REKLAMA

Netflix zrobił nas w konia! I dał nam absolutnie fenomenalny serial inspirowany kultowym komiksem

Netflix ma w listopadzie świetną passę. Właściwie każdego tygodnia w ofercie serwisu pojawiał się co najmniej jeden znakomity serial sygnowany czerwonym logiem. W ten piątek swoją premierę miał wyczekiwany "Scott Pilgrim zaskakuje", którego sensu powstania - przyznaję - w ogóle nie widziałem. Ale teraz już wszystko rozumiem - i jestem zachwycony.

Netflix zrobił nas w konia! I dał nam absolutnie fenomenalny serial inspirowany kultowym komiksem
REKLAMA

Miłośnicy jakościowych seriali animowanych zostali w ostatnim czasie szczodrze obdarowani przez Netfliksa. Najpierw obłędny "Niebieskooki samuraj", a teraz... to. Produkcja "Scott Pilgrim zaskakuje" okazała się, wybaczcie, prawdziwie zaskakująca.

Jestem miłośnikiem komiksowego oryginału i wspaniałego filmu Edgara Wrighta - obrazu, który może nie starzeje się najlepiej i nieco rozminął się z wydźwiękiem źródła, ale wciąż sprawia mi sporo frajdy na wielu płaszczyznach. I choć od dłuższego czasu nie wracałem do żadnego z nich, tak nie czułem się zainteresowany wertowaniem tej historii po raz kolejny - tym razem w postaci animowanego serialu. Zapowiedzi Netfliksa, które sugerowały kolejny powrót do doskonale znanej opowieści, nie budziły we mnie dużego entuzjazmu - choć muszę przyznać, że nazwisko twórcy materiału źródłowego wśród twórców i scenarzystów (zgadza się: Bryan Lee O’Malley powraca!), Edgar Wright wśród producentów i ponowny angaż oryginalnej obsady to składowe, które siłą rzeczy budzą zainteresowanie. Gdy wreszcie nadszedł dzień premiery, zasiadłem przed ekranem z nieco mieszanymi uczuciami. I połknąłem całość za jednym posiedzeniem. Okazało się, że dałem się oszukać.

Uwaga: jeśli nie widzieliście jeszcze pierwszego odcinka - nie czytajcie dalej. Nie zagłębiam się wprawdzie w fabularne szczegóły, ale nawet powierzchowne streszczenie głównego wątku to spoiler sam w sobie.

Czytaj więcej o nowościach Netfliksa na łamach Spider's Web:

REKLAMA

Scott Pilgrim zaskakuje - recenzja serialu Netfliksa

Nowy "Scott Pilgrim" nie jest remakiem, a reinterpretacją - produkcją, która dekonstruuje wszystkie wcześniejsze wersje opowieści. Autor komiksu zdecydował się pójść w innym kierunku, z jednej strony snując stosunkowo zbliżoną opowieść, z drugiej - eksplorując zupełnie nowe tereny, modyfikując wątki, inaczej rozkładając akcenty. Netflix postawił na marketingowy trolling, któremu zawdzięczam tę fantastyczną niespodziankę. 

O’Malley zgrabnie wprowadził Pilgrima w rok 2023, udowadniając po raz kolejny, że jest twórcą niezwykle uważnym i spostrzegawczym, doskonale rozumiejącym charaktery pokoleń - wcześniej milenialsów, a teraz zetek. Nowa wersja komentuje bowiem poprzednie wątki ze współczesnej perspektywy kulturowej. Udało jej się połączyć intertekstualny, innowacyjny i humorystyczny urok starszych dzieł ze świeższym, korygującym poszczególne tropy podejściem.

Scott Pilgrim zaskakuje

Nie wątpię, że wielu odbiorców obrazi się na tę animację, biorąc pod uwagę pewną roszadę wśród kluczowych postaci. Oburzenie jest jednak bezsensowne - wszelkie zmiany wychodzą bowiem całości na dobre. Osobowości bohaterek i bohaterów stają się tu ciekawsze i bardziej złożone; każda próba scenopisarskiej rekonfiguracji satysfakcjonuje, tym bardziej, że żadna z modyfikacji nie pozbawia tytułu oryginalnej tożsamości; humor wciąż działa; elementy metą są przemyślane i mięsiste; obsada głosowa daje z siebie wszystko (Mary Elizabeth Winstead po prostu JEST Ramoną). Co więcej - całość traktuje swoich widzów jak inteligentnych, dojrzałych odbiorców - dzięki temu jest w stanie trafić do obu pokoleń. Słusznie - O'Malley nie mógł przecież zignorować faktu, że po nowego Pilgrima sięgną przede wszystkim ci, którzy zachwycali się komiksem za dzieciaka.

Co jednak najważniejsze: animacja w swoim rdzeniu pozostaje ze wszech miar ludzka - wręcz wzruszająca w nakreślaniu portretu dorosłych, ale wciąż jeszcze młodych ludzi. Nie muszę chyba dodawać, że tytuł zdecydowanie nie jest przeznaczony dla młodszych widzów - podejmowana w nim tematyka bywa zadziwiająco poważna. 

Oklaski należą się też wspaniałemu ożywieniu przez studio Science Paru statycznej dotychczas kreski, która łączy estetyczne konwencje gamingu z wpływami japońskich komiksów. Całość wygląda i brzmi świetnie, elektryzując dynamiką i wywołując uśmiech licznymi hołdami. 

REKLAMA

Komiksowy "Scott Pilgrim" wywarł potężny wpływ na kulturę popularną po 2010 roku.

Chcąc powrócić w roku 2023 jako coś więcej, niż jedynie odkurzony relikt, musiał zaproponować odbiorcom odświeżoną, odważną perspektywę - oraz, rzecz jasna, tonę pierwszorzędnej frajdy. Udało się. Znów się zakochałem. 

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA