REKLAMA

Obejrzałam najnowszą komedię romantyczną Netfliksa i już wiem, co stoi za jej sukcesem

Mowa o filmie "Na wyspie miłości", którego tytuł może i zwiastuje tanie romantyczne zagrywki, ale nie dajcie się mu zwieść. Bo chociaż produkcja nie należy do tych z gatunku wybitnych, Netflix doskonale wiedział, jak sprawić, by odniosła sukces. A ja już chyba wiem, w czym tkwi jej sekret.

na wyspie milosci recenzja netflix
REKLAMA

"- Chcemy Mamma Mię. - Mamy Mamma Mię w domu" - tak na początku chciałam podsumować film "Na wyspie miłości". Produkcja, którą na początku określiłam mianem "uboższej wersji Mamma Mii od Netfliksa" okazała się być jednak jej daleką kuzynką i co więcej - miała ona nawet coś ciekawego do opowiedzenia. Gdyby nie to, że film znalazł się w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie, być może nie wspiąłby się na sam szczyt TOP-ki. Ostatecznie tak się jednak stało, a w porównaniu z tymi mniej udanymi produkcjami o miłości Netfliksa, akurat ten zdecydowanie zasłużył na to, by usłyszało o nim więcej widzów.

REKLAMA

Na wyspie miłości - recenzja komedii romantycznej serwisu Netflix

Bohaterem filmu "Na wyspie miłości" w reżyserii Stelany Kliris jest John Allman (Harry Connick Jr.), gwiazdor rocka, który kiedyś święcił triumfy, a dziś już niewiele osób o nim pamięta. Kiedy jego ostatni album nie odnosi takiego sukcesu, jakiego jego autor się spodziewał, muzyk decyduje się zrobić przerwę w karierze, by pozwolić nieco odżyć swojej miłości do muzyki i zaczerpnąć dawki inspiracji. Wybór pada na malownicze odludzie na wybrzeżu Cypru, które okazuje się być "miejscówką samobójców".

John mierzy się jednak nie tylko z faktem, że kupił dom w miejscu, gdzie ludzie przyjeżdżają kilka razy w roku, by odebrać sobie życie - muzyk bierze również na barki problemy innych osób, które zmagają się z trudami życia. Na domiar złego na jego ścieżce ponownie staje jego dawna miłość, co także mocno komplikuje jego pobyt w cypryjskim raju, gdzie został głęboko zakopany jeszcze jeden sekret.

"Na wyspie miłości"

Sama jestem zaskoczona, ale to tego filmu nie mam właściwie żadnych większych zarzutów, biorąc pod uwagę, że ma być to po prostu przyjemna, wakacyjna produkcja na letnie wieczory. Nie brakuje w nim zaskakujących momentów - niektórzy mogą stwierdzić, że z łatwością można było je przewidzieć, ale moim zdaniem pojawiły się one w odpowiednich miejscach i zostały odpowiednio poprowadzone do końca bez wrażenia logicznych nieścisłości.

Twórczyni postawiła także na czarny humor, który jest obecny już od samego początku filmu. Choć w większości związany jest z motywem "miejscówki dla samobójców", nie jest on przegięty ani niesmaczny - tam, gdzie ma być zabawnie, śmiejemy się, a w scenach, gdzie reżyserce i scenarzystce zależało na tym, by wzbudzić wzruszenie, właśnie tak się dzieje. Prócz czarnego humoru nie brakuje także zabawnych i dramatycznych momentów, które również są w porządku wyważone.

I już w tym miejscu można by właściwie powiedzieć, że sekret filmu "Na wyspie miłości" tkwi właśnie w balansie, w świetnej grze aktorskiej i w humorze, jednak jest jeszcze jeden tajemniczy składnik - atmosfera. Piękne cypryjskie krajobrazy, rustykalne wnętrza i wyspiarskie klimaty to coś, czym ta produkcja kusi od początku, przywodząc na myśl najpiękniejsze wakacje. Ten film ma w sobie coś, co sprawia, że po prostu przyjemnie się go ogląda bez większego analizowania. To po prostu poprawna komedia romantyczna, która zachwyci was swoją szczerością oraz prostotą - i tyle w zupełności wystarczy.

REKLAMA

O produkcjach Netfliksa czytaj w Spider's Web:

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA