Kurz po "Barbenheimerze" jeszcze nie opadł, a widzowie już tłumnie pędzą na kolejne filmy. Dwa tytuły, które zadebiutowały w zeszłym tygodniu, cieszą się niespodziewaną popularnością. Czy to oznacza, że kino w końcu odżyje?
Czyżby "Barbenheimer" obudził widzów z letargu? Oczywiście, "Barbie" i "Oppenheimer" to nie pierwsze hity tego roku, bo parę miesięcy temu kina zawojowało "Super Mario Bros.", które zarobiło na całym świecie ponad 1,352 mld dolarów - najwięcej ze wszystkich dotychczasowych premier. Jak się jednak okazało, ten wyjątek reguły nie rozpoczął. Publiczność olała bowiem późniejsze wysokobudżetowe widowiska. Nie porwał ich ani "Indiana Jones i artefakt przeznaczenia" (zarobił 368 mln dolarów), ani tym bardziej "The Flash" (268 mln dolarów), ani nawet - i tu zaskoczenie - Tom Cruise biegający w "Mission: Impossible - Dead Reckoning - Part One" (niecałe 494 mln - żeby na siebie zarobić potrzebuje dobić do 800 mln).
"Barbie" przerwała złą passę dotychczasowych blockbusterów, bo po minionym weekendzie jako druga tegoroczna premiera dołączyła do klubu miliarderów. "Oppenheimerowi" udało się natomiast przekroczyć granicę opłacalności, która przy budżecie 100 mln dolarów wynosiła 400 mln dolarów. Megalomańska biografia tytułowego fizyka sygnowana nazwiskiem Christophera Nolana w tym momencie ma na swoim koncie ponad pół miliarda dolarów. Jak się okazuje w blasku sukcesu "Barbenheimera" opalają się teraz kolejne filmy.
Czytaj także:
- "Barbenheimer" już obejrzany? Oto podobne filmy, które znajdziesz w streamingu
- Sprzedaż biletów na "Barbenheimer" poszybowała. Tak widzowie wyznają swoją miłość do kina
- "Barbie" i "Oppenheimer" już weszli do swoich narożników. Który film wygrywa "Barbenheimera"?
- Olać "Barbie" i "Oppenheimera". To będzie najlepszy blockbuster tych wakacji
Nie tylko "Barbenheimer" - widzowie wracają do kin
Po tak dużych premierach jak "Barbie" i "Oppenheimer" ryzykowne mogło się wydawać wprowadzanie na ekrany kin kolejnych blockbusterów. W końcu nawet po tych paru tygodniach widzowie wciąż jeszcze nimi żyją - rozmawiają o nich, media o nich piszą. Mogliby nie mieć jeszcze ochoty rzucać pieniędzmi w nowe tytuły. A tu niespodzianka, bo na fali popularności "Barbenheimera" płyną teraz megalodony z Jasonem Stathamem na grzbiecie. Otwarcie "Mega 2" przebiło bowiem oczekiwania. W samych Stanach Zjednoczonych film zarobił co prawda tylko 30 mln dolarów, ale z całego świata zebrał już 142 mln dolarów. To więcej niż wynosił jego budżet przed podliczeniem kosztów marketingu - 129 mln dolarów.
Do sukcesu "Mega 2" jeszcze trochę, bo żeby film okazał się hitem musi zarobić ok. 380 mln dolarów. O ile jednak zainteresowanie produkcją drastycznie nie spadnie, nie będzie z tym większego problemu. W globalnym box offisie minionego weekendu jest drugim po "Barbie" najpopularniejszym tytułem. Przebił jednak "Oppenheimera", który okupuje miejsce trzecie.
"Meg 2" nie jest jedynym filmem, który w miniony weekend zaliczył zaskakująco dobre otwarcie (choć w tym wypadku mówimy o otwarciu pięciodniowym). Na pierwszych rynkach, na których pojawiły się "Wojownicze Żółwie Ninja: Zmutowany chaos", zarobiły łącznie ponad 51 mln dolarów. Ich budżet wynosił ok. 70 mln, a biorąc pod uwagę pozytywne recenzje, szybko osiągną pułap opłacalności.
Meg 2 i Wojownicze Żółwie Ninja - jeszcze wyjątki, czy już reguła?
Być może zarobki "Mega 2" i "Wojowniczych Żółwi Ninja: Zmutowanego chaosu" nie są na pierwszy rzut oka imponujące, ale warto tu wziąć pod uwagę, że filmy te nie tylko musiały mierzyć się z niesłabnącą popularnością "Barbenheimera". To też pierwsze tytuły, które w pełni odczuły konsekwencje trwającego właśnie strajku aktorów. Gwiazdy i influencerzy nie mogli bowiem - jak to zazwyczaj ma miejsce - promować produkcji przez trzy tygodnie przed ich premierą.
To musi wybrzmieć: biorąc pod uwagę wydłużający się cień popularności "Barbenheimera" i brak standardowej formy promocji, wyniki z otwarcia "Mega 2" i "Wojowniczych Żółwi Ninja: Zmutowanego chaosu" muszą robić wrażenie. Pozostaje więc tylko trzymać kciuki, aby to nie była ta jedna jaskółka, co wiosny nie czyni, tylko na dobre już rozbudzenie widzów z dotychczasowego letargu.