REKLAMA

Mamy prequel "Omena" w domu. Nowy horror z Sydney Sweeney to tania podróba

Nie pomyl filmu! One, niczym nieszczęścia, często chodzą parami. "Dzień zagłady" nie jest jednak tak dobry jak "Armageddon", a "Matrix" osiągnął taki sukces, że o "Dark City" nikt już nie pamięta. Podobnie "Omen: Początek" i "Niepokalana" nie stworzą wybitnego duetu na miarę "Szeregowca Ryana" i "Cienkiej czerwonej linii".

niepokalana horror sydney sweeney recenzja
REKLAMA

"Omen: Początek" udowodnił, że hasło "dobry prequel" wcale nie musi być oksymoronem. "Niepokalana", jako kolejny już po "Madame Web" film pokazuje natomiast, że przy słabym scenariuszu i marnej reżyserii, nawet Sydney Sweeney nie jest w stanie za wiele działać. A przecież obie produkcje przedstawiają z grubsza tę samą historię. Młoda amerykańska zakonnica przybywa do włoskiego klasztoru i zachodzi w ciążę. Cecilia nie ma pojęcia, jak do tego doszło. Jak przecież utrzymuje, wciąż jest dziewicą. Swoje życie poświęciła Bogu, więc to prawdziwy cud. Podobnie jak Margaret z prequela kultowego horroru trafia na trop kościelnego spisku.

Wszystkie rymy fabularne z nowym "Omenem" są oczywiście przypadkowe. Nie sposób jednak nie zauważyć, że "Niepokalana" nie ma na siebie własnego pomysłu. W "Początku" wszystko niosło ze sobą jakieś znaczenie. Włoski klasztor pięknie grał, jako miejsce wyparcia potrzeb cielesnych, kiedy starsza zakonnica z rozrzewnieniem rozprawiała o czasach młodości i uganiających się za nią chłopakach. Tutaj w klasztorze robi się pranie i trzeba pamiętać, żeby większe prześcieradła wieszać przed mniejszymi. Ten film zionie pustką, jakby scenarzysta Andrew Lobel nieudolnie próbował podpiąć się pod trend obowiązujący aktualnie w kinie grozy.

REKLAMA

Niepokalana - recenzja horroru z Sydney Sweeney

Po sukcesie "Egzorcysty papieża" szybko przyszła "Zakonnica 2" i "Egzorcysta: Wyznawca", co już pozwala nam mówić o kolejnej w historii Hollywood fascynacji horrorami religijnymi. "Niepokalana" podąża z falą występującej w "Omenie: Początku" krytyki Kościoła Katolickiego. Dogmaty, święte relikwie i obsesyjna wręcz wiara, stają się narzędziem do budowy dusznego, przynajmniej w zamyśle, klimatu. Ocierają się jednak o absurd, kiedy w ramach zwrotu akcji, dowiadujemy się, że duchowni nie mają nic przeciwko klonowaniu i zabiegów na wzór zapładniania metodą in vitro. O ile, oczywiście, ich cel uświęca wszelkie środki.

Niepokalana - Sydney Sweeney - horror

"Niepokalana" z horroru zmienia się w niezamierzoną komedię. Jest tu dużo krwi, a stojące na wyjątkowo przyzwoitym poziomie efekty specjalne ocierają się nawet o gore. Potrafią jednak wywoływać śmiech, bo stojący za kamerą Michael Mohan prowadzi opowieść z nieznośnym nadęciem. Jakby próbował nam przekazać coś ważnego, nie zauważając, że popada przy tym w śmieszność, wszystkie scenariuszowe głupotki serwuje nam z kamienną twarzą. Z tego powodu nawet sceny, które należałoby uznać za udane, tracą swoją moc.

"Niepokalana" niesie ze sobą antynatalistyczne przesłanie, co pozwala umiejscowić ją naprzeciw chociażby "Dziecka Rosemary". Cecilia przez drugą połowę filmu wyrywa się z narzuconej jej narracji. Jak wiele ciężarnych kobiet w horrorach religijnych (a nawet horrorach ogólnie) przed nią, traci swoją podmiotowość. Inni traktują ją jak naczynie, sprowadzają do funkcji urodzenia dziecka, bo to ono okazuje się znacznie ważniejsze od niej. Ona definitywnie odgryza się od przypisanej jej roli drugiej Maryi w ostatniej, bardzo intensywnej zresztą, scenie. Byłoby to odważne i godne pochwały zagranie, gdyby nie kłóciło się z miałkością reszty produkcji.

Więcej o nowych horrorach poczytasz na Spider's Web:

REKLAMA

Sweeney jako Cecilia na dobrą sprawę popisuje się swoją grą aktorską tylko w tej jednej ostatniej scenie. Wcześniej snuje się między ujęciami ze znudzoną bądź zdziwioną miną. W przeciwieństwie do tego stonowania, jej ekranowy partner Alvaro Morte szaleje na ekranie. Gwiazda "Domu z papieru" wciela się tu w byłego naukowca, ojca Sala Tedeschiego, zmieniając go w groteskowy czarny charakter. Nie do końca przystaje to do tonacji reszty aktorów, ale również samego filmu. I to właśnie najlepiej pokazuje, że nic się tu ze sobą nie klei.

"Niepokalana" momentami prezentuje się ładnie, nieraz potrafi zachwycić wysmakowanymi zdjęciami Elishy Christian. Są tu jakieś zamysły artystyczne, ale kiedy je odkryjecie, zaraz okażą się zwykłymi pretensjami. To bowiem horror z niespełnionymi ambicjami. Ogląda się go przez to niczym netfliksową podróbę hollywoodzkiego hiciora. Po rozpoczęciu seansu zaraz więc zaczniecie się modlić, żeby jak najszybciej się skończył.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA