Jeśli w okresie dojrzewania buszowaliście po wypożyczalniach VHS, zapewne dobrze ten film znacie. Jeśli nie, zapytajcie rodziców. Oni wam potwierdzą, że zarzynali kasety z "Wykidajłą". Dzisiaj z łatwością znajdziecie produkcję w streamingu. Gdy ją obejrzycie, będziecie się modlić, żeby Amazon nie zepsuł zbliżającego się wielkimi krokami remake'u.
"Wykidajło" to na dobrą sprawę film z Chuckiem Norrisem bez Chucka Norrisa. W główną rolę wciela się Patrick Swayze, który jakieś dwa lata wcześniej porwał widzów do tańca w "Dirty Dancing". Tutaj natomiast kopie tyłki niezgorzej niż "Strażnik Teksasu". Gra ochroniarza mającego zaprowadzić porządek w pewnej spelunie. Na ten przybytek o niechlubnej reputacji chrapkę ma miejscowy gangster w białych rękawiczkach. Dalton nie trzęsie jednak przed nim portkami i skutecznie rozprawia się z jego kolejnymi minionami.
Pełno w "Wykidajle" jest barowych bójek, bo scenarzyści Lance Hill i Hilary Henkin chętnie korzystają z tropów gatunkowych westernu. Dalton ma w sobie coś z kowbojów granych przez Clinta Eastwooda, ale bliżej mu jednak do twardzieli kina akcji lat 80. Po seansie będziecie chcieli być tak cool. To facet, który z pewnością siebie obserwuje, co się dzieje dookoła niego i nigdy nie zapomina o dobrych manierach. Jak sam mówi, jest miły, dopóki nie przestaje być miły. Jak ktoś się niewłaściwie zachowuje, zaraz spierze go na kwaśne jabłko. Oczywiście, nie jest niezniszczalny. Jego ciało pokrywają liczne blizny i ciągle pojawiają się nowe. Ból mu nie przeszkadza. Nawet przy zakładaniu szwów nie chce miejscowego znieczulenia, czym zdobywa serce uroczej lekarki.
Ze Spider's Web dowiesz się, co jeszcze warto obejrzeć w streamingu:
Wykidajło - film w streamingu na weekend
Dalton nie jest twardy, bo jest twardy. Jakąś psychologię postaci tu jednak znajdziemy. W końcu główny bohater walczy z własnymi demonami, grzechami z przeszłości. On się boi samego siebie, tego do czego jest zdolny. W dodatku to przecież magister filozofii. Co prawda "Wykidajło" powstał już u schyłku lat 80., kiedy Ronald Reagan opuszczał Biały Dom, ale to wciąż film na wskroś ejtisowy. Ze wszystkimi tego zaletami i wadami. On za wszelką cenę musi być fajny, w znaczeniu w jakim ówczesne Hollywood pojmowało bycie fajnym.
"Wykidajło" to kino opływające testosteronem. Jego poziom zdecydowanie podnosi tu obecność Sama Elliota, który wciela się w Wade'a Garretta - mentora głównego bohatera. O ile w przypadku Daltona twórcy wprowadzają jakieś komplikacje psychologiczne, on jest już typowym oldschoolowym twardzielem. Utyka, ale potrafi spuścić niezły łomot. Lubi się przekomarzać i nie okazuje słabości. Wyjątkowo magnetyzująca postać. Aż szkoda, że nie ma go w filmie więcej.
Jasne, "Wykidajło" to naciągana głupotka, męska fanaberia z lat 80. Nawet jednak dzisiaj przyjemna w oglądaniu. Swoją siłę opiera na skrzących się humorem dialogach i kolejnych atrakcjach. Faceci kozaczą, dziewczyny tańczą w rytm granej na żywo muzyki Jeff Healey Band i nieuzasadnionego spaceru z gołym tyłkiem nie brakuje. Najważniejsze są jednak sceny akcji. Może i nie wyglądają, jak sekwencje, do których przyzwyczaiły nas współczesne blockbustery, ale wciąż potrafią ująć swoją prostotą i choreografią. To film dynamiczny i przesadzony w kontrolowany sposób. Skupia się na dostarczeniu rozrywki, zdając sobie sprawę z tego, czym w swej istocie jest. W tym tkwi jego największy urok.
"Wykidajło" nawet po ponad 30 lat od swojej premiery trzyma się całkiem nieźle. Czy potrzebuje aktualizacji, która w przyszłym tygodniu ma trafić na Amazon Prime Video? Miałem już okazję obejrzeć "Road House" z Jakiem Gyllenhaalem w roli głównej. Na razie zdradzę tylko, że jest to co prawda remake niepotrzebny, ale wspaniały.
"Wykidajłę" obejrzysz na Amazon Prime Video. "Road House" zadebiutuje na platformie 21 marca.