REKLAMA

Usuwanie „W pustyni i w puszczy” nic nie da, chociaż rasizm w polskiej kulturze jest obecny

Sprawa George'a Floyda poruszyła ludzi mieszkających również w Polsce. Dlatego w ramach walki z rasizmem pojawiła się propozycja usunięcia „W pustyni i w puszczy” z kanonu lektur szkolnych. Nie ma wątpliwości, że w powieści Sienkiewicza, „Murzynku Bambo” czy „Jądrze ciemności” znajdują się elementy rasistowskie. Ale czy pozbywanie się ich to na pewno dobry pomysł?

w pustyni i w puszczy rasizm
REKLAMA
REKLAMA

Nie ma najmniejszych wątpliwości, że George Floyd stanie się na wiele lat symbolem panującego w Stanach Zjednoczonych rasizmu i systemowej przemocy wobec Afroamerykanów. Sprawa mężczyzny zmarłego po brutalnej interwencji policji wywołał protesty i zamieszki, a w innych krajach po raz kolejny pobudziła dyskusję o ich własnych grzechach. Nie brakuje ich również w Polsce, choć mimo wszystko na marginesie bieżących rozgrywek politycznych i problemów z pandemią koronawirusa. Powodów takiego stanu rzeczy jest kilka.

Polska nigdy nie była morską potęgą, a okres najbardziej wzmożonego kolonializmu upłynął naszym rodakom pod znakiem własnego zniewolenia i późniejszych finansowych problemów II RP. W znacznym stopniu ominęły więc nas późniejsze dyskusje o post-kolonialnej winie, niewolnictwie czy rasizmie skierowanym przeciwko Azjatom. W dużej mierze dlatego olbrzymia grupa Polaków uważa, że problem rasizmu nas nie dotyczy, a nasza ojczyzna zawsze była bastionem tolerancji. Oczywiście w ten sposób wygodnie pomijają szowinizm kierowany w stosunku do Litwinów, Ukraińców, Białorusinów, Tatarów czy Żydów, ale przynajmniej ich sumienia są czyste. A zważywszy, że te same osoby zazwyczaj nie mają nic przeciwko stereotypom na temat osób czarnoskórych, to zapewne taki stan rzeczy nie powinien nikogo dziwić.

Wszystko to sprawia jednak, że rasa nadal stanowi drobny ułamek tematów podejmowanych przez polską kulturę.

W kanonie rodzimej literatury możemy znaleźć zaledwie garstkę utworów zainteresowanych choć odrobinę tą kwestią. Na pierwszy plan wychodzą oczywiście wierszyk Juliana Tuwima „Bambo”, powieści Josepha Conrada „Jądro ciemności” i „Lord Jim” oraz skierowana do młodzieży książka w „W pustyni i w puszczy” Henryka Sienkiewicza. O rasizmie mówi się trochę również przy okazji Holocaustu i jednego z dwóch wymiarów antysemityzmu, ale również wtedy bardzo wybiórczo. Wiele lepiej nie jest wcale, gdy spojrzymy na listę lektur zagranicznych, bo tam również boleśnie brakuje skoncentrowanych na rasizmie pozycji.

w pustyni i w puszczy rasizm class="wp-image-410992"
Foto: Alexandre Dumas

Nie wspominając nawet o tym, z iloma autorami o kolorze skóry innym niż biały polscy uczniowie mają okazję się w 2020 roku zetknąć. Ta statystyka wypada bowiem jeszcze gorzej. Nie licząc twórców antycznych, można się tam doszukać jednego jedynego Alexandre'a Dumasa. To oczywiście do pewnego stopnia wynik szerszego problemu polskiego kanonu lektur szkolnych, który na dobrą sprawę kończy się w latach 80. i całkowicie ignoruje ostatnie 40-50 lat światowej kultury.

Inny problem, że „W pustyni i w puszczy” czy „Jądro ciemności” bezsprzecznie zawierają elementy rasistowskie.

Szczególne razy lecą od dawna w kierunku utworu Henryka Sienkiewicza i słynnej postaci Kalego. Również teraz przy okazji sprawy George'a Floyda pojawiły się głosy o usunięcie „W pustyni i w puszczy” z listy lektur. Katarzyna Fijołek, polonistka ze szkoły podstawowej w Sochaczewie wysłała do ministra edukacji Dariusza Piontowskiego petycję w tej sprawie. Opublikowała ją także w internecie. Inicjatywa zebrała do tej pory 1903 podpisy (znajdziecie ją TUTAJ).

Jeden z najpopularniejszych polskich pisarzy nigdy nie cieszył się szczególnymi względami części literackiego środowiska, dlatego w stosunku do niego zdecydowanie częściej wnoszono oskarżenia o rasizm. Joseph Conrad mógł zawsze liczyć na większą pobłażliwość wśród rodzimych badaczy, bywał za to zażarcie krytykowany w Afryce i USA. W obu utworach można jednak bez większych problemów znaleźć rasistowskie wstawki:

Oczywiście kolonialnych uprzedzeń bohaterów nie należy utożsamiać jednoznacznie z poglądami autorów. Sienkiewicz i Conrad patrzyli zresztą na sprawy Afryki zupełnie inaczej.

W „W pustyni i w puszczy” widać traktowanie Afrykanów przeważnie jako naiwnych idiotów, których europejska cywilizacja musi schrystianizować. U Conrada podobne mrzonki na temat zbawczej roli białego człowieka zostają zrównane z ziemią. Antykolonialne nastawienie „Jądra ciemności” sprawiło zresztą, że do dzisiaj trwają spory, czy to na pewno książka rasistowska.

Takie stawianie sprawy faktycznie wydaje się zbyt prostackie, ale jednocześnie trudno oprzeć się wrażeniu, że w Polsce całkowicie lekceważy się ten wątek podczas omawiania powieści Conrada. Jest coś bardzo niepokojącego w sytuacji, gdzie grupa najważniejszych polskich conradoznawców (byłem tego świadkiem kilka lat temu) wprost kpi i deprecjonuje słynny esej Chinuy Achebe, czyli najważniejszego afrykańskiego pisarza XX wieku i nieugiętego przeciwnika „Jądra ciemności”. Bo przecież czym to się różni od mówienia czarnoskórej osobie, że słowo „Murzyn” jej nie obraża, nawet gdy czuje się obrażona?

Usuwanie z kanonu lektur o zabarwieniu rasistowskim to jednak olbrzymi błąd i wyraz cancel culture.

Uczniowie polskiej szkół o rasie i rasizmie czy kwestii kolonializmu prawie nie usłyszą. Czy naprawdę mądrym wyjściem jest wycofywanie z listy lektur tych kilku pozycji, które dotykają problemu? Wbrew temu, co twierdzi wielu Polaków sprawa rasizmu jest jedną z najważniejszych w XXI wieku. I dotyka bezpośrednio również nas. Usuwanie negatywnych przykładów to nie jest jednak wartościowy sposób uczenia dojrzałych obywateli.

REKLAMA

„W pustyni i w puszczy”, „Jądro ciemności” czy „Bambo” powinny zostać w kanonie, ale zmienić się powinno ich omawianie. Najwyższy czas odejść od systemowych uników i udawania, że nie ma w nich nic niewłaściwego. Warto pokazywać literacki kunszt (w utworze Conrada zdecydowanie wyższy niż w dwóch pozostałych przypadkach), ale pokazywać też ze współczesnej perspektywy bardziej problematyczne elementy.

Oczywiście warto by do tego wszystkiego dorzucić też omawianie kilku czarnoskórych autorów, by wspomnieć Achebe, Chimamandę Ngozi Adichie czy Zadie Smith. Zostawienie wszystkiego w rękach globalizacji i twierdzenie, że jak ktoś chce posłuchać o rasizmie, to może włączyć amerykański serial, to nie jest żadne wyjście. Ale całkowite zamknięcie na międzynarodową literaturę spycha nas do intelektualnego zaścianka.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA