REKLAMA

Nowy film fantasy Netfliksa obudził mój głód. Chcę więcej

„Dama”, amerykański obraz dark fantasy w reżyserii Juana Carlosa Fresnadilli i na podstawie scenariusza Dana Mazeau - miał być zapewne gęstym akcyjniakiem w fantastycznym settingu. A zatem czymś, co Hulu obiecywało swoją „Księżniczką” z 2022 r., która ostatecznie nie spełniła pokładanych w niej oczekiwań, oferując bardzo przeciętną rozrywkę. Niestety, „Dama” nie poradziła sobie z tym zadaniem lepiej.

dama netflix film 2024 recenzja opinie damsel millie bobby brown
REKLAMA

„Dama” (tyt. oryg. „Damsel”) proponuje dość klasyczny gatunkowo fabularny punkt wyjścia: oto młoda dziewczyna godzi się na aranżowane małżeństwo, by pomóc swoim bliskim. Wszystko to, rzecz jasna, podbite potężną dawką emancypacyjnego nerwu - Elodie (Millie Bobby Brown) nie jest bowiem kolejną damą w opałach, która cierpliwie poczeka na ratunek ze strony szlachetnego, męskiego wybawcy. Tym razem wybawcy brak, a cudowny książę okazuje się zwykłym dupkiem. Zapomnijcie o romansach i baśniach - Fresnadillo skupia się na akcji i przetrwaniu, okalając je fantastycznym smoczym oddechem. Elodie zostaje bowiem poświęcona właśnie smokowi, za co odpowiada wspomniany książę - ten spycha bohaterkę w przepaść, na dnie której czeka na nią bestia. Dziewczynie jako pierwszej udaje się przeżyć porzucenie w czeluści, ale to dopiero początek długiej drogi i festiwalu prób przechytrzenia kreatury.

Czytaj więcej o nowościach Netfliksa w Spider's Web:

REKLAMA

Dama: recenzja filmu Netfliksa

Wspominana na początku tekstu „Księżniczka” od Hulu w reżyserii Le-Van Kieta opowiadała historię młodej królewny, która odmawia poślubienia socjopaty, z którym ją zaręczono. W efekcie dziewczynę zamknięto w wieży, a wzgardzony zalotnik postanowił przejąć tron jej ojca w bardziej krwawy sposób - wówczas grana przez Joey King księżniczka postanawia wyrąbać sobie drogę ucieczki i ocalić królestwo. Obraz był właściwie pozbawiony fabuły i skupiał się na sekwencjach akcji - te, choć mocno cięte w montażu, prezentowały się całkiem nieźle. Choreografia była pomysłowa i nieźle rozplanowana; reżyserom zależało, by aktorka o drobnej budowie ciała pokonywała wrogów dzięki swoim zdolnościom i przebiegłości; księżniczka musiała jakoś nadrobić kwestię fizycznych dysproporcji. Całość wyszła co najwyżej przyzwoicie, ale nawet przez moment nie zbliżyła się do finezji czy jakości najlepszych współczesnych akcyjniaków utrzymanych w podobnej konwencji. O „Johnie Wicku” nie wspominając.

„Damę” ze wspomnianym filmem łączą sami-bajkowy świat, akcja (choć jej typ się różni) i bohaterka, która musi wziąć sprawy w swoje ręce. Obie opowieści nie aspirują do bycia czymś ambitniejszym, skupiając się raczej na staraniach zapewnienia widzowi rozrywki i satysfakcji w finale - dekonstruują fantastyczno-baśniowe konwencje, pozwalając heroinom osobiście zadbać o siebie i bliskich. Na tym jednak podobieństwa się kończą.

REKLAMA
Dama - Netflix

Po pierwsze, morderczej „Księżniczce” w istocie było bliżej do wspomnianego „Johna Wicka” - „Dama” akcją stoi, ale jest to raczej walka o przetrwanie, survival, próba wyjścia cało z potyczki z istotą, która nie zostawia oponentów przy życiu. To pewnie kwestia preferencji, ale ten motyw - kobieca walka o życie w świecie fantasy - wydaje mi się zdecydowanie świeższy, niż wypuszczenie świetnie wyszkolonej wojowniczki z wieży po to, by przez ponad godzinę rąbała wrogów. I to mimo tego, że choreografie i realizacja walk stała na dużo wyższym poziomie, niż to, co widzimy w „Damie”. Z całym szacunkiem dla Brown, która osobiście wykonywała kaskaderskie popisy i widać, że się na planie napracowała. 

Cały ten survival bywa na tyle intensywny, że potrafi przejąć i zaabsorbować uwagę; wiele można „Damie” zarzucić, ale raczej nie nudzi. Przeciwnie. Przez większość czasu całkiem zgrabnie działa tu również feministyczna symbolika i aluzje - od gorsetu aż po kompletny obraz samodzielności. Nie ma w tym za dużo pretensji, nie ma żenady: twórcy nienachalnie, ale konsekwentnie przełamują kolejne klisze z damą w opresji na czele, co bywa naprawdę satysfakcjonujące (w przeciwieństwie do finału całej historii). Niestety, jak to często bywa w podobnych produkcjach, w których panowie próbują przemówić feministycznym głosem, i tym razem nie udało się zachować umiaru. W końcu Fresnadillo i Mazeau przeginają pałę - niekontrolowany kamp, patos, banał i stereotyp tej formy girl power sprawi, że wywrócicie oczami. „Dama” ociera się wówczas o śmieszność, a wrażenie obcowania z przyzwoitym kinem przetrwania nieco się rozmywa. 

Jeśli oczekujecie nieco bardziej ambitnego projektu, którego skrypt liczy więcej niż trzy strony zeszytu A5 i przeprowadza odważny, zręczny mariaż heroicznego fantasy z thrillerem i rozbrajającą stereotypy emancypującą historią, będziecie rozczarowani. „Dama” to kompozycja uproszczeń - średniak, przy którym powinniście spędzić relatywnie przyjemny czas, ale który zarazem obudzi w was głód podobnego kina - tym razem jednak w odważniejszym, wyżej celującym, lepiej zrealizowanym i mniej leniwie napisanym wydaniu. Fantasy pozostaje gatunkową przestrzenią, której twórcy nie eksplorują i nie eksploatują zbyt chętnie - a szkoda, bo ma ona olbrzymi potencjał; na jej fundamentach można oprzeć wiele znacznie bardziej złożonych i zróżnicowanych tonalnie opowieści o współczesnym wydźwięku. Czekam na ciekawsze próby.

Damę obejrzycie na Netfliksie.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA