REKLAMA

Byliśmy na planie polskiego sci fi z międzynarodową obsadą. Tak to robią chłopaki z Podkarpacia

Łukasz Róg robi amerykańskie kino w Polsce. Już sama jego historia okazuje się żywcem wyjęta z hollywoodzkiego filmu. To przecież reżyser-amator, który porwał się z motyką na słońce, chcąc zrealizować w naszym kraju akcyjniaka z elementami science fiction. Udało mu się. We wrześniu skończyły się zdjęcia do jego pełnometrażowego debiutu "Rage of Stars".

rage of stars polskifilm science fiction
REKLAMA

Polskie kino akcji z elementami science fiction może brzmieć jak oksymoron. "To nie jest tak, że chcę robić coś, czego u nas nie ma. Gdybym miał w głowie komedię romantyczną w stylu, w jakim się je notorycznie realizuje, to do niej właśnie odbywałyby się zdjęcia" – mówi mi Łukasz Róg, podczas rozmowy na planie "Rage of Stars". Nadchodząca produkcja będzie rozwinięciem jego krótkometrażowego "No Stars Anymore", które zostało wyróżnione na 38 międzynarodowych festiwalach filmowych, zdobywając 11 nagród (w tym dla najlepszego filmu i najlepszego debiutu reżyserskiego).

"No Stars Anymore" opowiada o kobiecie z amerykańskich oddziałów specjalnych S.W.A.T., która ma przeczucie o zbliżającej się apokalipsie. Rogowi zdarzyło się przyznać, że jeśli nikt nie zechce sfinansować pełnego metrażu, to ukradnie pieniądze, bo nie może spać, funkcjonować i pracować, gdyż cały czas o nim myśli. Reżyserowi udało się jednak zdobyć potrzebne fundusze bez popełnienia przestępstwa i "Rage of Stars" powstało jako pierwszy duży projekt założonego wraz z biznesmenem Rafałem Kaliszem studia filmowego Lukra Films.

Więcej o polskich filmach science fiction poczytasz na Spider's Web:

REKLAMA

Rage of Stars - relacja z planu polskiego filmu science fiction

Celem Lukra Film jest tworzenie międzynarodowych filmów fabularnych w amerykańskim stylu. Dlatego właśnie "Rage of Stars", podobnie jak wcześniejsze "No Stars Anymore", powstaje w języku angielskim. "Może to brzmi trochę naiwnie, ale z dzisiejszymi możliwościami, jakie daje streaming, na przykład Netflix, gdzie coś się pojawia i zaraz jest dostępne na całym świecie, chciałbym, żeby z moim kinem łatwiej było po prostu trafić do zagranicznego widza. Dlatego nie oglądam się na polskie mody i robię to, co mi w duszy gra" – podkreśla reżyser.

Rogowi udało się zebrać międzynarodową ekipę, bo na casting do filmu zgłosiło się aż 8 tys. aktorów z Polski i ze świata, co przerosło jego najśmielsze oczekiwania. Chociaż nie było to łatwe udało mu się skomponować obsadę i do głównej roli wybrał Andreę Tivadar, znaną m.in. z "Killing Eve", "If only", czy "Safe Inside". Podkreśla ona, że zdecydowała się wziąć udział w tym projekcie "z powodu Łukasza. Jest geniuszem. Widziałam wcześniej "No Stars Anymore" i podobała mi się podróż, w jaką mnie zabrał. Bardzo chciałam z nim współpracować".

To nie jedyny taki przypadek, bo swoim entuzjazmem Róg ewidentnie zaraził całą ekipę. W obsadzie znaleźli się też znani z serialu "Wikingowie" Jack McEvoy i Elijah Rowen. Ten drugi opowiada mi, jak zakochał się w "Rage of Stars" podczas rozmowy z reżyserem przez "jakiegoś Skype’a czy Zooma. Sposób, w jaki ten gość mówi, ta pasja i przede wszystkim otwartość oraz chęć zrobienia czegoś innego, trafiły do mnie bez pudła. Jak każdy z nas ma on swoje ambicje, ale u niego czuje się miłość do tego co robi. Jest po prostu pasjonatem i podchodzi do wszystkiego po swojemu".

Róg rzeczywiście od początku do samego końca pracuje "po swojemu". Jak zdarzyło mu się wielokrotnie w wywiadach podkreślać, wszystko zaczyna się od muzyki, bez której nie potrafi funkcjonować. "Gdy czegoś słucham, w głowie pojawiają mi się do tego obrazki, które później przenoszę na papier. Piszę, rysuje i składam z tego historię" – mówi. "Jak nagrywamy to na jednej słuchawce zawsze słucham dialogów, a z drugiej leci mi muzyka. Krzyczę "akcja" i patrzę, czy aktorzy grają w jej rytm".

To niesamowite. Grasz scenę i myślisz sobie, że mogłeś inaczej się poruszać, machnąć ręką, czy coś powiedzieć. Podchodzisz do Łukasza i mu o tym mówisz, a on na to: "nie, wszystko w porządku. Widziałem na monitorze, że robisz to w rytm muzyki". To jest po prostu człowiek, który wie, jaki efekt chciałby osiągnąć

- dodaje Jord Knotter, wcielający się w żołnierza Luke’a.

Rage of Stars - muzyka przede wszystkim

"Rage of Stars" powstaje w rytm muzyki serbskiego kompozytora Paleowolfa, którego Róg nazywa "bardzo specyficznym człowiekiem" i "artystą totalnym". Bo "miesiącami potrafi pomieszkiwać w lesie i jest wtedy całkowicie wyłączony z normalnego funkcjonowania. On tam mieszka i komponuje w szałasach". Reżyser bardzo chciałby, żeby to jego właśnie muzykę widzowie mogli usłyszeć w gotowym filmie:

Bez jego muzyki tego filmu w ogóle by nie było. Jesteśmy dopiero po słowie i obiecałem mu, że zanim podejmie decyzję, pokażę, jak to sobie wyobrażam. Zamierzam wziąć go trochę pod włos. Podczas montażu, nad którym będę sam pracował, nałożę muzykę, która mi pasuje. Dam mu do zaakceptowania, na zasadzie, że zaznaczę, gdzie wypadałoby zmienić trochę rytm, albo zjechać głośnością czy inaczej zakończyć – w stu procentach dopieścić po prostu. Nie wiem jednak, jak się do tego odniesie. Nie jest moją jedyną opcją, gdyż dużo kompozytorów się do mnie zgłosiło, co mi bardzo schlebia, ale to jednak Paleowolf był pierwszy i muszę poczekać na jego decyzję. Na nim najbardziej mi zależy.

Rage of Stars - polski film - science fiction

Róg konsekwentnie dąży do realizacji filmu, dokładnie w taki sposób, jak go sobie wyobraża, co jest dla niego sporym wyzwaniem. "Nie zdawałem sobie sprawy, jak wielkie są takie przedsięwzięcia" – mówi reżyser. Przyznaje jednocześnie, że ogrom pracy, przygotowań, załatwiania m.in. pozwoleń na zdjęcia go przytłoczył. "Na co dzień jestem spokojnym człowiekiem, ale w pierwszym tygodniu zdjęć pierwszy raz w życiu tak się denerwowałem – krzyczałem i przeklinałem, jak najęty. Potem było już łatwiej, bo jakoś tam się z ekipą dotarliśmy i cieszę się, że nikt nie zrezygnował, gdy byłem nieznośny".

Rage of Stars - widowisko science fiction od chłopaków z Podkarpacia

W kwestiach technicznych reżyser opiera się na opiniach bardziej doświadczonych osób. Jak już bowiem wielokrotnie podkreślał, wszystkiego, co wie o robieniu filmów nauczył się z YouTube’a, oglądając materiały zza kulis interesujących go produkcji. "Nigdy nawet nie byłem na planie. Żadnym. Po "No Stars Anymore" dostałem kilka zaproszeń, ale z nich nie skorzystałem, bo tę robotę zawsze widziałem po swojemu" – podkreśla. Po krótkometrażówce zgłosiły się do niego osoby z rzeszowskiego domu mediowego SuroganMedia – Wojtek Pawłowski i Paweł Rykiel, którzy na co dzień zajmują się realizacją wideo, w tym również teledysków. "Zaufałem im od strony operatorskiej i dużo się od nich nauczyłem".

Braki warsztatowe Róg nadrabia pasją i sprytem. "Gdybym jakiemuś producentowi na początku opowiedział, co mam zamiar zrobić, stwierdziłby pewnie, że potrzebuję na to przynajmniej dwadzieścia milionów, tak strzelam. Mamy zaledwie parę milionów, ale jesteśmy przecież chłopakami z Podkarpacia. Damy rade" – śmieje się reżyser.

Zdjęcia do "Rage of Stars" odbywają się w Rzeszowie, który został wybrany na miejsce akcji właśnie ze względu na ograniczony budżet produkcji. Co prawda, jak przyznaje Róg, "Warszawa potrafi pięknie wyglądać w kadrach", ale gdyby zdecydował się osadzić w niej akcję, brak odpowiednich pieniędzy nie pozwoliłby mu na zrobienie tego filmu, tak jak to sobie wymarzył. Załatwianie wszelkich formalności też trwałoby o wiele dłużej, a w rodzinnym mieście wszyscy chętnie idą mu na rękę – łącznie z prezydentem. "Jak mu opowiedziałem o swoich planach stwierdził, że nie ma problemu" – mówi reżyser. "Podał mi numer, do kogo dzwonić, jakbym chciał zamknąć ulicę. Złożyliśmy wszystkie pisma i zaraz dostaliśmy wymagane zgody".

To jest bardzo duży projekt. Może i nie ma hollywoodzkiego budżetu, ale chłopaki realizują go, jakby mieli 50 mln dolarów. Każdego tu znają, więc po kosztach korzystają z lokacji, pożyczają sprzęt od przyjaciół i przewożą wszystko własnymi samochodami. Nie widziałem jeszcze czegoś takiego. Jakby chcieli za wszystko płacić, pewnie kosztowałoby to znacznie więcej niż mają do dyspozycji

- zauważa Knotter.

"Co w ogóle znaczy, być profesjonalnym?" – zastanawia się Rowen, gdy pytam go, jak współpracuje się z samoukiem. Dla niego ktoś profesjonalny, to osoba, która dobrze wykonuje powierzone mu zadanie, a "Łukasz zdecydowanie jest taką właśnie osobą". Według aktora, reżyser nie ma też cech "ludzi zbyt profesjonalnych". Nie trzyma się kurczowo zasad i nie myśli o realizacji filmu w kategoriach biznesowych. "Twórcy muszą mieć przestrzeń na abstrakcyjne myślenie i stosowanie własnych metod".

Rage of Stars - fot. Radosław Tworek

W podobnym tonie wypowiada się Małgorzata Klara, wcielająca się w dowódczynię oddziału specjalnego. Zaznacza, że chociaż "Łukasz nie jest doświadczonym reżyserem, ma coś, czego tym doświadczonym, czy też profesjonalnym nieraz brakuje: wizję i zaufanie do innych". "To jego geniusz" – dodaje Tivadar. "On ciężko pracuje, żeby złożyć to w całość. Działa przy tym, jak cała armia ludzi, dlatego aż chce mu się przy tym wszystkim pomagać. Każda produkcja to praca zespołowa, ale tutaj czuje się to bardziej niż zazwyczaj".

Rage of Stars - dla kogo będzie polskie widowisko science fiction?

Każdy z moich rozmówców i rozmówczyń podkreśla, że praca na planie "Rage of Stars" to przede wszystkim świetna zabawa. "Normalnie nie piję alkoholu, bo prowadzę zdrowy tryb życia" – mówi Knotter. "W trakcie zdjęć pomyślałem sobie, że muszę wyjść z chłopakami i się napić, gdyż jesteśmy drużyną i musimy nawiązać jakąś więź. Nie będę wdawał się w szczegóły, ale z pewnością nam to pomogło i sami się o tym przekonacie, oglądając ten film. Tworzymy świetną ekipę. Wszyscy jesteśmy tu równi".

Róg zdecydowanie dba o luźną atmosferę na planie, żeby ekipa i aktorzy, słowami wcielającego się w Mike’a Jakuba Ormańca mieli z tej pracy radochę. "To jest trochę, jak wycieczka szkolna. Wszyscy się dobrze bawią, a jednocześnie ciężko tyrają. Każdy wie, co ma robić i jest na 100 proc. zaangażowany w swoje zadanie".

Podczas nocnych zdjęć, nagrywamy do czwartej, piątej rano, a potem trzeba to odespać. To zaburza rytm dnia. Jestem najstarszą aktorką w tej obsadzie i jest to dla mnie wykańczające. Mimo to czerpię z tego wszystkiego satysfakcję i przyjemność. Bo w tych warunkach, które stwarza nam Łukasz, aż chce się pracować. Widać, że robienie filmów to jego pasja. On po prostu kocha kino

- mówi Klara.

Opowiadając o "Rage of Stars" Róg powołuje się na mnóstwo różnych inspiracji, wskazując przede wszystkim na "Sicario", "Triple 9" czy "Drive". Ten ostatni tytuł wskazuje za "idealny wyznacznik", bo "mało się w nim mówi i widz cały czas płynie z muzyką, atmosferą obrazami". Reżyser podkreśla, że nie robi "stuprocentowego kina akcji, czy science fiction". Nazywa produkcję "kinem nieoczywistym". Gdy proszę go o wskazanie do jakiego konkretnie typu odbiorcy skierowana jest ta produkcja, odpowiada krótko i rzeczowo: "nie mam pojęcia".

REKLAMA

Romawiałem na ten temat z wieloma producentami i oni mają ten sam problem. Historia jest całkiem prosta, ale to nie ona gra tu pierwsze skrzypce. Największą wagę przykładam do tworzeniu smoliście gęstej atmosfery, dlatego myślę, że to film dla ludzi, którzy poczuli beat nowego "Batmana". Dla tych, którzy lubią mroczne klimaty

- Róg rozwija swoją myśl.

U każdego z moich rozmówców widać, że ambicje i nadzieje są jeszcze większe niż pasja i entuzjazm towarzysząca temu projektowi. "Rage of Stars" zapowiada się tym samym na film wyjątkowy, produkcja, jakiej na mapie rodzimej kinematografii brakuje.

Planowana premiera "Rage of Stars": druga połowa 2024 roku.

*Zdj. główne: Karolina Pelc

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA