Co by nie mówić o grach opartych na filmowych hitach - programiści czy to słońce, czy deszcz - na kilka miesięcy przed ich premierą robią graczom papkę z mózgu opowiadając o nadchodzącej produkcji niestworzone historie. Pracownicy 7 Studios odpowiedzialni za słabe Fantastic 4, koszmarne Pirates of Caribbean: Legend of Jack Sparrow i zupełnie zapomniane (i słusznie, i słusznie) Charlie's Angels Angel X przynajmniej mają na tyle uczciwości wobec siebie i graczy, aby nie karmić ich bajkami na temat planowanej na czerwiec tego roku gry Shrek: the Third.
Szczerze mówiąc gdyby nie wydane niedawno demo można by pomyśleć, że tytuł, najzwyczajniej w świecie, nie powstaje, programiści przysnęli i okazja do napełnienia portfeli przeszła im koło nosa. Tak się jednak nie stało. A szkoda, bo Shrek Trzeci to kwintesencja tego, co w "filmówkach" najgorsze.
Harold ostatecznie zaakceptował zięcia, jednak w obliczu straszliwej choroby żabiego króla - Shrek i Fiona stanęli przed koniecznością zadecydowania o przyszłości Zasiedmiogórogrodu. I choć sympatyczny ogr bardzo się starał - co niespecjalnie dziwi, okazało się, na władcę nadaje się jak worek ziemniaków. Pojawia się jednak postać Artiego, zbuntowanego siostrzeńca Lillian, który z chęcią obejmie tron królestwa i oto wyrusza kolejna wyprawa w stałym, trzyosobowym składzie Shrek, Osioł i Kot w Butach. Tymczasem sfrustrowany Książę z bajki przeprowadza zamach stanu. Fiona organizuje ruch oporu mając nadzieję, że uda jej się powstrzymać wroga do czasu powrotu męża. W jakiej kondycji jest studio Dreamworks i jak zakończy się przygoda dowiemy się ponoć już w czerwcu, na który planowana jest polska premiera obrazu.
Trudno powiedzieć w jakim stopniu komputerowy Shrek: the Third opiera się na filmowym pierwowzorze. Akcja dema przenosi nas do Doków Zasiedmiogórogrodu, gdzie cała trójka bohaterów przedzierając się przez tłumy przeciwników próbuje dotrzeć do statku. Po krótkim monologu Kota w butach przejmujemy kontrolę nad Shrekiem. Jest... cóż - nie przymierzając - biednie. System walki z jak najbardziej ludzkimi wrogami, którzy pojawiają się na ekranie niemal od pierwszej sekundy ogranicza się do klawisza odpowiedzialnego za "zwykłe" pranie po gębach i drugiego, reprezentującego odpowiednio mocniejszy cios, którego energię można zresztą kumulować trzymając przycisk przez kilka sekund. Cała "zabawa" (cudzysłów jak najbardziej zamierzony) ogranicza się więc do wciskania naprzemian dwóch guzików, a czasem (gdy dopisze szczęście) wykańczania przeciwników czymś na kształt wyjątkowo taniego fatality (za które odpowiedzialny jest trzeci klawisz). Ani to pasjonujące, ani specjalnie satysfakcjonujące.
Uatrakcyjnieniem miało być może wprowadzenie do gry drugiej grywalnej postaci - Kota w butach. Choć w demie kierujemy nim przez zaledwie kilka sekund - wyraźnie widać, że poza animacją, w zasadzie niewiele różni się od ogra. Ten sam system walki, podobne możliwości i wreszcie, równie nieciekawa zabawa. Szkoda, bo mogło to wnieść jakiś powiew świeżości do gry.
Naszym poczynaniom towarzyszy zapętlony w nieskończoność kawałek, który po minucie się zapomina, po dwóch pragnie wyłączyć, a po trzech - robi to. Niestety - efekty dźwiękowe również pozostawiają wiele do życzenia. Niska jakość i brak odgłosów towarzyszących uderzaniu przez Shreka przeciwników (a żeby tylko ich!) wcale nie zachęcają do zabawy. Podobnie jak problemy ze sterowaniem. Nie, nie - wciąż jest bajecznie proste w swej rachityczności, ale ciągłe zmiany perspektywy sprawiają, że gra wariuje, zaś pomimo, że wyraźnie rozkazujemy naszemu bohaterowi biec naprzód, ten cofa się, albo, ni z gruszki, ni z pietruszki - skręca w lewo, czy prawo. Szczególnie problematyczne jest to podczas walki.
Aby tę przegrać, tak na marginesie, naprawdę trzeba się bardzo postarać. Gra jest nawet nie tyle prosta, co prostacka. A mówię to po naprawdę krótkiej wersji demonstracyjnej, która jednak, znając dokonania studia i charakter rozgrywki - doskonale podsumowuje to, co znajdziemy w finalnej wersji. Shrek the Third jawi się jako produkcja nudna, bezsensowna już w założeniach, brzydka i fatalnie udźwiękowiona. Jeżeli jakimś cudem ten gniot wejdzie na polskie półki sklepowe - nie dotykać nawet, gdyby rozdawali za darmo. Sporo do życzenia pozostawia nawet... czcionka pojawiających się na ekranie napisów. Chyba lepiej oszczędzić sobie rozczarowania, a zyskany w ten sposób czas spożytkować na coś bardziej przyjemnego. Choćby na wizytę w kinie, bo filmowy Shrek Trzeci zapowiada się naprawdę pysznie.