Najlepsze filmy sci-fi ostatniej dekady. TOP 10 tytułów na 2024 rok

Kino science fiction pojawiło się już u zarania X muzy. Jest z nami od czasu "Podróży na Księżyc" z 1902 roku, niezmiennie urzekając kolejne pokolenia widzów. Za co je tak kochamy? Dzięki niemu możemy zwiedzić najdalsze zakątki kosmosu, podróżować po planetach, czy przenieść się do przyszłości. Zachwyca zazwyczaj efektami specjalny i realizacyjnym rozmachem, ale rzadko kiedy daje się sprowadzić do czystej rozrywki. Nieraz pod płaszczem fantastyki naukowej opowiada o otaczającym nas świecie i służy jako ostrzeżenie przed tym, co może nas czekać, jeśli się nie ogarniemy.

Spis treści:

W minionych latach dostaliśmy mnóstwo wspaniałych filmów fantastyczno-naukowych. Te poniższe dostarczyły nam jednak najmocniejszych wrażeń. Oto 10 najlepszych produkcji science fiction ostatniej dekady.

Alex Garland najpierw dał się poznać jako świetny scenarzysta. Kiedy jednak stanął za kamerą swojego debiutu... siwy dym. "Ex Machina" okazała się prawdziwym objawieniem kina science fiction. To kameralna opowieść. Thriller psychologiczny, w którym sztuczna inteligencja pod postacią pięknej kobiety, próbuje wydostać się na wolność. Jedno miejsce akcji i mocno ograniczona liczba bohaterów przekłada się na non stop rosnące napięcie.

Postapokaliptyczne kino akcji nigdy nie wyglądało tak dobrze. 70-letni George Miller pokazał hollywoodzkim młodzikom, jak powinno się robić blockbustery. Tutaj nie ma zmiłuj się, jest czysta adrenalina. Szczątkowa fabuła służy bowiem reżyserowi do serwowania nam kolejnych sensacyjnych atrakcji. Ten film nigdy nie zwalnia, nie zdejmuje nogi z gazu, ani nie myśli o hamowaniu. To ostra jazda bez trzymanki, która ciągle tylko przyśpiesza. Seans staje się z tego powodu wycieńczający, ale zapewnia też endorfiny, które nie puszczają jeszcze długo po napisach końcowych.

Takich filmów potrzebujemy. Alex Garland (tak, znowu on) nawołuje tu ludzkość do opamiętania się. Zabiera nas do Stanów Zjednoczonych dławionych wojną domową. Dlaczego wybuchła? Nie wiadomo. Dlaczego jedni zabijają drugich? Żeby ci drudzy ich nie zabili. I tak nakręca się spirala przemocy. To opowieść o ludzkim dążeniu do zagłady, która zostaje podana przepięknym językiem wizualnym. Autodestrukcja jeszcze nigdy nie wyglądała tak wspaniale.

Szkoda tego filmu. Jest wspaniały, a jednak nie wzbudził zainteresowania kinowej publiczności. Może widzów przestraszył długi czas trwania produkcji? Trudno doszukiwać się innego powodu tej klapy, bo przecież produkcja była sukcesem artystycznym. Nic dziwnego. Denis Villeneuve serwuje nam tu megalomańskie science fiction, pomyślane jako sequel "Łowcy androidów" Ridleya Scotta. Zamiast powtórzeń, wybiera jednak zabawę fabułą oryginału. Efekt? Powalający.

Znowu Denis Villeneuve? Tak, bo nie sposób sobie wyobrazić takiej topki bez jego "Diuny". I chodzi tu o cały dyptyk. Jego pierwsza część jest do podziwiania - to monumentalne science fiction, które widza przytłacza. Dwójka jest z kolei do oglądania - zachowuje epicki charakter swojego poprzednika, ale jednocześnie jest szybsza i bardziej widowiskowa. To nie są zwykłe blockbustery. To kinowe doświadczenia.

Ten film to odjazd. Totalny! Zaczyna się od tańca na samochodzie, a potem atakuje kolejnymi dziwnościami. Seks z autem? Czemu nie! Brutalne morderstwa? Jasne! Nie jest to łatwy seans, ale strasznie satysfakcjonujący. To body horror, którego szaleństwa nie da się oddać żadnymi słowami. Zresztą tutaj nie ma co mówić. Należy oglądać. A najlepszą zachętą do tego powinna być Złota Palma, którą produkcja otrzymała. Zasłużenie!

Tytuł filmu: Wszystko wszędzie naraz
Rok produkcji: 2022
Czas trwania: 139 minut
Reżyser: Daniel Kwan, Daniel Scheinert
Aktorzy: Michelle Yeoh, Stephanie Hsu, Ke Huy Quan, Jamie Lee Curtis
Ocena IMDB: 8.0

Podczas gdy Marvel ledwo moczył stopę w idei multiwersum, duet znany jako The Daniels postanowił wrzucić nas w samo jej oko cyklonu. To odjechana opowieść spod znaku: nie bój się niczego nie osiągnąć. Główna bohaterka jest najgorszą wersją siebie i musi stawić czoła niebezpiecznej przeciwniczce. Reżyserom pozwala to serwować nam coraz bardziej odjechane koncepty. Poznajemy najdziwniejsze wersje postaci (występują nawet w formie kamyków), zatapiamy się w kolejnych konwencjach gatunkowych (kino kung fu rządzi), a do tego dostajemy jeszcze ciepłą opowieść o relacji matki z córką.

Jak David Cronenberg zrobi film, to wiecie czego i gdzie nie ma. "Zbrodnie przyszłości" to produkcja dziwna, raczej konceptualna. Reżyser zaraża nas w niej swoimi ideami. Przenosi nas do świata, w którym ludzie ewoluują. Wyrastają im nowe organy, a chirurgia staje się substytutem seksu. Chcecie to zobaczyć, ale za żadne skarby nie chcielibyście żyć w takiej rzeczywistości.

Tytuł filmu: Mars Express
Rok produkcji: 2023
Czas trwania: 88 min
Reżyser: Jeremie Perin
Aktorzy: Lea Drucker, Mathieu Amalric, Daniel Njo Lobe
Ocena IMDB: 7,5/10

Bajeczka w zestawieniu? Nie. To film animowany dla dorosłych. Taki, od którego się nie oderwiecie. Jeremie Perin wchodzi tu w polemikę z klasyką cyberpunka ("Łowca androidów", "Ghost in the Shell"), zmieniając całą jego perspektywę. Prezentuje nam w ten sposób przerażającą wizję przeszłości. Przerażającą, bo wywiedzioną z otaczającego nas świata. Bardziej niż fiction, "Mars Express" okazuje się hard science. Twórcy wykonali bowiem spory reaserch przed przystąpieniem do prac nad produkcją. W swym duchu, ze swoją wartką akcją pozostaje ona jednak przede wszystkim frajdą. Tech-noir pełną gębą.

Jak "Avatar: Istota wody" wypada jako film? Hm, sami musicie to ocenić. Nikt jednak nie będzie w stanie zaprzeczyć, że to wspaniałe widowisko. James Cameron popisuje się tu swoimi zabawkami i daje wyraz miłości do podwodnych wojaży. Produkcja wypada pięknie, zapiera wręcz dech w piersiach. Seans okazuje się przez to ekstremalnie immersyjnym doświadczeniem.

Więcej o filmach i serialach science fiction poczytasz na Spider's Web: