Ten film akcji pokazuje, dlaczego Chuck Norris zjada mistrzów na śniadanie. Daje kopa na Amazonie

"Zaginiony w akcji 2" powstał w zamierzchłych latach 80., kiedy Chuck Norris nie zrobił jeszcze wszystkich pompek. Był co najwyżej w połowie. Na wielkich ekranach rządzili wtedy wielcy faceci z wielkimi spluwami. Kino akcji było prostsze niż dzisiaj. Nie potrzebowało rozbuchanych do setek milionów dolarów budżetów. Nie trzeba było ubierać bohaterów w lateksowe stroje i peleryny, bo oni sami z siebie byli super. Za najważniejsze atrakcje danych filmów nie robiły efekty specjalne, tylko atletyczne ciała i to, jak aktorzy się nimi posługiwali. Liczyły się umiejętności walki wręcz, które herosi ery Ronalda Reagana mieli opanowane do perfekcji.

Chuck Norris nigdy w ciemię bity nie był. Co najwyżej bił w ciemię innych. W końcu służył w Siłach Powietrznych Stanów Zjednoczonych. To jednak pikuś, bo przecież zdobył też czarne pasy w Tang Soo Do, brazylijskim jiu jitsu i judo. Ba, stworzył nawet własną dyscyplinę - Chun Kuk Do. Kiedy skopał już wszystkie tyłki, trafił do Hollywood. Sam Bruce Lee poprosił go, aby zagrał jego przeciwnika w "Drodze smoka". I cóż za walkę dzięki temu dostaliśmy! Do dzisiaj ogląda się ją z zapartym tchem, naśladując wydawane przez aktorów odgłosy.

Po "Drodze smoka" Chuck Norris zagrał w paru hitach. "Jednoosobowy oddział", "Ośmiokąt" czy "Oko za oko" uczyniły z niego międzynarodową gwiazdę. W latach 80. zainteresowało się nim Cannon Films - tak, to właśnie filmy tej wytwórni zarzynaliście na kasetach w magnetowidach. Ich pierwszym wspólnym projektem był "Zaginiony w akcji", który opierał się na tak prostym koncepcie, że musiał stać się hitem. Już sam tytuł odnosi się do gorącej w latach 80. kwestii, zaginionych w akcji żołnierzy wojny w Wietnamie. Jak czytamy w książce "Bohaterowie ostatniej akcji" Nicka De Semlyena, w 1983 r. sam Clint Eastwood pomógł sfinansować misję ratunkową takowych wojskowych. Nie przyniosła jednak żadnego rezultatu.

Od razu, za jednym zamachem, w ciągu zaledwie pięciu miesięcy zrealizowano dwie części "Zaginionego w akcji". W pierwszej z nich poznajemy Jima Braddocka - torturowanego przez wietnamskich oprawców jeńca wojennego. Grany przez Chucka Norrisa bohater znosi cierpliwie wszystkie cierpienia, aż w końcu nadarza się okazja do ucieczki, a tym samym pokazania publiczności absurdalnie widowiskowych scen akcji. Dla Cannon Film okazały się jednak niewystarczająco widowiskowe. Szefom wytwórni do gustu bardziej przypadła dwójka, gdzie Norris, już po brawurowym wydostaniu się z niewoli wraca do Wietnamu, aby uratować innych zaginionych w akcji żołnierzy. Produkcje wypuszczono więc w odwrotnej kolejności.

Dwójka wyszła jako jedynka, a jedynka, już jako "Zaginiony w akcji 2", pojawiła się w kinach parę miesięcy później jako prequel. Niech was nie zwiedzie podejście kuzynów stojących na czele Cannon Films. Ten film wciąż potrafi zrobić wieczór, a nawet weekend. W końcu Braddock zabija tu szczura... gołymi zębami. Serio! W ramach jednej z tortur wietnamscy oprawcy wieszają żołnierza do góry nogami na drzewie i zakładają mu worek ze szczurem na głowę. Główny bohater zagryza wściekłe zwierzę. Magia kina? Niekoniecznie. W "Bohaterach ostatniej akcji" De Semlyen pisze, że na planie nie było sztucznego szczura i Norris przez moment trzymał w ustach prawdziwego, choć już martwego, gryzonia. Przez tydzień żona nie chciała się z nim całować. Trudno jej się dziwić.

Więcej o filmach akcji poczytasz na Spider's Web:

"Zaginiony w akcji 2" to jeden z tych filmów, dzięki którym zrozumiecie, dlaczego na liście wrogów Chucka Norrisa są same wymarłe gatunki. Uwaga! Jest tak cudowny, że zaraz zechcecie odpalić jedynkę. Na szczęście też jest dostępna na Amazon Prime Video. Podobnie zresztą jak trzecia część serii.

Film "Zaginiony w akcji 2" obejrzycie na Amazon Prime Video.