Sprzedawcy papieru w 2025 roku nie mają lekko - zwłaszcza jeśli drukują na nim newsy zamiast memów. Właśnie o tym jest „The Paper”, czyli spin-off kultowego amerykańskiego „The Office”. Recenzja.

Ten oryginalny „The Office” jest jednym z kultowych seriali, z którymi jestem niekompatybilny. W pełni rozumiem, szanuję i akceptuję, iż istnieją entuzjaści brytyjskiego poczucia humoru, no ale ja się do nich nie zaliczam. Co innego ten taki ładny, amerykański! Remake przygotowany w Stanach Zjednoczonych, rzecz jasna z pominięciem tej nieco siermiężnej pierwszej serii, bawił mnie do łez.
Czytaj inne nasze teksty poświęcone „The Office”:
No i tak jak udało się dopiero za drugim „Biurem”, tak jakimś cudem udało się też za trzecim! „The Office PL” od Canal+, czyli rodzimy serial jedynie inspirowany tymi anglojęzycznymi, okazał się strzałem w mocną dziewiątkę. Nie kopiował bezmyślnie oryginału, tylko sprawdzoną formułę doprawił lokalnym folklorem. Najdziwniejsze jest zaś to, że na tym dobra passa się nie skończyła.
„The Paper”, czyli spin-off „The Office” - recenzja
Jak tylko usłyszałem, że pojawi się pełnoprawny spin-off amerykańskiego „The Office”, byłem przerażony. Osadzony został w tym samym uniwersum, w którym ekipa bezimiennych filmowców latami śledziła poczynania pracowników firmy papierniczej Dunder Mifflin. Okazuje się, że ta nie przetrwała próby czasu - przed pandemią wykupiła ją korporacja Enervate od… chusteczek toaletowych marki Softees.
„The Paper” ma przy tym identyczną formułę mockumentu, jak „The Office”, a za nową produkcję odpowiadają w dużej mierze ci sami ludzie, co ostatnio na czele z Gregiem Danielsem. Ekipa filmowa śledzi zaś bohaterów zarówno w biurze, jak i poza nim, a my mamy wgląd w ich zawodowe i publiczne życie. Ci są oczywiście tego w pełni świadomi, chociaż czasem nie zdają sobie sprawy z konsekwencji.
A kto powrócił w „The Paper” z oryginalnej obsady „The Office”?
Jeśli liczyliście na festiwal cameo i team-upów w stylu Marvela, to mam złą wiadomość. Dostaliśmy kilka easter-eggów, ale „The Paper” stabilnie stoi na własnych (aczkolwiek tekturowych) nogach. Jedynym solidnym łącznikiem nowej produkcji z „The Office” jest postać Oscara Martineza, obecna w oryginalnej serii w 176 z jej 188 odcinków, w którego wciela się ponownie Oscar Nunez.
Oscar, nadal będący księgowym, jest oczywiście wściekły, że po dwóch dekadach ponownie jego życie zostaje wystawione na widok publiczny, a jego postać majaczy się cały czas gdzieś na drugim planie. Ma swoje momenty, ale nie przyćmiewa zupełnie nowych członków obsady wcielających się w pracowników Enervate i jego oddziału zlokalizowano w stanie Ohio. A ci robią niezłą robotę.
Kto jest kim w „The Paper”?
Po pierwszym odcinku łatwo wykoncypować, kto tutaj gra pierwsze skrzypce, a tak jak niektóre postaci przywodzą na myśl bohaterów z „The Office”, tak nie mamy do czynienia z archetypami jak z kserokopiarki. A tak jak serial opowiada o firmie od chusteczek, tak biuro dzieli z nią należąca do Enervate redakcja lokalnej gazety „Toledo Truth Teller”. I to właśnie z nią spędzamy najwięcej czasu.
Głównym bohaterem bez dwóch zdań jest taki nowy Michael Scott, czyli dopiero co mianowany na to stanowisko redaktor naczelny Ned Sampson (Domhnall Gleeson). Jest fajtłapowaty i często gubi się w biurowej dżungli, ale jest jednocześnie wykształciuchem z ambicjami, który zdobył uznanie jako sprzedawca Softees. W pierwszych odcinkach naturalnie od razu przywala głową w korporacyjny mur.
Sekundantką świeżo upieczonego szefa zostaje Mare, która jako jedyna ma jakiekolwiek doświadczenie w pracy we współczesnych mediach. Z początku wydaje się zblazowana, bo jej praca sprowadza się do przeklejania artykułów z Assiociated Press między reklamy. Do redakcji należą też podstarzały dziennikarz Barry oraz Nicole zajmująca się przechwytywaniem danych subskrybentów.
Z pojawienia się przełożonego niezadowolona jest z kolei temperamentna Esmerelda Grand wydająca online’ową, mocno clickbaitową wersją „Toledo Truth Teller”, która od początku staje wobec tego okoniem. Do redakcji dołączają przy tym szybko pracownicy Enervate: pocieszny Detrick, flegmatyczny Alex, energiczna Adelola i postawny Travis. No i oczywiście Oscar Martinez, który tworzy Sudoku.
I z czasem ich wszystkich pokochacie.
Mamy tu do czynienia z komedią, która dworuje sobie zarówno ze świata i widza, ale przede wszystkim ze swoich bohaterów. Ci są ciamajdowaci i co rusz dają się robić w balona, ale nie da się ich nie lubić. Pierwsze kilka odcinków jest dość ciężkich, a nie wszystkie żarty są udane, ale bardzo szybko zaczynamy darzyć postaci sympatią oraz przejmować się ich losami.
Osadzenie podupadającej redakcji zaraz obok korporacji też ma swoje zalety, bo dzięki temu bohaterowie wchodzą co jakiś czas w interakcje z Kenem Davisem, który torpeduje kolejne pomysły w zarodku. Na peryferiach przewija się również właściciel tego wszystkiego, podstarzały Marvin Putnam, który nie nad wszystkim ma kontrolę, ale jednocześnie całe to przedsięwzięcie finansuje.
„The Paper” ogląda się przy tym w 2025 r. nawet lepiej niż oryginalne „The Office”, o czym wspominają zachodni krytycy. Myślę, że spora zasługa w tym tego, osadzono go we współczesności. Bohaterowie mierzą się z tymi samymi problemami i wyzwaniami, co i my, a nie pokolenie naszych rodziców. I choćby z tego powodu warto dać tej produkcji szansę.
Na polską premierę pierwszej serii spin-offa „The Office”, na który składa się 10 epizodów, przyszło nam nieco poczekać, ale pierwsze trzy odcinki „The Paper” można oglądać już w serwisie SkyShowtime. Kolejne będą udostępniane co tydzień w piątek.







































