Netflix świętuje Miesiąc Dumy, a Polacy wrzeszczą: „Homopropaganda!”. Dawno nie widziałem takiego szamba
Serwis streamingowy, słynący z produkcji z osobami LGBTQIA+, dodał filmik, na którym chwali się swoimi produkcjami z osobami LGBTQIA+. Pod tęczowym postem wylało się jednak brązowe szambo.
Netflix od lat prowadzi popkulturową rewolucję, która nie wszystkim się podoba. Dotychczas mniejszości społeczne, jak sama nazwa wskazuje, niezbyt często pojawiały się na ekranie, a jeśli już to w formie ciekawostki, krzywdzącego stereotypu lub po prostu cyrkowego dziwaka. Mamy 2021 roku a ludzie dalej oburzają się osobami LGBTQIA+ w filmach i serialach Netfliksa.
Gigant streamingu robi to, by uczyć nas tolerancji i empatii, ale i dla poszerzania świadomości o tym, że nasza seksualność nie jest zerojedynkowa. Z kolei osoby LGBTQIA+ mają też w końcu pozytywnych reprezentantów na ekranie. Po części może to być też queerbaiting, ale – prawdę mówiąc – nawet sceptyczni widzowie dostają niezwykłą mieszankę, która odrzuca utarte w Hollywood schematy.
W seriach platformy znajdziemy czarnoskóre elfy („Wiedźmin”), transpłciowe aktorki („Sense8”) i aktorów („The Umbrella Academy”), drag queens (już można oglądać 13. sezon „RuPaul's Drag Race”), no i masę lesbijek, gejów i ludzi dosłownie każdej narodowości, kolorze skóry, włosów, wzroście, wieku, rozmiarze, czymkolwiek. Netflix nawet wypuścił film o Polaku z Jackiem Blackiem w roli głównej („Król Polki”).
Netflix zachęca do świętowania Pride Month przy swoich produkcjach.
Z okazji trwającego Miesiąca Dumy (Pride Month), upamiętniającego zamieszki w Stonewall, Netflix postanowił przypomnieć swoją misję i zachęcić do świętowania przed ekranem. Dodał na Facebooku kompilację seriali i wartości, które reprezentują. Wśród nich jest m.in. „Sex Education”, „Orange Is the New Black, czy „Halston” z Ewanem McGregorem.
Tysiące wyjątkowych historii tworzonych przez Netflix jest odzwierciedleniem naszej rzeczywistości i otaczających nas ludzi – różnorodności w każdym kolorze. To historie ukazujące różne punkty widzenia, poglądy, emocje, problemy. To historie bohaterów reprezentujących różne kręgi społeczne i kulturowe, różne płcie i grupy wiekowe.
— informuje biuro prasowe Netfliksa.
Klip podpisano: „Nie da się napisać pełnej historii bez LGBTQIA+. Poza tym – nie chcemy”. I chyba to dwuznaczne sformułowanie najbardziej rozjuszyło internautów. Można to przecież interpretować jako wciskanie takich osób na siłę do scenariusza. Myślę jednak, że chodziło raczej o to, że historię i społeczeństwo nie tworzą tylko heteroseksualni, cispłciowi biali ludzie, jak było to pokazywane w filmach i serialach z ubiegłego wieku.
Dawno nie widziałem takiego szamba pod postem Netfliksa.
Komentarze internautów (przede wszystkim mężczyzn) nie pozostawiają jednak złudzeń – upłynie jeszcze wiele wody nim zaakceptujemy osoby odstające lekko od większości. Jednak jak inaczej dokonać zmian, jeśli nie pokazując ich w mainstreamie?
Wszystkim hejterom cytuję na koniec bezbłędny komentarz: „Tym co się akcja Netflix nie podoba polecam przesiąść się na TVP VOD. Tam was nikt podobnym wpisem ludziki nie skrzywdzi”. Z drugiej strony Netflix ma w ofercie sporo produkcji Telewizji Polskiej, które całkiem dobrze się oglądają. To kolejny dowód na to, że nacisk na różnorodność w każdym niemal aspekcie może zadowolić wszystkich.
* Zdjęcie główne: screen z filmiku www.facebook.com/netflixpolska