Staram się nie używać tych słów na wyrost, ale w niniejszym przypadku uważam, że zdecydowanie są one na miejscu - Tom Cruise jest legendą kina, a seria "Mission: Impossible" ma swój niepodważalny wkład w kinematografię, zwłaszcza w szpiegowsko-akcyjny gatunek. "The Final Reckoning" zapowiadane było jako finał finałów, epickie pożegnanie. Jeśli schodzić ze sceny, to właśnie tak.
OCENA

Są aktorzy, którzy są niewątpliwie symbolami konkretnych filmowych gatunków. Jest też jednak wąska grupka aktorów, którzy na przestrzeni długich karier, ze względu na dokonania, jakość i sposób podchodzenia do zawodu wywalczyli sobie miano ikon kina. Od dawna uważałem, że Tom Cruise kręci się w okolicach tego określenia. To zdecydowanie wyjątkowa postać - Pierwszy Kaskader Wśród Aktorów, ostatni obrońca kina polegającego przede wszystkim na człowieku i jego możliwościach. "Final Reckoning" wykonuje swoją zawartą w tytule misję - dokonuje ostatecznego rozliczenia: z dotychczasowym dorobkiem, Tomem Cruisem, wreszcie z samym swoim sensem.
Ostatni film z serii rozpoczyna się sklejoną w montażu przypominajką nie tylko wydarzeń z poprzedniego filmu, ale tak naprawdę jednym, rozciągniętym na wiele minut wspomnieniem autorstwa prezydentki USA Eriki Sloane (Angela Bassett). Za pośrednictwem kasety rozmawia ona z Ethanem Huntem (Tom Cruise), prosząc go o oddanie klucza umożliwiającego kontrolę nad Bytem - sztuczną inteligencją, której samorozwój doprowadził do światowego chaosu. Mocarstwa są ostatnimi przyczółkami opierającymi się Bytowi, ale globalny układ sił jest na krawędzi i długo nie wytrzyma. Co nie jest dla nikogo zaskoczeniem, Ethan jest jedyną osobą, która ma szansę na ocalenie świata od zagłady.
Ostatnie części serii rządzą się pewnymi prawami, ale skłamałbym, gdybym powiedział, że "The Final Reckoning" ich nie nagina. Zupełnie rozumiem konieczność umieszczenia retrospekcji, flashbacków, wszelkich przypominajek o dziedzictwie niesionym na barkach głównego bohatera, ale w przypadku tego filmu jest ich trochę zbyt wiele. To, co miało być domyślnie jarającym widzów fanserwisem, w moim przypadki stało się dość męczącym wprowadzeniem do właściwej historii. Zanim do niej dojdzie, czeka nas około pół godziny niekoniecznie potrzebnych streszczeń, które w dość usilny sposób mają uczynić misję Ethana jeszcze bardziej boską.
Ale spokojnie, w tym miejscu kończą się moje większe pretensje do tego tego filmu. "The Final Reckoning" w bardzo wiarygodny sposób oferuje nam atmosferę i wizję końca świata, w którym ludzkość trafiła pod dyktat inteligentnego systemu. Ten przejmuje kontrolę nie tylko nad technologią i militarnymi zasobami - jego wpływ zaczyna także naruszać społeczny i gospodarczy porządek. Reżyserujący i współtworzący scenariusz Christopher McQuarrie niby operuje oczywistościami, ale nie sposób nie być pod wrażeniem skali tej fatalistycznej atmosfery. Gabinety spoconych politycznych decydentów stojących przed kosmicznymi dylematami moralnymi są wypełnione po kokardę napięciem, które udziela się widzowi. Na pewno mnie - od jakiegoś czasu już dawno nie byłem tak spocony z napięcia na żadnym filmie.
Pozycja człowieka względem systemu zdominowanego przez sztuczną inteligencję to podstawowa kwestia poruszana przez "The Final Reckoning". Chcemy, czy nie chcemy, żyjemy w świecie, w którym jest coraz bardziej obecna. McQuarrie nie szuka jednak złotego środka - zdaje sobie sprawę, że uskuteczniane przez polityków pragnienie kontroli nad technologią (zwłaszcza taką, która zyskuje własną świadomość) czyni ją jeszcze bardziej niebezpieczną, zwłaszcza w nieprzemijającej erze nuklearnego zagrożenia. Podstawowym propagatorem tej tezy jest Hunt, wstrzemięźliwy w zaufaniu wobec amerykańskiego rządu, wiecznie ścigany i niewypełniający rozkazów, mający szlachetne pobudki, jednak równocześnie zawsze znajdujący się w centrum zagrażających światu wydarzeń.
To on jest sercem, mózgiem i największym sztukmistrzem tego filmu - w każdym momencie z jego postaci bije odpowiedzialność za losy świata. To jednak przede wszystkim niesamowicie fizyczna kreacja ze strony Cruise'a, który w wieku 62 lat prezentuje niesamowitą, zdającą się nie mieć granic, kaskaderską formę. W futbolowym żargonie jego wyczyny określiłoby się mianem "stadiony świata". Spektakularność jego wyczynów idzie w parze ze widowiskowością całego filmu. To niemal trzy godziny epickiego kina zawierającego przytłaczająco intensywne sekwencje, z czego szczególnie jedna z nich jest po prostu wybitna..
Rozmach i realizacja budzi wielkie emocje, a rola Cruise'a jest wisienką na torcie.
Choć to niewątpliwie Tomem seria stoi, niemałą rolę w misji odgrywa siła nie tyle przyjaźni, co zaufania i zrozumienia wobec wagi wyzwania, z którym mierzy się Hunt i cała jego ekipa. Dość dużo do pogrania ma Simon Pegg i jego Benji - typ jego relacji z Ethanem należy do gatunku tych nie zawsze wypowiadanych, ale widocznych w oczach i gestach obydwu. Niestety postać Hayley Atwell, świetnie zarysowana w "The Dead Reckoning", tutaj jest głównie kwiatkiem do kożucha użytym do głoszenia dialogów większych niż życie. Więcej życia wnoszą sobą bezbłędni komediowo Tramell Tillman czy Pom Klementieff jako wspierająca protagonistę i mająca wobec niego dług Paris. Esai Morales niestety pozostaje tym samym, bezbarwnym głównym antagonistą, Angela Bassett w roli prezydentki wypada tak pomnikowo jak trzeba, Nick Offerman, Holt McCallany i Hannah Waddingham wypełniają swoje zadania bardzo porządnie.
"Mission: Impossible - The Final Reckoning" to majestatyczny i patetyczny film, którego spektakularność jest oszałamiająca. Równocześnie popełnia błędy i zdecydowanie nie można powiedzieć, że wszystko się w nim udało. To nieidealny, ale wciąż pełen miłości i pasji list do kina, w którym efektowność i efektywność tworzą jedną, wspaniałą w oglądaniu, całość.
Więcej informacji ze świata kina przeczytacie na Spider's Web:
- Alexander Skarsgard o Mordbocie: "Grałem androida, ale ledwo powstrzymywałem łzy"
- Te filmy mają złą reputację, ale są naprawdę dobre - TOP 10
- Najlepsze seriale kryminalne w Disney+. TOP 10 mrocznych (i mocnych) produkcji
- Nawet gwiazdor kina akcji nie pokonał polskiego szrota na Prime Video. Dajcie mu chwilę