REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Książki /
  3. Seriale

Dzisiaj być intelektualistą to znaczy oglądać seriale. Ale jeśli myślicie, że książki można lekceważyć, to jesteście w błędzie

Dyskusje dotyczące wyższości seriali nad książkami (lub vice versa) toczą się od dawna. Co tak naprawdę oznacza bycie współczesnym intelektualistą w kraju, który nie znosi tego słowa? Ostatnie dyskusje wokół 8. sezonu „Gry o tron” i „Czarnobyla” pokazują, że sprawa jest bardziej niż skomplikowana.

13.06.2019
8:32
seriale czy książki
REKLAMA
REKLAMA

W ostatnich kilku latach każdy z nas choć raz przeczytał gdzieś frazes, że żyjemy w złotej epoce seriali. Produkcje telewizyjne nigdy nie cieszyły się taką popularnością i renomą. Brak konta umożliwiającego oglądanie najważniejszych produkcji z legalnego źródła coraz częściej wyklucza daną osobę z dyskusji (ostatnie badania pokazuję, że przyzwyczajenia Polaków się systematycznie zmieniają). Wartość rynku VOD rośnie z każdym rokiem, dlatego kolejne firmy mają coraz większą ochotę na zagarnięcie części zysków.

I trudno im się dziwić, gdy spojrzy się na to, ile osób oglądało 8. sezon „Gry o tron”. A przecież to nie jedyna produkcja HBO, która w ostatnich miesiącach wywołała globalne poruszenie. Świetne oceny zbiera „Czarnobyl”. Fabularyzowana mini-seria sprawiła wręcz, że Polacy zaczęli gromadnie interesować się wycieczką na teren zamkniętej elektrowni atomowej. Takiego wpływu nie wolno lekceważyć, dlatego naprawdę nikt nie powinien kłócić się ze zdaniem, że współczesny intelektualista musi być na bieżąco z ważnymi serialami.

Nie ma tutaj znaczenia, że wiele osób nie chce być identyfikowanych z tym określeniem.

Bycie intelektualistą w dzisiejszych czasach zdecydowanie nie jest w modzie. Nie dość, że brzmi to okropnie pompatycznie, to w dodatku ma bardzo niejasne znaczenie. Współcześnie nie oznacza już przynależności do jasno wyróżniającej się grupy społecznej. Kwestie finansowe i geograficzne mają znaczenie (dostęp do kultury w małych miejscowościach wciąż jest bardzo utrudniony), ale w ostatnich kilku dekadach różne strony świata znacznie zbliżyły się do siebie.

seriale czy książki

Triumfy popkultury sprawiły, że część osób od razu zaczęła bać się nadejścia masowego kiczu, który zmiecie wysoką kulturę z powierzchni ziemi. Część tej obawy wiązała się z zastąpieniem książek właśnie przez kino i seriale. Niektórym osobom może się wydawać, że ten moment właśnie nadszedł. Czytelnictwo w Polsce utrzymuje się od lat na bardzo niskim poziomie, a seriale święcą triumfy. Budzi to w komentujących zwykle dwa odczucia. Albo pogardę wobec miałkich gustów większości, która odrzuciła książki na rzecz banalnej rozrywki, albo cichy rechot z odejścia przestarzałych książek do lamusa. Oba są absolutnie błędne.

Dobrze pokazuje to lista najpopularniejszych seriali i filmów w maju na HBO GO.

W pierwszej dziesiątce seriali znalazła się nie tylko „Gra o tron”, ale też dwie zakulisowe serie dokumentalne poświęcone temu dziełu. Drugie miejsce zajął „Czarnobyl”, a w czołówce uplasowały się także „Paragraf 22”, „Ślepnąc od świateł” i „Gomorra”. Co wynika z tego zestawienia? Paradoksalnie olbrzymia popularność literatury. Aż sześć tytułów jest ściśle powiązanych z książkowymi pierwowzorami, a siódmy to adaptacja komiksu. Opowieści oparte na tych ostatnich stanowią też dużą część filmowego TOP 10.

A przecież popularność to tylko część tej opowieści. Liczą się też reakcje widzów, a te w ostatnim czasie nader często mówiły... o wyższości powieści nad serialami. Finałowy sezon „Gry o tron” ogromnie zawiódł widzów, którzy natychmiast zwrócili się z nadzieją w stronę George'a R.R. Martina. I choć na kolejne części „Pieśni lodu i ognia” przyjdzie im poczekać, to wszyscy są przekonani, że książki poradzą sobie lepiej z zamknięciem tej historii. Dużo się ostatnio mówiło też o „Paragrafie 22”. Serial Hulu doczekał się pozytywnych ocen, ale właściwie wszyscy komentujący zgadzali się co do jednego - powieść Josepha Hellera jest zwyczajnie lepsza.

Stawianie seriali i książek w opozycji nie ma najmniejszego sensu. Trudno sobie wyobrazić dwa bliższe sobie światy.

REKLAMA

Każdy serial w swoim początkowym stadium był dziełem okołoliterackim. Dobry scenariusz napędza nawet te produkcje, które bardziej skupiają się na aspekcie wizualnym. A książki nadal stanowią olbrzymią inspirację dla twórców nowych mediów i bazę dla kolejnych dzieł. Współczesna rzeczywistość stale powiększa istniejący zasób informacji i liczbę rozmaitych bodźców. Obecnie znacznie trudniej usiąść do mającej 800 stron powieści, a przy takim nagromadzeniu nowych produkcji niedługo podobny problem będzie z oglądaniem seriali.

Nie oznacza to jednak, że powinniśmy odrzucać książki, filmy, muzykę lub cokolwiek innego na rzecz takiego czy innego rodzaju rozrywki. Popkultura XXI wieku jest niezwykle wszechstronna i tacy muszą być też jej odbiorcy. Czy można nie czytać książek i być nowoczesnym intelektualistą? Może, ale wtedy 8. sezon „Gry o tron” faktycznie byłby dla takiej osoby pożegnaniem z Westeros, a kto chciałby takiego końca? To samo można powiedzieć też o serialach w kontekście „Czarnobyla” czy filmach związanych z Marvelem. Dopóki z własnej woli nie wykluczamy jakiejś części kultury, choćby bez spróbowania, dopóty każdy z nas siłą rzeczy będzie mógł tytułować się intelektualistą. Bez względu na to jak nieznośnie to brzmi.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA