Twórcy netfliksowego odpowiednika "Reachera" mają problem, o który Amazon nie musi się martwić
2. sezon „Reachera”, jednego z najpopularniejszych obecnie emitowanych seriali w streamingu, już za nami. Tymczasem Netflix rozpoczął zdjęcia do nowej odsłony tytułu, który niektórzy nazywają konkurencyjnym odpowiednikiem produkcji Amazona. Rzecz w tym, że przed twórcami „Nocnego agenta” stoi zupełnie inne, być może nawet większe wyzwanie.
„Nocny agent” - serial Netfliksa, który określany jest mianem Netfliksowego odpowiednika „Reachera” - doczeka się 2. sezonu. W tym tygodniu wystartowały zdjęcia do kontynuacji - przypomnę, że tytuł jest produkcją Sony Television zrealizowaną specjalnie na zlecenie streamingowego giganta. Ciepłe przyjęcie i olbrzymia popularność pierwszej części sprawiły, że zamówienie nowych odcinków było co najwyżej formalnością.
Serial jest adaptacją powieści Matthew Quirka. Shawn Ryan, twórca produkcji, chciał, by każdy z sezonów stanowił zamkniętą historię, choć poszczególne wątki planuje rozwijać i kontynuować na przestrzeni kilku serii (o ile ich realizacja dojdzie do skutku). Rzecz w tym, że kolejne epizody mają wykroczyć poza ramy powieści Quirka, oferując zupełnie nową opowieść.
Czytaj więcej o produkcjach akcji na łamach Spider's Web:
Nocny agent: 2. sezon opowie oryginalną historię
Nie jest to jednak wybór i decyzja twórców, a konieczność, bowiem powieściowa kontynuacja książki o Peterze Sutherlandzie z 2019 r. nie została jeszcze wydana. Jasne, Netflix mógłby poczekać, ale umówmy się: czekanie nie jest zbyt opłacalne.
Nie dziwią obawy fanów: w końcu w USA wydano dotychczas blisko 30 książek o Jacku Reacherze; Amazon może swobodnie wybierać spośród ogromu powieści i opowiadań. Widzowie nie muszą się martwić, że materiał źródłowy szybko się skończy - wierni oryginałowi twórcy „Reachera” mogą utrzymać obecny poziom, jeśli tylko podążą sprawdzoną ścieżką.
Tymczasem niewierne adaptacje lub dopisywanie historii przez twórców seriali ze względu na niedostatek materiału źródłowego często rozczarowują (przypomnijmy sobie choćby przypadek „Gry o tron”). Jasne, „Nocny agent” mógłby wziąć na warsztat którąś z innych książek Quirka, ale przecież nie dotyczą one tych samych postaci, nie byłoby więc mowy o ciągłości czy rozwoju. Z drugiej strony można się pocieszać, że brak okowów w postaci powieści da twórcom większą swobodę i pozwoli docisnć gaz do dechy, ale obawiam się, że historia nie zna przypadków, kiedy to kontynuowanie ekranizacji poza ramami oryginału przyniosło satysfakcjonujący efekt.
Z pewnością jednak uda się wywołać efekt zaskoczenia - w końcu nawet czytelnicy nie mają pojęcia, dokąd może zmierzać historia agenta; serial stanie się teraz znacznie bardziej nieprzewidywalny, niż choćby „Reacher”. Poza tym nikt już nie będzie patrzył Netfliksowi na ręce pod kątem wierności, a jak wiemy, niektórzy mają na jej punkcie obsesję, skierowując całą dyskusję na temat zgodności z powieścią.
Tak czy owak: trzymamy kciuki. Netflix musi się sprężać, obrał sobie bowiem ambitny cel: 2. sezon „Nocnego agenta” ma trafić do biblioteki serwisu jeszcze w 2024 r.