REKLAMA

"Przeciąć czas" - recenzja filmu Netfliksa. Jeśli macie wybrać jeden horror na wieczór, niech to nie będzie ten

Ostatnie tygodnie obfitowały w naprawdę solidne nowości w bibliotece Netfliksa. Niestety, ten nowy horror sci-fi, który zapowiadał się naprawdę nieźle, brutalnie przerywa tę dobrą passę. „Przeciąć czas” to obraz, który zmarnuje wasz czas.

przeciąć czas netflix film recenzja opinie nowości horror time cut
REKLAMA

„Przeciąć czas” ma na pokładzie ekipę przyzwoitych twórców i dość wprawionego w gatunku scenarzystę, w związku z czym oczekiwałem horroru co najmniej przyzwoitego - czegoś na poziomie naprawdę fajnego i zabawnego „Liczy się wnętrze”, przyjemnego dreszczowca dla milenialsów. Nic z tego: obraz Hannah Macpherson to mały koszmarek, od którego warto trzymać się z dala.

Fabuła skupia się na współczesnej licealistce, Lucy (Madison Bailey), która przypadkowo cofa się w czasie do 2003 r. i próbuje ocalić swą starszą siostrę przed zamaskowanym mordercą. Zaprzyjaźnia się z Quinnem, lokalnym kujonem, który pomaga jej zrozumieć podróże w czasie, oraz ze swoją siostrą, która zmarła przed jej narodzinami, co jeszcze bardziej komplikuje dylemat etyczny. Czy ma obowiązek chronić przyszłość, pozwalając siostrze umrzeć, czy też ważniejsze jest, aby zrobić właściwą w jej odczuciu rzecz i poradzić sobie z długoterminowymi konsekwencjami później?

REKLAMA

Przeciąć czas: recenzja filmu Netfliksa

Sam nie wiem, od czego zacząć, choć do omówienia nie ma zbyt wiele - „Przeciąć czas” jest zwykłym nieporozumieniem, w którym nic nie działa jak trzeba. Wspomniany Kennedy dotychczas wiedział, jak zaprezentować widowni slasher wzbogacony o jakąś refleksję, atrakcyjny w tonie, niestroniący od czarnego humoru. Jednak tym razem najzwyczajniej w świecie nie udźwignął tematyki, albo po prostu przeprokrastynował cały proces twórczy. Jego film co i rusz zadaje kolejne pytania, ale wykręca się od odpowiedzi. Mam tu na myśli zarówno kwestie logiczne, jak zasady podróży w czasie (które początkowo są ważne, a później już nie - bo stają się niewygodne dla fabuły) czy wspomniane dylematy, których eksploracją nikt nie jest zainteresowany. Zawodzą też charakterologiczne zaplecza czy plany i motywacje zabójcy.

Przeciąć czas
REKLAMA

Logika i wszelakie podstawy fantastyki naukowej są zatem pogrzebane - gdyby jednak „Time Cut” było przynajmniej solidne w warstwie slasherowej, moglibyśmy przymknąć na to oko. Niestety, w tym aspekcie również nie dowozi - jest rozczarowująco zachowawczy, bezpieczny, jak gdyby wycelowany w niższą kategorię wiekową. Co, rzecz jasna, samo w sobie nie musi być złe, o ile ma do zaoferowania choć odrobinę kreatywności. W tym filmie nie znajdziemy jej ani grama.

W oczy - a raczej w uszy - rzuca się też nadmiar pozaekranowych dialogów. Rozpraszająco wiele wypowiedzi pada poza kadrem lub jest rzucana w tę przestrzeń, co może być efektem przemontowywania obrazu, gdy twórcy zdali sobie sprawę, że potrzebują więcej ekspozycji. Nie wygląda to zbyt dobrze.

Całości brakuje też jakiegokolwiek windującego ją treściowo lub choć odrobinę wyróżniającego komponentu; przebłysku inteligencji, głębi, bardziej złożonych charakterów, humoru, tragizmu, pomysłowej rzezi. Nie działa też aktorsko: Madison Bailey z pewnością mogłaby udźwignąć więcej, ale reżyserka nie potrafi jej poprowadzić - w efekcie obserwujemy dwa, trzy wyrazy twarzy postaci przez cały film (a po „Outer Banks” wiemy, że młodą artystkę stać na więcej), z czego przeważa ten najbardziej znudzony. „Time Cut” to nijaki, sklejony bez odrobiny inwencji zlepek klisz z kilku innych filmów i nawet audiowizualnie pozostawia wiele do życzenia. Nuda i zmarnowany koncept. 

Czytaj więcej o Netfliksie:

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA