"The UnderDoggs" to film familijny dla dorosłych. Tak, dobrze czytacie

Inspiracją do powstania tego filmu była Futbolowa Liga Młodych, którą Snoop Doogg założył w 2005 r., aby dzieciaki, bez względu na rasę, religię i pochodzenie, nauczyli się kanonu wartości poprzez sport i pracę zespołową. "The UnderDoggs" mogłoby więc być udramatyzowaną wersją serialu dokumentalnego Netfliksa na ten temat "Trener Snoop". Raper potrzebowałby jednak takiego projektu, jak kolejnej płyty reggae w swoim dorobku. Dlatego scenarzyści Isaac Schamis i Danny Segal w głębokim poważaniu mają tu prawdziwą historię. Stawiają na czysty eskapizm, serwując nam komedię familijną z kategorią wiekową "R".

"R-ka" na pewno nie pochodzi w tym wypadku od rewolucji. To po prostu ubarwiona wulgaryzmami sztampa do niedzielnego kotlet. Gdyby obedrzeć ją ze wszystkich przekleństw, dostalibyśmy kolejną opowieść o byłej gwieździe sportu, niechętnie podejmującej się trenowania podrzędnej drużyny młodzików. Snoop Dogg wciela się tu w Jaycena "Two-J's" Jenningsa, który na samym początku informuje nas, że Ameryka kocha co prawda underdogów, ale jeszcze bardziej kocha urodzonych zwycięzców, takich jak on. Poprawka: Ameryka kocha patrzeć, jak takie dupki przebijają się swoim łbem przez dno, aby przepracować swoje problemy. I to właśnie dzieje się z głównym bohaterem.

Więcej o nowościach Amazon Prime Video poczytasz na Spider's Web:

Two-J's żyje przeszłością, kiedy to był na ustach wszystkich. Teraz pamięta o nim jedynie dziennikarz, który wbija mu szpilę przy każdej możliwej okazji. W wielkim domu udekorowanym w stylu późnego Kanye Westa nagrywa więc podcasty, licząc, że dostanie własny program w telewizji. Opinia publiczna jednak za nim nie przepada. Po kłótni z agentem i zwyzywaniu przypadkowych osób kasuje swoją lśniącą brykę. Sędzina, a przy okazji nienawidząca go była, skazuje go na prace społeczne w rodzinnej dzielnicy, gdzie bieda piszczy jak ścierane korki. Gdy tylko tam przyjeżdża, zaraz jakiś typ przykłada mu broń do skroni i żąda kluczyków do podrasowanej fury. "Chłopaki z sąsiedztwa"? Raczej ich parodia, "Chłopaczki z sąsiedztwa", bo złodziejem okazuje się dawny kumpel głównego bohatera.

Two-J's chce jak najszybciej pozbyć się pomarańczowej kamizelki, ale pewnego dnia trafia na grupę dzieciaków szykujących się do treningu. Matką jednego z chłopaków okazuje się jego była (inna, nie sędzina), piękna, jak wtedy gdy ją zostawił. Szuka więc sposobu, aby się z nią spiknąć. W trenowaniu lokalnej drużyny dostrzega szansę, aby ponownie się z nią spiknąć i przy okazji podnieść swoje notowania w mediach społecznościowych. Problem do przepracowania: egocentryzm. Przypominam, że to wciąż film familijny. Musi nieść ze sobą jakieś proste przesłanie, nawet jeśli Snoop Dogg w rzucaniu elokwentnych bluzgów, jest niemal tak dobry, jak w kręceniu jointów (nie ważcie się włączać produkcji z polskim lektorem).

Stojący za kamerą Charles Stone nie wstydzi się rodowodu swojego filmu. On się z niego śmieje, kiedy kumpel głównego bohatera wspomina "Potężne Kaczory". To w końcu identyczna opowieść. Tutaj nie ma przełamywania schematów, więc fabuła leci do bramki z góry ustaloną trajektorią. Twó-J's z czasem zżywa się z chłopakami - nadaje im kozackie ksywki, kupuje wypasione koszulki, odkrywa wstydliwe tajemnice i wreszcie zaprasza do swojej chaty. To ostatnie kończy się akurat pijactwem i sikaniem do basenu. Niewybrednymi żartami twórcy podrasowują tu konwencję filmu familijnego, żeby metafora piłki jako cycka mogła prowadzić do rozmowy o seksualnej zgodzie.

Wszystko, co dzieje się na ekranie, widzieliśmy już wielokrotnie. Chociaż bez wulgaryzmów, to często w o wiele lepszym wydaniu. "The UnderDoggs" mają jednak coś, czego inne produkcje tego typu nie posiadają: Snoop Dogga. Ze swoją wychudzoną sylwetką raper nie wygląda co prawda, jak była gwiazda futbolu, ale ewidentnie na planie bawił się tak dobrze, że wy podczas seansu też będziecie.

"The UnderDoggs" obejrzycie na Amazon Prime Video.