarpnięte przez tę niepozorną substancję wstrzykiwaną prosto w żyły. Najlepszym tego przykładem jest George Lemay. Poznajemy go, gdy jest już w końcowym stadium uzależnienia. To znaczy, że z normalnego przedstawiciela homo sapiens zmienił się w niezbyt rozgarniętą roślinę, której jedynym celem jest zdobyć narkotyk. Kolejnym przykładem zgubnego działania używki jest Trudi, córka policjanta van Geldera. Z pozoru przypomina zwykłą, słodką dziewczynkę. Zachowuje się tak, jak na siedmio- lub mniej letnią panieneczkę przystało: rzuca się swojemu kochanemu tatusiowi na szyję, wręczając mu swoją wielką lalkę. Okazuje się, że i na niej narkotyki zostawiły swoje niebywałe piętno. Tak naprawdę jest nastolatką, której mentalność została dramatycznie zniekształcona, powodując, iż zachowuje się jak kilkuletnia dziewczynka. Okrutne, ale bardzo sugestywne. Ta postać nie pozostawia czytelnika obojętnym. Na emocję wpływają również inne bardzo drastyczne sceny, jak wieszanie bogu ducha winnej lalki na haku. Nie chcę oczywiście zdradzać, kto zawiśnie na nim później i dlaczego to akurat Sherman. Żartowałem :-).

REKLAMA

Muszę wspomnieć również o małej rzeczy, która nieco mnie wkurzyła. Mianowicie pod koniec powieści Paul wyjaśnia nam wszystkie (i to dosłownie) zawiłości intrygi. Rozumiem, że jest to ukłon w stronę mniej inteligentnych czytelników, dla których problemem jest zrozumienie nawet najprostszej fabuły, ale litości! Chyba sensem kryminałów jest wymuszenie na odbiorcy myślenia, kombinowania kto, jak i dlaczego. Równie dobrze można przekartkować książkę, zapamiętując tylko najważniejsze nazwiska i od razu przejść do zakończenia. Nie wiem jak inni, ale ja czuję się nieco obrażony tą sytuacją.

Podsumowując, "Lalka na łańcuchu" jest wybornym kryminałem, który powinien zadowolić każdego fana gatunku. Oczywiście znajdą się malkontenci narzekający na zbyt dynamiczną akcję, ale w końcu można się do tego przyzwyczaić. Gorąco polecam ten tytuł wszystkim tym, którzy mają mocne nerwy i żołądek. Nie będziecie żałować.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA