REKLAMA

5. odcinek „Rodu smoka” to esencja tego serialu, ale malkontenci będą narzekać na brak akcji

5. odcinek 2. sezonu „Rodu smoka” za nami. Po intensywnym, pełnym akcji epizodzie z zeszłego tygodnia, serial wraca do swojej esencji - wieloznacznych rozmów i knowań. I jak zwykle doskonale radzi sobie z tym stylem opowiadania historii.

ród smoka odcinek 5 sezon 2 opinia aegon aemond rhaenys vermithor
REKLAMA

„Regent”, czyli odcinek „Rodu smoka” napisany przez Ti Mikkela i wyreżyserowany przez Claire Kilner, skupia się na bezpośrednich reperkusjach starcia o Gawronie Gniazdo oraz staraniach Daemona, by zebrać armię. W istocie bardziej dla siebie, niż dla królowej Rhaenyry.

Kluczowy jest tu jednak obraz młodszego pokolenia - to właśnie ono zaczęło odgrywać najistotniejszą rolę w konflikcie. Nie ma wątpliwości, że dalszy rozwój Tańca Smoków oraz przyszłość Siedmiu Królestwo będą zależeć od młodych smoczych jeźdźców. Poza tym epizod skupia się na agonii Aegona, przejęciu władzy przez Aemonda i inicjatywie Jacaerysa; śledzimy również poczynania Rhaeny czy Baeli. Oto dziedzice wkraczają do akcji i działają, podczas gdy ci starsi zastanawiają się nad strategią lub wręcz schodzą na dalszy plan.

REKLAMA

Ród smoka, sezon 2., odcinek 5. - opinia o nowym epizodzie serialu Max

„Zwycięzcy” walki o Gawronie Gniazdo zdecydowali się przedefilować przez Królewską Przystań z odciętym łbem Meleys, smokiem nieżyjącej już Rhaenys, na widoku. Z założenia widok ten miał wywołać w prostaczkach podziw dla władcy, który rzekomo usiekł zdradziecką bestię - oto siła i bogowie stoją po stronie Aegona, jedynego prawdziwego króla. Ser Criston Cole nie przewidział jednak, że niektórzy wezmą to za zły omen (zakładając, że smoki są jedną z bożych inkarnacji), a jeszcze inni zwrócą uwagę na fakt śmiertelności czegoś, co wydawało się niepowstrzymane. Skrzydlate bestie to symbol rodu Targaryenów - to one sprawiają, że królewska rodzina wydaje się bliska bogom i pozornie niepokonana w walce z innymi pretendentami do tronu Westeros. A skoro Meleys można było powalić, to przecież to samo może spotkać inne stwory - zarówno te wspierające Rhaenyrę, jak i Aegona.

Tymczasem rzekomy zwycięzca - Aegon - przybywa do domu ptraktycznie w trumnie. Serial wiernie oddał książkowy opis rozległych ran władcy - oparzenia okrywają połowę jego ciała, a smoczy ogień stopił zbroję ze skórą. Do opisanych złamań dorzucono też złamaną nogę, której twórcy poświęcają piękne zbliżenie w stylu gore. Maesterzy nie wiedzą, czy kiedykolwiek odzyska przytomność, ale widz już to wie (nawet jeśli nie czytał wcześniej książki) - resztką sił chłopak rzuca bowiem cicho i chrapliwie za Alicent: „Mamusiu!”.

Działania Rhaenyry czy nawet Daemona kontrastują z poczynaniami młodszych bohaterów, którzy nie dbają o pozory czy szeroko pojętą fasadowość - każde z nich, skore do działania, bez wahania robi to, co przybliża ich do celu. Dlatego Jace bez zgody matki wybył z zamku, by pertraktować z Freyami. Dlatego też Aegon wyruszył do walki, a Aemond kazał Vhagar zionąć ogniem tak, by skrzywdzić brata i utorować sobie ścieżkę do tronu. To odróżnia go od Daemona, który - choć równie zazdrosny o władzę - nigdy nie skrzywdził Viserysa. 

Czytaj więcej o Rodzie smoka w Spider's Web:

Z kolei Alicent jest coraz bardziej odsuwana od jakichkolwiek wpływów. Lekceważący stosunek Rady do jej osoby to kolejny moment upokorzenia i uzmysłowienia sobie, że obecnie nie ma już zbyt wiele do powiedzenia, zwłaszcza teraz, gdy jej ostatni bastion wsparcia - Otto Hightower - został odprawiony. Królowa wdowa w tych chwilach zapewne myśli o Rhaenyrze, która na Smoczej Skale również doświadcza braku należnego jej szacunku ze strony męskich doradców. Patriarchalny precedens ogranicza te dwie władczynie, odbierając im ostateczną szansę na powściągliwe i rozsądne działania. O pokoju nie wspominając. Oto osobista batalia Alicent i Rhaenyry została przejęta przez ich synów, smoki i grupę męskich doradców. Nie ma odwrotu. 

Nareszcie widzimy też więcej poczynań Baeli i Rhaeny, które znajdują się w całkowicie różnym położeniu. Zwłaszcza ta pierwsza ma tu sporo do roboty - a pod koniec epizodu tak bardzo przywodzi zrozpaczonemu Corlysowi na myśl Rhaenys, że ten chce uczynić z niej swą spadkobierczynię. „Regent” rozwinął też sugerowany wątek, który znają czytelnicy - Czarni będą poszukiwać nowych smoczych jeźdźców, którzy będą mogli związać się z „wolnymi” smokami. Będzie to olbrzymie wsparcie dla tego stronnictwa. Gotów do walki jest między innymi niedosiadany przędz nikogo Vermithor - drugi obok Vhagar największy i najstarszy z ognistych gadów.

I tym razem serial wprowadził kilka raczej nieznacznych zmian względem materiału źródłowego (m.in. w przypadku Daemona, który każe mianować się królem), jednak całościowo wiernie kroczy wyznaczoną przez „Ogień i krew” George’a R.R. Martina ścieżką. A skoro wspomniałem już o Daemonie, to muszę przyznać, że chyba wolałbym już zamknąć wątek „nawiedzonego” Harrenhal. Daemon włóczy się po dorzeczu, żądając ugięcia kolan, nakazując Simonowi Strongowi tytułowanie się królem, rąbiąc drewno i śniąc o seksualnych zbliżeniach z własną matką. Początkowo klimat i zamysł bardzo przypadły mi do gustu, ale teraz nie mogę oprzeć się poczuciu marnotrawienia jednej z najbardziej nieprzewidywalnych i ekscytujących postaci na niespecjalnie wpływające na fabułę sekwencje. 

REKLAMA
Ród smoka, odc. 6 - zwiastun

Poza tym „Ród” utrzymuje wyśmienitą formę, nie potrzebując krwawych walk, by utrzymać napięcie i zaangażowanie widza. Akcja nie zwolniła dlatego, by dać widzom odetchnąć - „Regent” to po prostu typowy odcinek serialu z uniwersum Pieśni Lodu i Ognia, w którym to słowa, nie miecze mają największe znaczenie i moc. Wojna już trwa, ale rozgrywa się na kilku płaszczyznach, bardziej w królewskich komnatach niż na polach bitew. Choć, rzecz jasna, Taniec Smoków przeleje jeszcze wiele, wiele krwi, zanim dobiegnie końca. 

Serial obejrzycie tutaj.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA