REKLAMA

„Resident Alien” - niechcący kliknęłam w serial Netfliksa i zostałam na dłużej

Czego można spodziewać się po tytule „Resident Alien”? Serialu o zabójczych stworzeniach z kosmosu? A może produkcji o nieumarłych i chciwej korporacji? Nie ukrywam, że przyszło mi to do głowy w pierwszej kolejności. Był to jednak lekki clickbait, na który się złapałam. Odtworzyłam i jakie było moje zaskoczenie, gdy okazało się, że to… komedia. Owszem, jest tam kosmita, ale zupełnie nie taki, jakiego się spodziewałam. To przede wszystkim postać doskonale znana z popularnej serii komiksów.

Resident Alien recenzja serialu Netfliksa
REKLAMA

„Resident Alien” utrzymuje się w rankingu najchętniej oglądanych w Polsce produkcji platformy Netflix (chociaż oryginalnie jest to produkcja SyFy) już od kilku dni. Wiadomo, że po tym zestawieniu można spodziewać się zarówno dzieł naprawdę słabych, jak i perełek. Różnie bywa, jak to mówią. Ten konkretnie tytuł był również jedną wielką niewiadomą. Nie wyróżniał się za bardzo na tle swoich towarzyszy w topce, a jednak jakaś magiczna siła sprawiła, że w niego kliknęłam. Trzeba przyznać, że temu serialowi bardzo dużo brakuje do bycia czymś wyjątkowym i niepowtarzalnym, ale chyba nigdy nie chciał też taki być. To dość ciekawa, a przede wszystkim bezpieczna, propozycja od SyFy.

REKLAMA

Resident Alien to nie takie połączenie, na jakie wygląda

Czym więc właściwie jest serial Chrisa Sheridana, scenarzysty „Family Guya”? To opowieść o pewnym kosmicie, który ruszył w podróż w kierunku Ziemi, aby wypełnić bardzo ważną misję. Jego zadaniem było unicestwienie życia na naszej planecie. Jednak nie wszystko poszło zgodnie z planem. Statek rozbił się gdzieś niedaleko malutkiego miasteczka w stanie Kolorado. Wypadek sprawia, że pojazd roztrzaskuje się na wiele części, a przybysz zostaje uwięziony na obcej dla niego planecie. Nie ma jak wrócić, więc pozostaje mu jedynie dopasować się do ludzi żyjących na Ziemi. Przynajmniej do czasu, aż nie znajdzie wszystkich elementów maszyny oraz urządzenia przeznaczonego do wyeliminowania naszego gatunku. Niestety kosmita ani trochę nie przypomina człowieka, musi więc „pożyczyć” sobie czyjeś ciało, aby móc funkcjonować bez większych przeszkód.

Wybór pada na żyjącego samotnie mężczyznę imieniem Harry (Alan Tudyk). Staje się on nowym „odzieniem” dla obcego. Mieszkał sam na odludzi, więc obcy nie spodziewa się, aby ktokolwiek zakłócał jego spokój. Niestety, nie ma tak łatwo. W miasteczku dochodzi do tajemniczej śmierci lekarza. Teraz Harry jest jedynym mieszkańcem, który posiada wykształcenie medyczne. W taki sposób rozpoczyna pracę w malutkiej klinice, gdzie spotyka Astę Twelvetrees (Sara Tomko). Pielęgniarka na szczęście należy do grona osób naprawdę wyrozumiałych i nie zwraca zbyt dużej uwagi na dziwne zachowanie nowego doktora. Uważa go za outsidera, czyli osobę raczej stroniącą od towarzystwa. Sama przez większość swojego życia czuła się „obca”, dlatego też tworzy swego rodzaju więź z nowoprzybyłym kosmitą. W taki oto sposób rozpoczyna się niespodziewana przygoda Harry’ego, który musi teraz nie tylko wypełnić powierzoną mu misję, ale też zrobić wszystko, aby jak najbardziej przypominać zwykłego człowieka.

Więcej o produkcjach dostępnych na Netfliksie czytaj na łamach Spider's Web:

Nie jest łatwo być człowiekiem, te wszystkie emocje i inne pierdoły

Nie można powiedzieć, że serial „Resident Alien” to studium człowieka. Są to zdecydowanie zbyt poważne słowa. Nie tylko biorąc pod uwagę sam gatunek. Chodzi również o podejście tej produkcji do kwestii ludzkiego umysłu i sposobu funkcjonowania. Jeżeli ktokolwiek oczekiwał głębokich przemyśleń, egzystencjalnych rozważań lub chociaż psychologicznej dociekliwości, to akurat tych aspektów tutaj nie znajdzie. Tytuł utrzymany jest w raczej mocno humorystycznym klimacie. Owszem, porusza czasami tematy trudne, jednak podchodzi do nich z lekkim przymrużeniem oka. W takich przypadkach naprawdę łatwo jest zbagatelizować ważne dla wielu odczucia czy przeżycia i sprawić, że odbiór będzie raczej negatywny. Trzeba być delikatnym, ponieważ każdy żart może pójść o krok za daleko i być zwyczajnie czymś nie na miejscu. Na szczęście „Resident Alien” nie ma takiego problemu. Obecny w nim humor jest bardzo dobrze wyważony. Na pewno nie przyprawia widza o ciarki żenady, a to naprawdę ważne. Grunt, żeby nie wstydzić się komedii, którą oglądamy.

Szczególnie komiczne jest to, jak kosmita próbuje nauczyć się ludzkich zachowań. Sam nie posiada emocji i nie rozumie, dlaczego warunkują one samopoczucie ludzi. Stara się więc lekko uśmiechać, smucić, śmiać, nie mówić niestosownych rzeczy w najmniej odpowiedniej sytuacji. Wygląda to wszystko trochę przerażająco, ale przede wszystkim zabawnie. Jakby bardzo realistyczna kukła zyskała życie i dopiero odkrywała, czym jest mimika twarzy. Trzeba w tym miejscu wyróżnić odtwórcę głównej roli (Alana Tudyka), którego gra aktorska jest fenomenalna. Można śmiało założyć, że gdyby nie on, to serial nie zebrałby tak pozytywnych opinii. Brawo.

„Resident Alien” bawi się schematami znanymi. Ciężkie przeżycia traktuje pobłażliwie, ale nie odbiera im też powagi. Przede wszystkim pokazuje, że życie to zbiór różnych wydarzeń. Czasami weselszych, a momentami bardziej smutnych. Jednak one wszystkie kształtują to, kim jesteśmy i nie powinniśmy się tego wstydzić. Świat pełen jest różnych ludzi i wbrew wszelkim założeniom, nie ma idealnego przepisu na prawidłowe dopasowanie się do społeczeństwa.

Inny nie znaczy gorszy

Z całego serialu w pamięć zapadła mi jedna, konkretna relacja – między kosmitą a małym dzieckiem. Chłopiec jest jedyną osobą, która widzi prawdziwą twarz przybysza z obcej planety. Wszyscy wokół myślą, że zwariował albo jest ciężko chory. Nikt nie wierzy w to, co ciągle próbuje powiedzieć. Rozwijający się młody umysł jest o wiele bardziej otwarty. Często mówi się przecież, że dzieci postrzegają i chłoną więcej. Może właśnie dlatego chłopak jest w stanie zauważyć, że Harry jest nie tylko bardzo specyficznym lekarzem. Nie chcę zdradzać w tym miejscu zbyt wielu szczegółów, żeby nikomu nie zabierać rozrywki. Zaznaczam jedynie, że warto uważnie śledzić rozwój ich relacji, bo naprawdę warto.

Recenzja serialu Resident Alien, dostępnego na platformie Netflix

„Resident Alien” to opowieść o byciu „innym”. Nieistotne jest to, czy jesteś przybyszem z kosmosu, czy po prostu człowiekiem o skomplikowanej osobowości. W konkretnej sytuacji każdy może poczuć się wyobcowany. Niektórzy poradzą sobie z pewną emocją lepiej, a inni gorzej. Nie oznacza to, że jedni są normalni, a drudzy nie. „Normalność” to pojęcie względne. Także jeżeli miałabym wyciągnąć z tej produkcji jakiś pozytywny wniosek, to brzmiałby on właśnie tak.

REKLAMA

Serial prezentuje nam historię przyjemną, łatwą w odbiorze, momentami zabawną. Jednak czy wyjątkową? Na pewno nie. Trochę przypomina opowieść o uwielbianym przez wielu Alfie lub inną komedię, w której główną rolę zagrał Eddie Murphy – „Mów mi Dave”. Nie jest zatem produkcją jedyną w swoim rodzaju, ale jest pozycją… poprawną. Niestety właśnie dlatego już mogę powiedzieć, że niedługo na pewno o niej zapomnę. Czy żałuję? Niekoniecznie, bo umiliła mi kilka wieczorów. Trzeba przyznać, że przede wszystkim nie jest to tytuł nudny, więc też się nie dłuży. Ta propozycja, obecna na platformie Netflix, jest po prostu dobrym, bezpiecznym wyborem. Nigdy nie chciała i nie próbowała być czymś więcej. Może to i lepiej. Zwyczajne nie oznacza bez wyrazu, a normalne to nie od razu mało interesujące.

Na Netfliksie dostępny jest na razie tylko pierwszy sezon serialu „Resident Alien” z trzech, które powstały do tej pory. Zobaczymy, może moja opinia ulegnie jeszcze zmianie? Chociaż już teraz nie jest wcale zła.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-12T14:58:03+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T09:18:57+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T20:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T15:59:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T14:50:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T10:25:14+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T09:23:45+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T20:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T16:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T15:36:59+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T14:30:18+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T13:28:41+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T12:16:20+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T10:48:37+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T18:03:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Na tym kryminale Netfliksa pobiłam rekord w ziewaniu. To ulubiona nowość widzów

Sporo widzów skusiło się na seans najnowszego thrillera kryminalnego Netfliksa. Na tyle sporo, że "Sara: Kobieta cienia" uplasowała się na samym szczycie globalnej TOP-ki. I właśnie z tego powodu, gdy spojrzałam na wyniki oglądalności tej włoskiej produkcji, do głowy przyszła mi jedna myśl: tak imponująca liczba godzin wynika chyba z tego, że widzowie po prostu włączyli najnowszy serial i podczas seansu zrobili sobie drzemkę.

sara kobieta cienia opinia serial netfliks
REKLAMA

"Sara: Kobieta cienia" ("Sara: La donna nell'ombra"), adaptacja sagi autorstwa Maurizia de Giovanniego, to nowość w bibliotece Netfliksa, która podbiła serca subskrybentów, a przy okazji - globalną TOP-kę nieanglojęzycznych seriali serwisu. Tytuł uplasował się na samym szczycie zestawienia, pokonując południowokoreańską pozycję "Zero litości" i zostawiając daleko w tyle "Miłość pełną smaku" i "Szalonego jednorożca". Czy warto brać jednak pod uwagę sam tylko wyniki oglądalności? Ja się skusiłam i nie jestem do końca zadowolona. I już mówię, co mi w tym serialu nie zagrało.

REKLAMA

Sara: Kobieta cienia - opinia o serialu kryminalnym w serwisie Netflix

Sara (Teresa Saponangelo) to emerytowana agentka wywiadu, która dowiaduje się, że jej syn zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach. Relacja Sary z synem była nietypowa, ponieważ kobieta nie miała okazji poznać swojego dziecka - w młodości matka oddała je bowiem do adopcji, co było spowodowane różnymi okolicznościami. Mimo to postanawia odkryć, w jaki sposób jej syn stracił życie, traktując to jako kolejne zawodowe zadanie. W całej tej sytuacji najbardziej interesuje ją to, aby wymierzyć sprawiedliwość.

W związku z tym postanawia połączyć siły wraz ze swoją dawną znajomą Teresą (Claudia Gerini), policjantem Pardo (Flavio Furno) oraz Violą, ciężarną partnerką jej syna, aby dojść do prawdy. Z biegiem czasu wychodzi na jaw, że mężczyzna wcale nie zmarł w wyniku przypadkowego wypadku - w zdarzeniu brały udział również osoby trzecie. Na domiar złego tajemnicze morderstwo syna Sary zaczyna przeradzać się w szeroko zakrojony polityczny spisek, a sama Sara mierzy się z demonami z przeszłości. Zostają one przywołane przez odkrywane podczas śledztwa szczegóły z życia jej syna, o którym w zasadzie nic nie wiedziała.

"Kobieta cienia", czyli fraza, która znalazła się w tytule serialu, została dobrana nieprzypadkowo - Sara w przeszłości piekielnie dobrą agentką wywiadu, która potrafi skutecznie działać w ukryciu. Jej umiejętności pozwalają jej na chłodną kalkulację każdej sprawy, nawet wtedy, gdy w grę wchodzi przeszłość jej syna. Kobieta nie dopuszcza do głosu emocji, nie próbuje dojść do prawdy, by pomścić śmierć swojego dziecka - Sara działa w sposób metodyczny, ponieważ dla niej to po prostu kolejna sprawa do rozwiązania.

Sara: Kobieta cienia - zwiastun

Chłód tej postaci i jej surowość była świetnym pomysłem na przełamanie tego już wielokrotnie wykorzystywanego wizerunku zrozpaczonej matki, która zrobi wszystko, by znaleźć swoje dziecko. Dzięki temu te emocjonalne momenty jeszcze bardziej uderzają swoją obecnością na ekranie. Mimo to twórcy nie przewidzieli, że usilne próby przedstawienia Sary jako chłodnej i całkowicie skupionej na swoim celu osobie zrobi z niej robota. Przez to oglądanie tej bohaterki na ekranie chwilami robi się męczące.

"Sara: Kobieta cienia" to zdecydowanie nie jest lekki kryminał, w który z łatwością można się wciągnąć. Trzeba się niestety nieco wysilić, żeby wkręcić się w świat przedstawiony i zaakceptować to, jak została wykreowana główna bohaterka. Fabuła rozwija się w nieznośnie wolnym tempie, dlatego trzeba trochę czasu poświęcić, żeby dotrzeć do upragnionego finału. Jest to dosyć złożony serial, ale jeśli macie ochotę (i czas), aby obejrzeć coś nowego i odchodzącego od typowych produkcji kryminalnych, to "Sara: Kobieta cienia" czeka na was w serwisie Netflix.

REKLAMA

O produkcjach Netfliksa czytaj w Spider's Web:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-12T14:58:03+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T09:18:57+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T20:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T15:59:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T14:50:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T10:25:14+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T09:23:45+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T20:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T16:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T15:36:59+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T14:30:18+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T13:28:41+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T12:16:20+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T10:48:37+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Netflix: TOP 5 nowości na weekend, w tym wielki powrót twardziela

Netflix lubi rozpieszczać swoich subskrybentów. Oto, co można obejrzeć w weekend na czerwono-czarnej platformie streamingowej - przedstawiamy 5 najciekawszych nowości.

netflix weekend top 5
REKLAMA

Platformy streamingowe nie znają takich słów jak "wolne". Nowy tydzień to nowe filmy i seriale w ich zasobach. Jeśli chodzi o tę pierwszą grupę, polska publiczność najchętniej ogląda "Nokaut", "Ostatnią kroplę" i "Czarną wdowę". Co do produkcji odcinkowych - na Netfliksie górują "Ginny & Georgia", "Ocaleni" i "Dept. Q". Jakie nowości tym razem ma nam do zaoferowania platforma? Sprawdzamy.

REKLAMA

Netflix: co obejrzeć? Nowości na weekend - TOP 5

Spis treści:

Fubar, sezon 2

  • Tytuł serialu: Fubar
  • Lata emisji: 2023-
  • Liczba sezonów: 2
  • Twórcy: Nick Santora
  • Obsada: Arnold Schwarzenegger, Monica Barbaro, Gabriel Luna, Fortune Feimster
  • Ocena IMDb: 6.5/10

Komedia i kino szpiegowskie czasami idą w parze. Przykładem takiego gatunkowego małżeństwa jest "Fubar" - serial o ojcu i córce, którzy dowiadują się, że oboje są tajnymi agentami CIA. Sukces produkcji pozwolił Netfliksowi na stworzenie kolejnego sezonu, który lada moment zadebiutuje na platformie. W głównych rolach powraca niezawodny duet Schwarzenegger-Barbaro.

Nasze czasy

  • Tytuł filmu: Nasze czasy
  • Rok produkcji: 2025 
  • Czas trwania: 90 minut
  • Reżyseria: Chava Cartas
  • Obsada: Lucero, Benny Ibarra, Renata Vaca

W 1966 roku Hector i Nora, wizjonerscy fizycy, przenoszą się do 2025 roku. Przyszłość, którą zastają jest skrajnie różna od tej, którą znają. Podczas, gdy kobieta zdaje się rozkwitać w nowej rzeczywistości, mężczyzna ma trudności, by się w niej odnaleźć. Nora staje przed dylematem - czy wrócić do tego, co było, czy stawić czoła temu, co będzie.

Aniela

  • Tytuł serialu: Aniela
  • Lata emisji: 2025
  • Liczba sezonów: 1
  • Twórcy: Jakub Piątek, Jakub Czekaj, Paweł Demirski
  • Obsada: Małgorzata Kożuchowska, Jacek Poniedziałek, Cezary Pazura

Aniela to postać, którą zapewne wielu z nas znienawidziłoby na starcie - ekscentryczka, żyjąca w świecie blichtru i bogactwa. Po szokującym skandalu spada ze szczytu drabiny społecznej i zmuszona jest poukładać swoje życie na nowo. W roli głównej Małgorzata Kożuchowska - biorąc pod uwagę materiał promocyjny, zdaje się być idealnie obsadzona.

Titan: Wzlot i upadek Oceangate

  • Tytuł filmu: Titan: Wzlot i upadek Oceangate
  • Rok produkcji: 2025
  • Czas trwania: 111 minut 
  • Reżyseria: Mark Monroe
  • Ocena IMDb: 7.0/10 

Dwa lata temu o tym mówił cały świat. Łódź podwodna Titan, która wyruszyła na wyprawę do wraku Titanica, została zniszczona w wyniku implozji. Śmierć poniosła cała załoga, w tym Stockton Rush - dyrektor firmy OceanGate, jeden z głównych pomysłodawców tej skazanej na porażkę wyprawy. Dokument odsłania kulisy tego zdarzenia, a także przedstawia sylwetkę samego Rusha.

Django

  • Tytuł filmu: Django
  • Rok produkcji: 2012
  • Czas trwania: 165 minut 
  • Reżyseria: Quentin Tarantino
  • Obsada: Jamie Foxx, Christoph Waltz, Leonardo DiCaprio, Samuel L. Jackson, Kerry Washington
  • Ocena IMDb: 8.5/10 

Jeden z najlepszych filmów legendarnego Quentina Tarantino w jego całym, bogatym dorobku. Arcydzieło pod niemal każdym względem, zwłaszcza inscenizacyjnym i aktorskim: Foxx, Waltz i DiCaprio odwalają kawał wspaniałej roboty. To porywająca opowieść, swoiste kino drogi, w ramach którego kształtuje się przyjaźń łowcy nagród Schultza (Waltz) i tytułowego czarnoskórego niewolnika (Foxx), którzy razem ruszają na ratunek żonie Django, więzionej przez bezwzględnego plantatora, Calvina Candie (DiCaprio).

REKLAMA

Więcej o ofercie Netfliksa przeczytacie na Spider's Web:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-12T14:58:03+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T09:18:57+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T20:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T15:59:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T14:50:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T10:25:14+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T09:23:45+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T20:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T16:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T15:36:59+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T14:30:18+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T13:28:41+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T12:16:20+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T10:48:37+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T18:03:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Nowy polski serial Netfliksa jest kiepski. Ale jest też dobry. Aniela - recenzja

Seans „Anieli” - nowego polskiego serialu Netfliksa w reżyserii Kuby Czekaja i nagrodzonego Emmy Jakuba Piątka - to dziwne doświadczenie. Niemało tu kreatywności, zabiegów i rozwiązań raczej niespotykanych w rodzimym kinie - niestety, są one często rozwadniane przez scenopisarskie wpadki, banały i uproszczenia. Właściwie wszystko tu jest nierówne, a jednak potrafi zaabsorbować.

OCENA :
5/10
aniela serial netflix recenzja opinie
REKLAMA

Zaczyna się od zatrzymania przez policję. Tytułowa Aniela (w tej roli świetna Małgorzata Kożuchowska) to stereotypowa do bólu reprezentantka klasy wyższej - niekalająca się pracą utrzymanka, operująca olbrzymimi sumami pieniędzy. Przynajmniej do czasu, gdy jej mąż, Jan (Jacek Poniedziałek), nie wraca z kolejnej uduchowionej podróży do Afryki, podczas której podjął decyzję o rozwodzie i powrocie do miłości z czasów liceum, piosenkarce Zofii.

Na zorganizowanym specjalnie dla niego przez Anielę wernisażu, Jan w ramach przywitania informuje o nowej ścieżce życia nie tylko żonę, lecz także całą zebraną tam śmietankę. Wówczas nasza bohaterka pęka - chwyta nieduży nóż i zadaje nim mężowi kilka ciosów, boleśnie go raniąc. Na oczach wszystkich.

Jakiś czas później Jan proponuje Anieli ugodę: nie wniesie oskarżenia, jeśli ta zgodzi się na rozwód i nie uszczknie ani grosza z jego majątku. Jest też zobowiązana znaleźć pracę, jeśli nie chce, by ograniczono jej kontakty z nastoletnią córką. Przywykła do największych luksusów kobieta - nieogarnięta, wręcz kreskówkowo nieporadna (na tyle, że przerasta ją techniczny aspekt kasowania biletu w autobusie) - wspierana przez skromną przyjaciółkę i jej siostrę bliźniaczkę musi zmierzyć się z burą codziennością blokowisk, patologicznego sąsiedztwa i pozbawionej perspektyw młodzieży. Zrobi wszystko, by odzyskać dawne życie i odzyskać opiekę nad córką.

REKLAMA

Aniela - recenzja serialu Netfliksa

Idea jest prosta: dryfująca na oceanie blichtru bohaterka nagle zaczyna się topić. Po bolesnym upadku ze szczytu społecznej drabiny musi zaadaptować się do nowych warunków - bolesnej rzeczywistości, która da jej popalić, ale i obdaruje ją czystością spojrzenia. To znaczy: zerwie klapki z oczu, pozwoli zrozumieć pojęcie społecznej niesprawiedliwości, które wcześniej było dla niej bezwartościowym sloganem. Nie jest to motyw zbyt świeży, nie odkrywa też przed widzem żadnych nieoczywistych spostrzeżeń czy wniosków.

„Aniela” stoi raczej wątkami pobocznymi - przede wszystkim relacjami, które bohaterka nawiązuje z ludźmi, na których niegdyś nawet by nie spojrzała, a jeśli już, to z pogardą lub - w najlepszym wypadku - z niechęcią. Bohaterowie drugiego planu, przedstawiciele grupy, którą sfery Anieli nazwałyby „nizinami”, wypadają tu najciekawiej: pomiędzy rażącymi stereotypami (o tym więcej zaraz) przebijają się realne bolączki, frustracje, nieustające zmagania o to, by choć na moment, choć odrobinę poprawić swój byt. 

Aniela

Niestety, wspomniana stereotypizacja jest olbrzymim problemem serialu Netfliksa. Niezależnie czy mowa o małoletnich zadymiarzach, rozpuszczonym i dwulicowym szkolnym raperze-bananowcu (jakkolwiek szanuję aluzję do Matczaków!) czy bogolu w kryzysie wieku średniego, zazwyczaj mamy do czynienia ze społecznymi kliszami. Prawdopodobnie twórcy zamierzali te stereotypy obnażyć i obśmiać, jednak sposób, w jaki to robią, nie wystarcza. Dowcip zbyt często bywa nietrafiony, wtórny i wręcz cringe’owy, co w efekcie nie rozpościera przed widzem karykatury, a raczej wykoślawiony portret.

REKLAMA

Słowem: satyra w „Anieli” trafia tylko czasem.

Przez większość czasu jest toporna, banalna i najzwyczajniej w świecie nieudana. Najlepiej działa wtedy, gdy nagle wbija szpilę tam, gdzie się tego nie spodziewamy - w przebudzoną męskość służącą jako zwykła fasada dla paskudnego mentalu, w sloganowy feminizm (którego najpiękniejsze, najbardziej wartościowe oblicze pokazuje dopiero z czasem), w fascynacje uprzywilejowanych. Potrafi zrobić to dobrze.

Główny motyw - klasowość - w momentach, w których drwi sobie z odklejki Anieli, bywa faktycznie zabawny, ale w 2025 r., gdy światowe kino zdążyło nas już zmęczyć pozornym szturchaniem bogaczy patykami (pozornym, bo wpisującym się w kapitalistyczny realizm, w propagowanie antykapitalistycznych idei, które w gruncie rzeczy i tak nie kwestionują systemu), raczej nie robi na nikim wrażenia. „Aniela” ze swoją prościutką parodią jest nawet nie tyle spóźniona, co niespecjalnie interesująca.

Z drugiej strony - na naszym gruncie to wciąż relatywna świeżyzna, a rodzime kino potrzebuje, by ktoś w nim te szlaki poprzecierał. Trudno mi zatem jednoznacznie krytykować „Anielę” za obrany kierunek, tym bardziej, że - mimo wielu wad - potrafi pozytywnie zaskoczyć. Również artystycznie, bo mówimy o produkcji satysfakcjonującej (i ciekawie eksperymentalnej!) wizualnie i muzycznie. Błyszczy również burząca co i rusz czwartą ścianę Kożuchowska w jednej z najbardziej wyróżniających się ról w całej swojej karierze.

Nie jest to krzywe zwierciadło na tyle błyskotliwe i brawurowe, by budzić silne emocje (choć podejrzewam, że publiczność po seansie i tak będzie mocno podzielona) - parodiuje naszą codzienność w nieco zbyt naiwny sposób - ale nie brakuje mu dobrych intencji, ciekawych pomysłów, wyróżników (na tle współczesnych polskich seriali) i zapadających w pamięć scen. Generuje zbyt wiele wątków, nakłada zbyt wiele warstw ironii, ale umiejętnym ograniem absurdu zyskuje autorski sznyt. I jak tu nie mieć mieszanych uczuć? To projekt, który potrafi wciągnąć, by chwilę później zmęczyć. I powtórzyć cykl. Można zatem powiedzieć, że efekt pozostawia sporo do życzenia, ale cieszy mnie, że podjęto tak spektakularną próbę. Czekam na kolejne.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-11T10:25:14+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T09:23:45+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T20:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T16:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T15:36:59+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T14:30:18+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T13:28:41+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T12:16:20+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T10:48:37+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T18:03:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T16:43:01+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T15:44:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T14:19:17+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T11:55:06+02:00
Aktualizacja: 2025-06-08T18:39:02+02:00
Aktualizacja: 2025-06-08T14:02:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Stranger Things: o czym opowie serialowy spin-off serialu? Netflix ujawnia

Choć 5. sezon „Stranger Things” zakończy historię Jedenastki i spółki, to wcale nie oznacza, że wraz z finałowym odcinkiem pożegnamy się na dobre z Hawinks w stanie Indiana. Już w przyszłym roku Netflix zaprezentuje fanom zupełnie nową odsłonę tego uniwersum pt. „Stranger Things: Tales From ’85”. Dotychczas nie znaliśmy niemal żadnych szczegółów dotyczących produkcji, jednak podczas prezentacji streamingowego giganta podczas festiwalu animacji w Annecy (Francja) nareszcie uchylono rąbka tajemnicy.

stranger things spin-off o czym
REKLAMA

Podczas festiwalowej prezentacji Netflix zaprezentował fanom dwuminutowy fragment nowej produkcji oraz wyemitował nagranie od braci Duffer. Twórcy bardzo oszczędnie dawkowali informacje - było jasne, że to jedynie przedsmak tego, co ma dopiero nadejść. Przypomnę, że wyczekiwany spin-off popularnej serii - „Stranger Things: Tales From ’85” - będzie serialem animowanym.

Podsumujmy, czego udało się dowiedzieć dziennikarzom zagranicznych serwisów na wspomnianej imprezie.

REKLAMA

Stranger Things: Tales From ’85 - o czym opowie serial Netfliksa?

Zacznijmy od oficjalnego opisu fabuły produkcji, którym wreszcie podzielił się z fanami Netflix:

  • W swoim nagraniu bracia Duffer wspomnieli, że wychowywali się na sobotnich porankach z kreskówkami i że jednym z ich pierwszych pomysłów na rozwój uniwersum ST była właśnie animacja. Podkreślili, że pragną, by serial oddawał ducha klasycznych kreskówek z lat 90. W ich wideo znalazły się fragmenty tytułów takich jak „Beetlejuice” czy „The Real Ghostbusters”.
  • Biorąc pod uwagę fakt, że akcja animacji rozgrywa się zimą 1985 r., wiemy już, że jest to okres pomiędzy 2. a 3. sezonem głównego serialu (październik 1984 i wakacje 1985). Nie zdradzono, ile odcinków będzie liczyć tytuł.
  • W zaprezentowanym materiale pojawiły się znane postacie: Mike Wheeler, Will yers, Jedenastka, Dustin Henderson, Lucas Sinclair, Max Mayfield oraz Jim Hopper. Nie wiemy jednak, kto podkłada głosy animowanym wersjom bohaterów.
  • Dynamiczne, pełne akcji ujęcia prezentowały bohaterów m.in. w szkole, w laboratorium, na rowerach, w domu Hoppera, w salonie gier oraz w okolicach laboratorium w Hawkins. Seria wprowadzi też zupełnie nowe postacie - jedną z nich jest Nikki Baxter, opisana jako „majsterkowiczka”.
  • Zapowiedziano też „nowe tajemnice” i „nowe potwory”. Wśród zaprezentowanych obrazów wyróżniały się winorośle rodem z Drugiej Strony, które przedzierały się do naszego świata - na ich szczycie osadzona była dyniowa głowa, żywa i przerażająca.
  • Dufferowie pełnią funkcję producentów wykonawczych obok Shawna Levy’ego i Dana Cohena. Showrunnerem został Eric Robles, który czerpał inspirację przede wszystkim ze wspomnianej kreskówki „The Real Ghostbusters”.

Za animację odpowiada studio Flying Bark. Serial powstaje w technice CGI - nie jest rysowany ręcznie. Początkowo projekt miał przypominać jeden do jednego klasyczną sobotnią animację, lecz kiedy twórcy zorientowali się, że ich nowe dzieło obejmuje przecież grozę i śmierć, zdecydowali się na bardziej realistyczne odwzorowanie postaci. Punktem wyjścia do pełnych modeli CGI (w stylu „Spider-Man Uniwersum” i „Arcane”!) była fanowska grafika autorstwa Meybis Ruiz Cruz. Jedną z pierwszych prób było przekształcenie domu Byersów w trójwymiarowy obiekt - wykonano go w sierpniu 2023 r. Do pracy nad projektowaniem potworów zaproszono Carlosa Huantego.

Dziennikarz Collider podkreśla jednak, że jego zdaniem materiał wydawał się kierowany raczej do młodszej widowni.

Premiera serialu jest zaplanowana na 2026 r., czyli już po premierze finałowej odsłony głównej serii.

REKLAMA

Czytaj więcej:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-12T09:18:57+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T20:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T15:59:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T14:50:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T10:25:14+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T09:23:45+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T20:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T16:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T15:36:59+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T14:30:18+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T13:28:41+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T12:16:20+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T10:48:37+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T18:03:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T16:43:01+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T15:44:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Netflix przyznał, w co zainwestuje swoje pieniądze. To również wasza wina

Stojący na czele Netfliksa Ted Sarandos ogłosił nowy kierunek, w który platforma streamingowa zainwestuje pieniądze. Hiszpańscy subskrybenci mogą zacierać ręce, bowiem Netflix będzie inwestował w właśnie w hiszpańskojęzyczne produkcje. Z całą pewnością zadowoleni będą również widzowie z Polski.

ted sarandos netflix hiszpania
REKLAMA

Czerwono-czarna platforma od niemal od początku swojego istnienia rozszerzała swoją ofertę, aby dopasować ją do rynków, na których działa. Filmy i seriale powstają już na całym świecie, również w Polsce. Z każdym kolejnym rokiem rośnie liczba krajów, gdzie Netflix, albo kupuje nowe tytuły, albo realizuje własne, albo stawia swoje centra produkcyjne. Kilka miesięcy temu ogłoszono, że platforma otwiera się na meksykański rynek i zamierza wydać miliard dolarów na tamtejsze produkcje.

REKLAMA

Netflix ogłasza: będzie więcej hiszpańskich produkcji

Jak podaje Deadline, to nie koniec polityki otwieranie się Netfliksa na europejskie rynki. Ted Sarandos spotkał się bowiem z premierem Hiszpanii, Pedro Sanchezem. Na wspólnej konferencji prasowej padło ogłoszenie i zarazem zobowiązanie - Netflix do 2029 roku zainwestuje w oryginalne hiszpańskie produkcje 1,1 mld dolarów. CEO platformy powiedział, że hiszpańskojęzyczne tytuły łącznie wygenerowały ponad 5 miliardów godzin oglądalności. Wyraził także nadzieję na jak najlepszą współpracę z władzami kraju:

Trudno dziwić się takiemu kierunkowi rozwoju serwisu. Platforma niejednokrotnie przekonała się, że nawet niepozorne filmy i seriale z Hiszpanii mogą bić rekordy popularności. Jednym z najbardziej jaskrawych przykładów jest z pewnością "Dom z papieru", który został zakupiony od tamtejszej telewizji i w zaledwie kilka tygodni od globalnej premiery stał się hitem (niemal) na całym świecie.

REKLAMA

Więcej informacji o ofercie Netfliksa przeczytacie na Spider's Web:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-11T10:25:14+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T09:23:45+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T20:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T16:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T15:36:59+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T14:30:18+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T13:28:41+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T12:16:20+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T10:48:37+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T18:03:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T16:43:01+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T15:44:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T14:19:17+02:00
Aktualizacja: 2025-06-09T11:55:06+02:00
Aktualizacja: 2025-06-08T18:39:02+02:00
Aktualizacja: 2025-06-08T14:02:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-08T13:01:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-08T12:26:04+02:00
REKLAMA
REKLAMA