Pamiętam jak po raz pierwszy w życiu zagrałem w tę grę w czasach podstawówki, gdy byłem jeszcze małym gnojkiem i świata poza grami nie widziałem. Przyciągnęła mnie do monitora grywalność stojąca na wysokim poziomie, a poza tym fakt, iż bardzo chciałem rozkoszować się zabawą w tytuł oferujący bitwy strzelających samochodzików. Jakaż była moja radość, gdy za pierwszym razem wygrałem wyścig oraz zniszczyłem największą liczbę przeciwników. Mimo specyficznego przedstawienia, udało mi się dokonać czegoś takiego. Koledzy byli zachwyceni, zostałem szkolnym mistrzem po kilku tygodniach i nie mogłem się oderwać od ciągłego katowania w Mini Car Racing. Gdy wreszcie jakiś czas później w centrum handlowym wyłapałem pudełko z tą grą za śmiesznie małe pieniądze, bez wahania włożyłem do koszyka. Gram do dziś i polecam wszystkim pasjonatom motoryzacji oraz laserków i kosmicznych giwer. Dlaczego zapytacie… Grafika już absolutnie niedzisiejsza, rozgrywka sama w sobie nie przyciąga do monitora na długo początkujących, a już możliwości przyprawiają o dreszcze. Mimo wszystko, coś w tym jest…
Jak wspomniałem, Mini Car Racing to gra wyścigowa, w której sterujemy zabawnymi małymi samochodzikami, nieistniejącymi w dzisiejszych czasach. Możemy wybrać im ubarwienie oraz za określoną ilość gotówki kupić wyposażenie. W skład owego wchodzi kilka różnych broni, udoskonalenia mechaniczne, pozwalające na lepszą sterowność czy większe przyspieszenie, a także elementy dodatkowe jak dopalacze, kolce lub specjalna tarcza chroniąca nas przed jednym dowolnym pociskiem na jedno okrążenie. Warto wspomnieć jeszcze o pojazdach, do wyboru jest 8 maszyn zdolnych pędzić po drogach 50 tras. Każdy różniący się od siebie cechami takimi jak przyspieszenie, wytrzymałość, prędkość maksymalna oraz sterowność. Dodatkowo widzimy ile broni jesteśmy w stanie zamontować, a także jakie to mogą być z ogólno dostępnego wyboru. W końcu nie każdy pojazd ma możliwość osadzenia giwery z najwyższej półki. Wszystkim rządzi pieniądz, także w tym przypadku, posiadając duże fundusze, możemy pozwolić sobie na odpowiednio lepszą brykę. A za co zdobywamy zielone? Dojeżdżając pierwszymi do mety, bądź też niszcząc na trasie odpowiednio dużą liczbę przeciwników.
Gra nie ma żadnej fabuły. Wchodząc do menu widzimy opcje wyboru gry dla pojedynczego gracza lub też zabawy wieloosobowej przy jednym ekranie. Jest swojego rodzaju "story mode", który oprowadza nas po kolejnych ligach, zaczynając od najniższej "A", a kończąc na specjalnej, dostępnej jedynie dla zawodowców, nazwanej "Moon". Jak sama nazwa wskazuje, trasy położone są na księżycu, a jakby tego było mało, panuje tam niezwykle niska grawitacja, przez co nasz malutki samochodzik lata niczym samolocik i nie mamy możliwości tego powstrzymać. Wyścigi na tym obszarze są trudne, a wygrana graniczy z cudem, więc należy opracować specjalny sposób omijania pagórków i skoczni. Gdyby jeszcze było tak łatwo jak się pisze. Twórcy specjalnie tak przygotowali drogi, by te miały zaaplikowane dużo "hopków". Bądź mądry i pisz wiersze. Mówi się trudno, trzeba próbować. Najgorsze jednak, że w przypadku niepowodzenia nie mamy możliwości powtórzenia wyścigu. By nie było zbyt łatwo, to nie ma tutaj takiej opcji, jak w przypadku poprzednich lig, iż bez względu na to, którego miejsca nie zajmiemy, przechodzimy dalej. Ukończymy MCR dopiero wtedy gdy zajmiemy najwyższy stopień podium goszcząc ostatnią z lig. Interesujące, jak ja niby mam tego dokonać?
Sama rozgrywka prezentuje się mało interesująco. Startujemy w otoczeniu jeszcze 7 przeciwników, jedziemy przez 4 okrążenia, za każdym kolejnym dostając zapas amunicji. Całość podziwiamy z rzutu izometrycznego, z brakiem możliwości zmiany kamery. Tutaj tak naprawdę nie liczy się zwycięstwo, a liczba wybuchów, które pojawiły się dzięki nam. Krótko mówiąc, zabijajcie jak najwięcej! Przechodzicie i tak, a za każdego kolejnego wraka pędzącego przed nami jest 200$. Opłacalny biznes. Mój osobisty rekord wynosi 68 przeciwników podczas jednego wyścigu, co jak łatwo policzyć daje 13.600$, a do tego doszły jeszcze pieniążki za pierwsze miejsce. Z taką kupą szmalu mogłem pozwolić sobie na konkretne modernizacje wózka. A tych było co nie miara. Wracając do tematu giwer. Początkowo kupimy nędzne zielone laserki nie zadające przeciwnikowi wielkich obrażeń, karabin maszynowy, traktowany przeze mnie jako najgorsza broń całej gry, miałem go 3 razy i już nigdy więcej nie kupię. Niebieską kulkę, odbijającą się od ścian i pojedynczą rakietę. Jednym słowem, typowy standard dla wszystkich tego typu gier. Mleczko nabiera smaczku wraz z gotowaniem, toteż dalej jest już tylko lepiej. Zaaplikujemy sobie różową odmianę laserków, odpowiednio mocniejszą, zbiór ośmiu mini rakiet zdolnych wyrządzić przeciwnikowi nie lada krzywdę, gdyż rozpraszają się po całej trasie, a nawet broń dla dużych panów samochodzików. Mam tu na myśli rakiety samonaprowadzające i najpotężniejsze, a jednocześnie najlepsze kule. Ognisto czerwone. Są zdolne do przebycia całej długości trasy, odbijając się od band, a jedna wystarczy by posłać do piachu dowolny pojazd wroga znajdujący się na trasie. Ma to swoją cenę, lecz zapewniam. Nie będziecie żałować.
Naturalnie nie jest to cały dostępny arsenał. Przecież musi być możliwość uszkodzenia przeciwnika gdy ten znajduje się za nami. Tutaj z pomocą przychodzą miny. Zwykła, czerwona, która pełni funkcję tradycyjnego materiału wybuchowego. W momencie najazdu na takową, uaktywnia się zapalnik i powoduje eksplozję uszkadzającą pojazd. Nawet nasz. Kolejną jest już groźniejszą, mina elektryzująca, z dodatkiem paraliżu. Gdy dany delikwent najedzie na ową, ta wypuszcza wiązkę elektryczną, którą unieruchamia samochód zadając mu w tym czasie obrażenia. Ciekawa sprawa, ale w tym wypadku także skazani jesteśmy na ostrożność, bowiem i nas może to spotkać. Ostatnią już z min, najlepszą oczywiście, jest kilkufazowa mina odłamkowa. Działa ona na zasadzie głównego, potężnego korpusu-matki i kilkunastu mniejszych, tzw. dzieciach, które po chwili zajmują całą szerokość drogi. Skuteczne i bardzo szkodliwe. Wystarczy postawić takich pięć, jedna za drugą, a jadący za nami oponenci bardzo się zdziwią. Są też elementy, nie uszkadzające nam wrogów, a jedynie spowalniające ich, czego ja osobiście nie używam, lecz wspomnieć o nich w recenzji muszę. Są to plamy kleju i oleju. Nie muszę chyba tłumaczyć co się dzieje z samochodem po wjechaniu na taką ciecz? Przecież to wie każdy.
Oczywiście to jeszcze nie jest wszystko, co możemy dokupić, by nasz pan samochodzik był groźniejszy. Mamy dostępne elementy dodatkowe. Najlepszym z nich i zdecydowanie najlepszym, który zawsze MUSZĘ mieć, są raniące i zadające wiele bólu, gorące kolce. Wystarczy mieć na pokładzie taki sprzęt i zbliżyć się zderzakiem do delikwenta, którego chcemy wysłać do piachu, a po kilku sekundach zadanie zostanie wykonane, bez marnowania amunicji. Bardzo przydatna sprawa, gdy chcemy zyskać dużo zielonych papierków w krótkim czasie. Twórcy dali nam do wyboru i drugi element, którego osobiście nigdy nie kupowałem. Jest to tarcza, pozwalająca nam na ochronę przed jednym dowolnym pociskiem podczas okrążenia. Oznacza to w praktyce, iż jak silny by dany nabój nie był, nie odbierze on naszemu pojazdowi cennych punktów życia. W razie czego, te zawsze możemy uzupełnić apteczkami znajdującymi się na ulicy. A gdy chcemy jeszcze więcej mamony, poszukujemy znaczków dolara rozsypanych po drodze. Dają one setkę, więc zawsze to jakiś dodatkowy grosz. Wracając jednak do tematu wyposażenia. Gdy zależy nam na wygranej, zdobyciu jak największej liczby punktów za najwyższe stopnie podium, nabywamy dopalacz. Zawsze jest kontrpropozycja w postaci ciekawego ustrojstwa oferującego skok w dowolnym momencie i np. szybkie uniknięcie kontaktu z miną. Z drugiej strony taka zabawka nie jest bezpieczna, bo przy nieodpowiednim jej wykorzystaniu możemy wypaść za trasę.
Wspominając o trybie wieloosobowym napiszę, jak możemy bawić się z kolegą siedzącym obok nas. Mamy do wyboru albo mistrzostwa, czyli dokładnie ten sam tryb co w wersji dla pojedynczego gracza, tyle że na dwóch - podzielony ekran. Przejeżdżamy ligi, ulepszamy wózek, eliminujemy przeciwników. Proste i zabawne. Dla urozmaicenia jednak dodano jeszcze 2 inne. Tryb "Versus Mode", który pozwala na ustalenie dowolnego wyścigu, z liczbą okrążeń i przeciwników taką, jaką sami sobie zechcemy. Do tego dajemy kilkaset tysięcy zielonych, modernizujemy pojazd i jesteśmy gotowi do drogi, wcześniej wybierając dowolną trasę ze wszystkich lig dostępnych w grze. Z kolei "Fun Modes" proponuje coś bardziej pokręconego. Wybieramy samochodziki i ustalamy na mapie, czy chcemy zabijać siebie nawzajem, zdobywając za to punkty, czy też zbierać flagę i utrzymać się z nią możliwie jak najdłużej. Ciekawe, przyznam nawet iż całkiem zabawne, jeśli już nam się nudzi. Mini Car Racing oferuje udział w takiej akcji nawet do 4 osób.
Graficznie nie mamy co oczekiwać fajerwerków. Powiem więcej, przecież ta gra pojawiła się na rynku w roku 2000. Zaskakuje nawet nieco fakt, iż mimo kolejnego wieku zdecydowano się na rzut izometryczny i tekstury oraz elementy otoczenia stworzone na podobnej zasadzie co w ówczesnych rpg, takich jak Baldurs Gate, bądź Icewind Dale. Wystarczy zerknąć na screeny. Nie da się tutaj ustawić wyższej rozdzielczości, a jedynie co w zasadzie możemy regulować to wygląd pojazdów, od mizernego po wspaniały. Szczerze przyznam, dużej różnicy pomiędzy dwoma ustawieniami to nie widziałem i nie wydaje mi się, by jedno bądź drugie w widocznym stopniu obciążało mniej lub bardziej sprzęt na którym jest odpalone. Słowem - zbędna opcja. Ocenię tu jednak surowo, przecież w czasach pojawienia się tego tytułu na rynku powstało sławne NFS: Porsche, które swym poziomem zaawansowania graficznego przebija wszystko. Budżet… Co do oprawy dźwiękowej, w zasadzie nie mam czego oceniać, bo takowej nie ma tutaj. Nie usłyszymy żadnej muzyki, tylko poszczególne dźwięki silników samochodów, czy też wystrzałów z poszczególnych giwer. Wybuchy, a nawet specjalnie przygotowany oddzielny dźwięczny "plum" dla tarczy pochłaniającej jeden nabój. Szkoda, iż są one niskiej jakości i ogólnie można by zrezygnować z czegoś takiego. Osobiście wolę odpalić muzykę w tle i wtedy uruchomić tę produkcję.
Mini Car Racing to tytuł stary już, który jednak bardzo dobrze zapadł mi w pamięci i mam dobre wspomnienia. Z całą pewnością nie jest to gra godna polecenia, lecz warto w nią zagrać ze względu na tematykę. Jest jedyna w swoim rodzaju, nie znajdziecie drugiej takiej. Miłe urozmaicenie relaksujące po ciężkim dniu. Grafika może jest już słaba, faktycznie brakuje tu dźwięku czy nawet odpowiedniej grywalności, zachęcającej do obcowania z tym tytułem, bo w dzisiejszych czasach zdolny informatyk, który ukończył studia, byłby w stanie stworzyć coś takiego. Ja jednak mam sentyment i nigdy nie zapomnę tych wspaniałych czerwonych kul, niszczących wszystko co pojawiło się na ich drodze. Tych wszystkich lig, samochodzików i wrednego Lucky'a, który uprzykrzał mi życie i walkę o wysoką lokatę. Gdy kiedyś dorwiecie Mini Cara w swoje łapki, zainstalujcie go i skosztujcie tego co jest w stanie zaoferować.