Trwa afera na YouTubie, a reZigiusz robi sobie jaja z widzów. Broni się "eksperymentem społecznym"
Polski YouTube trzęsie się w posadach - niedawna afera związana ze Stuu zbiera swoje żniwa, a na jaw wychodzą fakty związane z innymi internetowymi twórcami. Dlatego gdy reZigiusz, popularny youtuber, opublikował na Instastories zdjęcie opatrzone podpisem "Przepraszam", wiele osób połączyło to z youtuberską aferą. Okazało się jednak, że postanowił on nabrać swoich obserwatorów. Teraz jego widzowie są wściekli.
Odkąd pojawiły się doniesienia, jakoby Stuart "Stuu" Burton, jeden z najpopularniejszych polskich youtuberów, miał wejść w relację z 13-letnią dziewczyną, na światło dzienne zaczęły wychodzić inne przypadki manipulacji i wykorzystywania osób nieletnich. Kuba Wątor, redaktor Spider's Web, przeprowadził wywiad z jedną z ofiar, a podczas rozmowy pojawiały się screenshoty wiadomości, które dziewczyna miała wymieniać ze Stuu. Kilka dni później Laura Klaus, była dziewczyna Jakuba Chuptysia, w internecie znanego jako Gargamel, opublikowała ośmiominutowe nagranie na TikToku, w którym wyznała, że popularny youtuber stosował wobec niej przemoc werbalną i fizyczną, kiedy jeszcze byli w związku. W obliczu poważnych oskarżeń w stosunku do internetowych twórców stanął także Remigiusz "reZigiusz" Wierzboń. Okazało się jednak, że była to jedynie prowokacja ze strony youtubera.
O aferze na polskim YouTubie pisaliśmy w serwisie Spider's Web już wielokrotnie:
reZigiusz opublikował niepokojące zdjęcie. Widzowie youtubera są wściekli
Kiedy reZigiusz opublikował na Instastories zdjęcie z podpisem "Przepraszam", obserwatorzy youtubera wstrzymali oddech - jego wyznanie w oczywisty sposób można było połączyć z aferą na polskim YouTubie. Okazało się, że reZi postanowił jednak wybrać sobie ten newralgiczny moment na zrobienie sobie jaj ze swoich widzów i poważnego tematu, bo kilkanaście godzin później wrzucił kolejne zdjęcie z podpisem: "Za to, że jestem czystym, pie**olonym gigachadem". Wyjaśnił później, jaki cel miał jego nieśmieszny żart:
Z takiego właśnie mocnego pomysłu na baity w internecie zrobił się naprawdę świetny eksperyment społeczny, który będę dość szeroko opisywał jutro w pewnym dużym programie telewizyjnym
- wyjaśnił.
reZigiusz dodał, że wniosek, który powinien zostać wyciągnięty z jego "eksperymentu społecznego" powinien być taki, że w internecie bardzo łatwo kogoś o coś oskarżyć lub wyciągnąć fałszywe screeny, a do wszystkiego należy podchodzić z dystansem. Cóż, reZi na umoralnianie swoich widzów wybrał sobie niestety najgorszy możliwy moment, a "eksperymenty społeczne" i badanie, jak internauci zachowują się w obliczu afer w związku z groomingiem czy stosowaniem przemocy wobec swoich partnerek, jest teraz co najmniej nie na miejscu. Youtuber podkreśla, że nie należy wszystkich influencerów wrzucać do jednego worka, ale to chyba teraz nie na obronie twórców internetowych powinniśmy się skupiać, a na ofiarach, które po długim czasie zdobyły się na odwagę, aby opowiedzieć, co je spotkało.