REKLAMA

Komasa ruszył na podbój Hollywood. Widzieliśmy brawurową Rocznicę

Polscy reprezentanci świata kina coraz mocniej przebijają się do szeroko pojętego Hollywood. Praktycznie zawsze jest to powód do dumy - zwłaszcza, że udaje się to naprawdę świetnym aktorom i twórcom. Tym razem z Wujkiem Samem zbratał się Jan Komasa - jeden z najbardziej wyrazistych polskich reżyserów, dla którego "Rocznica" nie jest pierwszym thrillerem politycznym. Pytanie brzmi: czy jest za to lepszym, niż poprzedni?

OCENA :
6/10
rocznica film recenzja komasa
REKLAMA

Powiedzmy sobie szczerze, to była kwestia czasu. Jeśli któremuś z naszych reżyserów miałbym życzyć realistycznej kariery za oceanem, Jan Komasa znalazłby się na szczycie listy kandydatów. Wielkiego świata zasmakował już parę lat temu, gdy jego "Boże Ciało" walczyło o Oscara. W "Hejterze" udowodnił swoje zdolności w gatunku thrillera polityczno-klasowego, a w "Mieście 44" m.in. wyjątkowy inscenizacyjny talent. Dziś chyba nie trzeba nikogo przekonywać, że Komasie, cytując klasyka, to Hollywood się po prostu należało, a do obsady "Rocznicy" przyniosło wiele obiecujących nazwisk. Czy polski reżyser opanował ten gwiazdozbiór?

REKLAMA

Rocznica - recenzja filmu. Dystopia rodzi się w ogródku

Tytułowe wydarzenie to zwykle okazja do wspólnego świętowania i radosnej celebracji szczęścia. Nie inaczej jest w przypadku Paula (Kyle Chandler) i Ellen (Diane Lane) Taylorów. Para obchodzi 25-lecie ślubu i nie może się doczekać, aż na uroczystość zjadą się owoce ich miłości: neurotyczna Cynthia (Zoey Deutch), zajmująca się komedią Anna (Madeline Brewer), zafiksowana na punkcie biologii Birdie (Mckenna Grace) i nie do końca spełniony pisarz Josh (Dylan O’Brien). Ten ostatni sprawia rodzicom wyjątkowy prezent - przedstawia im swoją nową dziewczynę, Liz (Phoebe Dynevor). Gdy Ellen rozpoznaje w partnerce syna dawną, wyznającą radykalne poglądy, studentkę, burza zdaje się nieuchronnie nadchodzić. 

Tworzenie w dzisiejszych czasach filmu o amerykańskich podziałach społecznych wywołanych przez politykę z reguły przyciąga uwagę. W branży nie brakuje twórców czy aktorów, którzy swoje poglądy polityczne artykułują dość precyzyjnie - zwłaszcza, gdy mowa o Donaldzie Trumpie, zainicjowanym przez niego ruchu MAGA, czy szerzej rozumianej fali antydemokratycznego populizmu. Biorąc to wszystko pod uwagę, decyzja Jana Komasy o przyjrzeniu się bliżej rozpadowi rodziny (a szerzej: dezintegracji społeczeństwa) miała rację bytu - reżyser przerabiał już podobne klimaty zwłaszcza w "Hejterze", a oko polskiego, wyrazistego twórcy mogłoby gwarantować ciekawe spojrzenie z zewnątrz. 

Komasa z pomocą Lori Rosene-Gambino (debiutującej amerykańskiej scenarzystki) dość prędko wrzuca widza w sielankę, która wkrótce stanie się piekłem. Umiejętnie buduje klimat niepewności związanej z obecnością Liz, sprawia, że naturalnie przychodzą do głowy pytania. Czy jej związek z synem byłej wykładowczyni to element planu zemsty? Może naprawdę go kocha i dla dobra wszystkich chce puścić dawne dzieje w niepamięć? Pierwszy akt filmu to zdecydowanie najlepsza i najmocniej trzymająca w napięciu część "Rocznicy" - Komasa bardzo chętnie bowiem zestawia ze sobą obie bohaterki - po jednej stronie mamy coraz bardziej paranoiczną liberałkę rodem z amerykańskiej odmiany Silnych Razem, po drugiej zaś łagodną i stonowaną odmianę psychopatki i apostołki nowej politycznej ideologii zwanej Zmianą - wielkiego zjednoczenia, które - ku zaskoczeniu nikogo - zmienia się w wielką dystopię.

Kyle Chandler i Diane Lane - kadr z filmu "Rocznica"

Im dłużej Komasa koncentruje swoje oko na rodzinie Taylorów, tym lepiej dla "Rocznicy". W familii nie brakuje kolorowych osobowości, a polski reżyser, pomimo ich dość dużego natłoku, znajduje sposób na to, by trochę ich poznać, ale przede wszystkim przyjrzeć się panującej między nimi dynamice. Schowane pod maskami kurtuazji nerwy stopniowo wychodzą na wierzch, napięcie jest tak gęste, że można je kroić nożem. Popularna w rodzinie stand-uperka Anna po wygłoszeniu swojego zdania o Zmianie staje się wrogiem publicznym numer jeden, z kolei mający opinię nieudacznika Josh prędko zalicza awans społeczny i osobowościowy, momentami wypadając radykalniej, niż stojąca na czele ruchu żona.

Przez większość swojego filmu Komasa za sprawą "Rocznicy" wysyła jasne, czytelne i uczciwe przesłanie:

Prawdziwa polityka nie kształtuje się w gabinetach, a przy rodzinnym stole.

Koniec demokracji nie następuje wtedy, gdy partia A przejmuje władzę po partii B - następuje wtedy, gdy na co dzień bliscy sobie ludzie przestają siebie znosić, okopują się w swoich obozach i nie dopuszczają krytycznego myślenia. W późniejszej części filmu coraz trudniej oprzeć się wrażeniu, że w tej historii dzieje się troszeczkę za dużo - przeskoki czasowe konfundowały, tu mamy temat związany z jedną z córek, tam zbyt gwałtownie i zarazem mgliście narysowaną wizję państwa autorytarnego. Dopóki Zmiana pozostawała w ogrodzie Taylorów, dopóty potrafiłem w nią uwierzyć. Gdy zaczęto kreślić szerszy obraz, dla mnie całość straciła na przejrzystości, a historia, jakkolwiek ważna, stała się rozproszona i traciła na napięciu. Choć nieraz można mieć zastrzeżenia do tego, jak Komasa i Rosene-Gambino obchodzą się z proponowaną przez siebie wizją Nowego Wspaniałego Zjednoczonego Kraju, jego największa siła tkwi w obsadzie, a prym wiodą tutaj zwłaszcza trzy nazwiska. 

Po pierwsze - Diane Lane, znakomicie wypełniająca swoim warsztatem figurę matki intelektualistki, której stopniowo zawala się najbliższe otoczenie, a wskutek obecności synowej udziela się jej (nie tylko polityczna) paranoja i pogarda. Po drugie: Phoebe Dynevor, która bezbłędnie balansuje pomiędzy łagodnym usposobieniem i emocjonalną powściągliwością a coraz bardziej widocznym wyrachowaniem i ambicją związaną z czymś więcej, niż tylko utarciem nosa profesorce. Po trzecie: Dylan O’Brien, który wiarygodnie sprzedaje obie swoje twarze: zarówno tę niespełnionego i wyśmiewanego w domu pisarza, jak i jego nowe, demoniczne, znacznie bardziej toksyczne "ja", niepokojąco podobne do postaci Musiałowskiego w "Hejterze". Nie ma tutaj raczej źle obsadzonych postaci - Kyle Chandler pasuje do roli zdroworozsądkowego ojca, który bez skutku próbuje ratować resztki domowego spokoju, Mckenna Grace nieźle odnajduje się jako szukająca swojego miejsca w zmieniającej się rodzinie Birdie.

Czy film Jana Komasy jest ważny? Tak, nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Choć pod koniec zdaje się nieco gubić, to solidne kino, które najbardziej zyskuje, gdy Wielką Politykę zamyka w posiadłości Taylorów, skupia się bezpośrednio na rozpadzie ich rodzinnych więzi. Im dalej w fabularny las, tym z "Rocznicy" robi się dość pokręcone i odjeżdżające w dziwne rejony political fiction. Rejony, co do których mam pewne obiekcje, ale ostatecznie doceniam.

Polska premiera "Rocznicy" jest zaplanowana na 21 listopada. Recenzja opublikowana w związku z pokazem filmu na 16. American Film Festival we Wrocławiu.

REKLAMA

Więcej filmowych recenzji przeczytacie na Spider's Web:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-11-15T12:19:49+01:00
Aktualizacja: 2025-11-15T08:53:00+01:00
Aktualizacja: 2025-11-15T07:36:00+01:00
Aktualizacja: 2025-11-14T21:13:00+01:00
Aktualizacja: 2025-11-14T20:14:00+01:00
Aktualizacja: 2025-11-14T19:45:25+01:00
Aktualizacja: 2025-11-14T18:09:00+01:00
Aktualizacja: 2025-11-14T15:25:37+01:00
Aktualizacja: 2025-11-14T11:32:22+01:00
Aktualizacja: 2025-11-13T18:57:26+01:00
Aktualizacja: 2025-11-13T16:17:15+01:00
Aktualizacja: 2025-11-13T14:41:20+01:00
Aktualizacja: 2025-11-13T13:07:51+01:00
Aktualizacja: 2025-11-13T12:27:18+01:00
Aktualizacja: 2025-11-13T08:10:13+01:00
Aktualizacja: 2025-11-12T19:43:31+01:00
Aktualizacja: 2025-11-12T17:35:00+01:00
Aktualizacja: 2025-11-12T17:30:30+01:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA