REKLAMA

Gdzie obejrzeć "Wojownicze Żółwie Ninja: Zmutowany chaos"? Ta animacja zasłużyła, aby ją poznać

Zdradź mi imię swojego ulubionego Żółwia Ninja, a powiem ci, kim jesteś. Serio! Wojownicze gady wielkimi zgłoskami zapisały się na kartach popkultury i nie ma chyba na świecie człowieka, który by o nich nie słyszał. Niedawno ponownie zaatakowały kina i niesłusznie zostały przegapione przez widzów.

wojownicze żółwie ninja animacja co obejrzeć
REKLAMA

To nie jest tak, że nikt nie chciał oglądać "Wojowniczych Żółwi Ninja: Zmutowanego chaosu". Filmowi niewiele zabrakło, aby stać się box offisowym sukcesem. Przy budżecie wynoszącym 70 mln dolarów musiał w tym celu zarobić na całym świecie przynajmniej 200 mln. Licznik zatrzymał się jednak na sumie przekraczającej 180 mln. Powodu takiego stanu rzeczy można doszukiwać się w kilku czynnikach, ale na pewno nie w samej jakości produkcji.

"Wojownicze Żółwie Ninja: Zmutowany chaos" miały pecha. Przede wszystkim ich premiera przypadła na początek strajku aktorów, którzy nie mogli brać udziału w promocji filmu. Poza tym weszły na ekrany kin dosłownie chwilę po "Barbenheimerze". Widzowie nie mieli więc w sobie tyle energii, aby po podwójnym seansie "Barbie" i "Oppenheimera" interesować się jeszcze innymi produkcjami. Przy szalejącej inflacji, każdy przecież jest ostrożny z wydawaniem pieniędzy na rozrywki.

Więcej o "Wojowniczych Żółwiach Ninja" poczytasz na Spider's Web:

REKLAMA

Wojownicze Żółwie Ninja - gdzie obejrzeć animację?

Może też widzowie nie byli przekonani do nowych "Wojowniczych Żółwi Ninja", bo nasze ostatnie spotkania z tytułowymi bohaterami były... cóż, dziwne. W filmach aktorskich z 2014 i 2016 roku brakowało uroku najntisowych produkcji z ich udziałem, a w animowanej "Ewolucji" ewoluowały aż za bardzo. "Zmutowany chaos" podchodzi jednak do nich już zupełnie inaczej. Oddaje żółwiom co żółwiowe, a nawet to, co utraciły, na co mało kto w czasie ich długiej kariery rzadko zwracał uwagę - nastoletniość.

Donatello, Michelangelo, Leonardo i Raphael są tu zmutowanymi młodzikami. Lubią oglądać filmy dla młodzieży, jeść pizzę i rozrabiać, czym wprawiają w przerażenie opiekującego się nimi szczura Splintera. Karmieni produkcjami superbohaterskimi pewnego dnia postanawiają pójść śladem swoich idoli i wyjść z kanałów, aby ratować świat. Idzie im to niezręcznie, ale z czasem się wyrabiają. I dobrze, bo Nowemu Jorkowi zagraża Superfly - mucha przemawiająca w oryginale głosem Ice Cube'a, która w pewnym momencie rapuje (w kinach nie mogliśmy tego jednak usłyszeć, bo dystrybutor zdecydował się wprowadzić produkcję na ekrany tylko z polskim dubbingiem).

"Wojownicze Żółwie Ninja: Zmutowany chaos" to kino inicjacyjne podjęte z werwą bezpardonowego akcyjniaka. Sceny są pomysłowe i widowiskowe, a pędząca na pęknięcie skorupy akcja prowadzi nas prosto do nawalanki kaiju. Dzieje się tu dosłownie wszystko. Zgodnie z tytułem na ekranie panuje chaos, aczkolwiek jest całkowicie kontrolowany.

Ten film ma charakter, którym nie mogą pochwalić się kolejne taśmowo produkowane animacje Disneya i Pixara. Kreska wydaje się niedbała, na ekranie nie brakuje brudu. Jeśli chciałoby się do czegoś przyrównać estetykę nowych "Wojowniczych Żółwi Ninja" należałoby wskazać "Spider-Mana: Poprzez multiwersum". To ten sam styl, ten sam efekt i ten sam pazur. Wszystko to czyni "Zmutowany chaos" filmem samoświadomym i porywającym. Zresztą sami możecie się o tym przekonać, bo prosto z kinowych ekranów trafił na VOD. Oby tam narobił większego szumu.

"Wojownicze Żółwie Ninja: Zmutowany chaos"- gdzie je obejrzeć?

REKLAMA

Wojownicze Żółwie Ninja: Zmutowany chaos - premiera online - co obejrzeć?
REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA