REKLAMA

Psycholog tłumaczy, dlaczego fani oburzyli się na czarnoskórą Annę Boleyn. „Mam nadzieję, że to choroby wieku dziecięcego”

Czarnoskóre elfy w „Wiedźminie” – inba w sieci. Czarnoskóra Anna Boleyn – najazd na kartę serialu w portalu IMDb. Część internautów głośno i wyraźnie wyraża swoje niezadowolenie z powodu podobnych zabiegów, coraz częściej stosowanych przez twórców dzieł kultury. Pytamy psychologa co kryje się za takim podejściem i działaniami.

anne boleyn hejt wywiad
REKLAMA

Wojna światopoglądowa trwa i nasila się z każdą chwilą. Jej polem od jakiegoś czasu są filmy i seriale, w których pojawiają się przedstawiciele mniejszości społecznych i seksualnych. Część internautów uważa, że ich obecność w niektórych tytułach to „homopropaganda”, atak na zdrowy rozsądek czy polityczna poprawność. Co kryje się za takim podejściem? Jaki cel ma atakowanie kart danych produkcji na popularnym portalu? Dr Jakub Kuś z Wydziału Psychologii Uniwersytetu SWPS we Wrocławiu odpowiada na nasze pytania dotyczące zjawiska hejtowania dzieł kultury ze względu na sposób reprezentacji mniejszości.

REKLAMA

Hejtowanie filmów i seriali ze względu na reprezentację mniejszości – rozmawiamy z ekspertem

Rafał Christ: Jeśli spojrzymy na to, co dzieje się w popkulturze przez pryzmat mediów społecznościowych, mamy w tym momencie dwa obozy. Z jednej strony jest wake culture, cancel culture, czyli osoby walczące o poszanowanie dla mniejszości, a z drugiej osoby sprzeciwiające się większej reprezentacji mniejszości w filmach i serialach. Z jakiego powodu to dzieła kultury stały się polem walki powiedzmy światopoglądowej?

Dr Jakub Kuś: Sprzyja temu coraz silniejsze dzielenie się ludzi na różnego rodzaju „plemiona”. Niestety internet w wielu przypadkach sprzyja zamykaniu się w ich obrębach. Nie bez przyczyny coraz częściej mówi się o zjawisku tzw. baniek informacyjnych, kiedy to kontaktujemy się tylko z osobami o podobnych poglądach co nasze. Dzieła kultury od zawsze były odbiciem tego, co dzieje się w społeczeństwie, tym samym mogą stawać się polem właśnie takiej walki. Warto zwrócić również uwagę, że kultura jest plastyczna, czyli można ją kreować, a więc – pośrednio – przy jej wykorzystaniu można też próbować zwrotnie oddziaływać na pewne społeczne trendy, mody, przekonania. Najpopularniejsze dzieła kultury są w pewnym sensie lustrzanym odbiciem tego, co aktualnie dominuje, co jest mainstreamem danej epoki. Niekiedy bywa to odbicie w krzywym zwierciadle, ale przeważnie mocno koresponduje z aktualnie dominującą narracją społeczną. Te narracje się jednak zmieniają, ulegają przeobrażeniem, modyfikacjom. Uważam, że nie powinno się obrażać na kulturę – jej rolą jest w pewnym sensie pokazywanie świata z bardzo różnych perspektyw.

Przez wiele dekad mieliśmy w kulturze popularnej narrację białego, heteroseksualnego mężczyzny, a jak wiadomo oglądanie postaci, mających nasze cechy płciowe i rasowe, mocno wpływa na nasze postrzeganie świata.

Zdecydowanie może wpływać. W pewnym sensie jest to mechanizm stary jak świat: utożsamiamy się bardziej z ludźmi do nas podobnymi. Już małe dzieci uczą się świata poprzez proces nazywany modelowaniem: zauważają „modela”, który jest dla nich punktem odniesienia i przyswajają jego zachowania. Uczą się reagować na różnego rodzaju wydarzenia, obserwując go i to, jak się ów „model” będzie zachowywał.

Czy w działaniach osób sprzeciwiających się większej reprezentacji mniejszości w popkulturze, krzyczących o politycznej poprawności i homopropagandzie można w takim razie znaleźć jakieś ślady poczucia zagrożenia tym, co się teraz dzieje, czyli, nazwijmy to, zrzuceniem z piedestału białego, heteroseksualnego mężczyzny?

Być może tak jest, aczkolwiek osobiście nie jestem w stanie zrozumieć tego poczucia zagrożenia. Zagrożeniem może być wojna za wschodnią granicą, gdzie realnie ludzie giną i są ranni. Czy film, serial może komuś zagrażać? Jeżeli mam swój silny i stabilny system wartości, to przecież nie zmienię go pierwszym lepszym pretekstem. Są badania pokazujące, że ludzie różnią się tolerancją wobec wieloznaczności – dla niektórych osób świat, który nie jest „od linijki”, i to takiej jakiej używali ich dziadkowie, nie jest światem właściwym. Myślę jednak, że jeżeli coś jest pewne, to to, że otaczająca nas rzeczywistość zawsze ulegała zmianom i ulegać będzie w przyszłości.

Ostatnio mieliśmy zorganizowaną akcję tzw. review bombing serialu z czarnoskórą aktorką w roli Anny Boleyn. Użytkownicy wystawiali na portalu IMDb najniższe możliwe oceny tej produkcji.

Takie działania były wyrazem jakiegoś dramatycznego sprzeciwu części internautów. Trudno mi to interpretować w kategoriach psychologicznych, ponieważ takich motywacji może być bardzo dużo. Warto chyba jednak zauważyć, że tak naprawdę każde dzieło kultury rządzi się swoimi prawami, wiadomo przecież, że nie jest to odwzorowanie „jeden do jednego”. To jest piękno kultury, która jest plastyczna, wieloznaczna. W przypadku produkcji z czarnoskórą Anną Boleyn trzeba wziąć pod uwagę, że jest to serial, fikcja, fantazja reżyserów i producentów. Autorzy przecież nie zmieniają haseł np. na Wikipedii, pisząc o tym, że Anna Boleyn była czarnoskóra, tylko robią o tym autorski serial. Choćby w teatrze przecież wielokrotnie oryginalna sztuka bywa twórczo przetworzona i akcja, która pierwotnie działa się np. w starożytnej Grecji przenosi się do współczesnego Nowego Jorku. Myślę, że naprawdę jest znacznie więcej poważnych problemów na świecie, którymi warto się zainteresować niż kolor skóry bohaterki jednego serialu.

REKLAMA

W omawianym sporze dochodzi do ostrych wymian zdań, bo druga strona zarzuca rzeczonym użytkownikom, że są chociażby rasistami. Czy to rzeczywiście może mieć takie światopoglądowe podstawy?

To bardzo indywidualna kwestia. Oczywiście światopogląd wpływa na to, jak myślimy i formułujemy nasze opinie, ale pewnie części osób chodzi raczej o – ich zdaniem – próbę zmiany historii. Swojego czasu podobne głosy sprzeciwu były wobec ciemnoskórych elfów w netflixowej ekranizacji „Wiedźmina”. To już było szczególnie absurdalne, bo elf jest wytworem fantazji, więc jakie przekłamania mogą mieć tu miejsce?

No właśnie takich wojen o kolor skóry danych postaci, czy to fikcyjnych, czy też historycznych było w ostatnim czasie całkiem sporo. I wszystko wskazuje na to, że wzbierają na sile. Czy doczekamy się czasów, kiedy takie spory nie będą już miały miejsca?

Mam wielką nadzieję, że cały czas mówimy o pewnych „chorobach wieku dziecięcego” w kontekście internetu. Bardzo łatwo jest dać upust swoimi emocjom w komentarzu na forum dyskusyjnym w sieci. Ta łatwość odgrywa kolosalną rolę. Obyśmy umieli ochłonąć i oderwać się od tych – obiektywnie przecież prawie nic nieznaczących – sporów. Wszyscy wtedy na tym skorzystamy.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA