REKLAMA

Marvel w końcu spełni marzenia fanów Spider-Mana? Tego castingu widzowie domagają się od dawna

To tylko plotka, ale jakże rozgrzewa wyobraźnię. Według najnowszych doniesień Sydney Sweeney miała dostać ofertę od Marvela, który chciałby, aby w "Spider-Manie 4" wcieliła się w rolę, w jakiej fani widzą ją od dłuższego czasu. Czy ich marzenie wreszcie się spełni?

sydney sweeney spider man marvel casting
REKLAMA

Sydney Sweeney już oczywiście w uniwersum Spider-Mana się pojawiła. Ale w tym gorszym, bo zagrała Julię Cornwall w "Madame Web". Przez chwilę mogliśmy ją nawet zobaczyć w stroju Spider-Woman. W żaden sposób nie gryzie się to jednak z rolą, jakiej ofertę, według najnowszych plotek, miała otrzymać w nadchodzącym "Spider-Manie 4" Marvela. Film Sony mało kto w kinach obejrzał, był box offisową klapą, sequela się raczej nie doczeka. W MCU aktorka mogłaby spokojnie wcielić się w inną superbohaterkę.

Gwiazda "Euforii" jest obecnie na topie. Ma miliony miłośników na całym świecie. Fani co chwilę domagają się obsadzenia jej w jakiejś roli, co daje początek kolejnym plotkom. Tak też jest w tym wypadku. Warto jednak zaznaczyć, że jako tę postać widzowie od dawna i wciąż konsekwentnie widzą właśnie Sydney Sweeney. Sieć zalewają grafiki z aktorką w stroju Black Cat. Ten casting byłby więc spełnieniem marzeń publiczności.

REKLAMA

Sydney Sweeney zagra w "Spider-Manie 4"?

Dla przypomnienia: Black Cat to tak naprawdę Felicia Hardy, córka słynnego włamywacza. Przywdziewa strój, który dzięki specjalnemu urządzeniu zwiększa jej moc, zwinność i szybkość. Posiada też umiejętność widzenia w ciemnościach i przynosi pecha osobom w jej otoczeniu. W komiksach początkowo była przeciwniczką Spider-Mana, potem stała się jego sprzymierzeńcem. Łączył ich nawet romans. W filmach postać Hardy pojawiła się jedynie w "Niesamowitym Spider-Manie 2", gdzie wcieliła się w nią Felicity Jones. Nie miała jednak okazji przywdziać superbohaterskiego kostiumu.

Spider-Man - Black Cat - Sydney Sweeney

Doniesienia o tym, że Sydney Sweeney miała otrzymać propozycję zagrania Black Cat w "Spider-Manie 4" wyszły od informatora, ukrywającego się pod nickiem My Time To Shine Hello. Dla Marvela taki casting z pewnością byłby strzałem w dziesiątkę, przyciągając do kin sporą rzeszę widzów. Na plotkę należy jednak brać poprawkę.

REKLAMA

Jak podaje portal ComicBookMovie, w ostatnim czasie My Time To Shine Hello nieco się skompromitował, podając nieprawdziwe informacje. Jego najnowsze doniesienia też nie muszą okazać się prawdą. Zanim więc otworzymy szampana, warto poczekać na oficjalne potwierdzenie (lub zanegowanie) podanej przez niego plotki.

Więcej o Spider-Manie poczytasz na Spider's Web:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-15T11:52:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T10:42:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-14T09:57:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-14T08:01:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T20:19:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T19:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T19:19:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T16:16:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T11:46:33+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T11:17:15+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T07:33:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T14:58:03+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T09:18:57+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T20:11:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Will Smith odrzucił rolę w kultowym filmie Nolana. Nie zrozumiał fabuły

Will Smith już kilkakrotnie odmówił propozycjom ról w filmach, które później przeszły do historii kina. Osobiście pozbawił swoje portfolio przełomowych projektów - nic zatem dziwnego, że mówi się o nim, iż raczej nie ma zbyt dobrego gustu w kwestii scenariuszy. Teraz okazało się, że gwiazdor odpuścił jeszcze jeden wielki hit. 

will smith incepcja
REKLAMA

W niedawnym wywiadzie Will Smith z rozbrajającym spokojem opowiedział o jeszcze jednym uwielbianym (i dla wielu już kultowym) filmie, w którym nie wystąpił, bo najzwyczajniej w świecie nie ma nosa do dobrych skryptów i konsekwentnie odmawia udziału w projektach, które później okazują się docenionymi przez krytyków i widzów hitami.

O którą perłę chodzi tym razem?

REKLAMA

Will Smith mógł wystąpić w Incepcji. Dlaczego odpuścił?

Ta „dwójka” - wyjaśnię kontekst - dotyczy dwóch głośnych obrazów, które Smith odrzucił, bo brzmiały dla niego niezrozumiale podczas tzw. pitchu - spotkania, na którym twórcy przedstawiali mu główne założenia planowanej produkcji. W tym wypadku chodziło konkretnie o wspomnianą „Incepcję” oraz „Matrixa” - kolejnego klasyka sci-fi, któremu aktor odmówił na rzecz... potworka pod tytułem „Bardzo dziki zachód”. Otwarcie przyznał, że nie trafiła do niego prezentacja Wachowskich, nie załapał jej - była pełna „dziwnych gestów i mętnych filozoficznych odniesień”.

To była pierwsza tak spektakularna wpadka - niestety, wygląda na to, że z czasem Smith nie wykształcił w sobie szóstego zmysłu do filmów, które wywierają wielki wpływ na popkulturę. Zagraniczne media drwią, że przez ostatnie dwie dekady artysta z wielką wprawą unikał wielkości.

Incepcja
REKLAMA

Przypomnę, że „Incepcja” zarobiła na świecie 900 mln dol., zdobiła cztery Oscary i umociła pozycję Leonardo DiCaprio jako poważnego aktora z najwyższej półki.

Wśród innych nieroztropnie odtrąconych propozycji znalazła się też... tytułowa rola w „Django” Quentina Tarantino. Ba, twórca „Pulp Fiction” napisał ją specjalnie z myślą o tym aktorze. O tej sytuacji pisano dosłownie: „To trochę tak, jakby Picasso naszkicował cię w swoim arcydziele, a ty odpowiedziałbyś: to nie dla mnie”. Smith odmówił ponoć z dwóch powodów: po pierwsze dlatego, że obraz wydawał mu się zbyt brutalny, a po drugie dlatego, że według niego Django wcale nie był faktycznym głównym bohaterem produkcji. 

Czytaj więcej:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-15T11:52:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T10:42:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-14T09:57:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-14T08:01:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T20:19:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T19:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T19:19:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T16:16:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T11:46:33+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T11:17:15+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T07:33:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T14:58:03+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T09:18:57+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T20:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T15:59:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Fani Snydera przygotowali absurdalny plan bojkotu nowego Supermana. Gunn odpowiada

Fani wizji DC autorstwa Zacka Snydera - przez złośliwych nazywani Snyderbotami - swoje uwielbienie do projektów tego przeważnie krytykowanego twórcy okazują w dziwny sposób. Odkąd James Gunn przejął pieczę nad restartowanym DCU, miłośnicy potworka pt. „Batman v. Superman” masowo wyrażają swoje niezadowolenie w social mediach. A teraz zapowiadają bojkot.

superman bojkot zack snyder
REKLAMA

Fani Snydera od samego początku konsekwentnie krytykują wszystko, co związane z nadchodzącym filmem pt. „Superman” od Jamesa Gunna (podkreślając przy okazji, że „Człowiek ze Stali” to arcydzieło, a Henry Cavill to jedyny słuszny Clark Kent). Obrywa się aktorowi Davidowi Corenswetowi, CGI ze zwiastunów, kolorystyce, tonowi zapowiedzi. Potrafią analizować każdy trailer klatka po klatce, by wyrwać jeden mniej korzystny kadr (zazwyczaj jest to skutek zatrzymania obrazu w czasie wartkiej akcji - to nigdy nie wygląda dobrze), szydzić z nowej obsady, zawzięcie szukać dziury w całym, kompletnie ignorując bezsens sytuacji.

Aż do przesady. Aż do przekroczenia granic.

REKLAMA

Superman: fani Zacka Snydera planują bojkot filmu Jamesa Gunna

W weekend na Reddicie opublikowano wpis, który zdążył już okrążyć wielokrotnie media społecznościowe. Jeden z przedstawicieli ruchu #ReleaseTheSnyderVerse, który swego czasu (skutecznie) apelował do Warner Bros. o wypuszczenie pierwotnej wersji filmu „Liga Sprawiedliwości”, wystosował apel:

Superman - zwiastun

Chyba nie muszę tłumaczyć, jak bardzo groteskowy jest to wpis - stanowi jednak esencję mentalności wielu, wielu miłośników filmów Snydera. Oczywiście, nie wolno generalizować, ale to, co wyprawia się na kilkudziesięciotysięcznych grupach na Facebooku czy pod wieloma wpisami na X czy Instagramie mówi samo za siebie i doskonale pasuje do tego, co można przeczytać wyżej. Najbardziej rozbrajający jest chyba fakt, że żaden z nich jeszcze nie widział nowego „Supermana”, ale nie przeszkadza im to obwieszczać wszem i wobec, że film jest kiepski, a widzowie, którzy wysoko go ocenią, to z pewnością Gunnboty, które będą sztucznie zawyżać średnie noty. W związku z tym autor wpisu proponuje... zwykły review bombing, który przecież już z założenia nie ma nic wspólnego z uczciwą opinią.

Wpis stał się tak popularny, że odniósł się do niego sam James Gunn:

Wisienką na torcie absurdu jest fakt, że ponoć - jak donoszą użytkownicy Twittera - jeden z reprezentantów Snyderowego ruchu jest obecnie sprawdzamy przez amerykańską policję i FBI. Śledztwo dotyczy teroryzmu, bowiem wspomniany, nazywany kultystą internauta, zamieścił na X grafikę z wizerunkiem Osaby bin Ladena, któremu doklejono twarz Zacka Snydera. Podpis? 

No cóż, wyznawcy Snydera robią to, w czym są najlepsi: domagają się „Człowieka ze Stali 2” i bezwzględnie atakują każdego, kto stanie im na drodze. Będąc kolejnym dowodem na to, że nikt tak nie pała taką nienawiścią do danej franczyzy, jak jej własne grono fanów.

Czy uda im się namówić do bojkotu szerszą publiczność? Nie wiem, choć się domyślam.

Nowy „Superman” trafi do kin już 11 lipca.

REKLAMA

Czytaj więcej:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-16T13:45:15+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T11:19:53+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T11:52:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T10:42:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-14T09:57:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-14T08:01:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T20:19:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T19:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T19:19:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T16:16:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T11:46:33+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T11:17:15+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T07:33:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T14:58:03+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Najlepsza rola w karierze Chrisa Evansa. Materialiści - recenzja filmu

Celine Song wraca na duży ekran po dwóch latach przerwy. Jej debiut z 2023 roku zachwycił cały świat, a po obejrzeniu "Poprzedniego życia" obiecałem sobie, że na jej każdy kolejny film pójdę bez mrugnięcia okiem. Na jej najnowsze dzieło, "Materialistów", czekałem z niecierpliwością. Czy to udany powrót? Sprawdzam.

OCENA :
10/10
materialisci recenzja film opinia
REKLAMA

Były we mnie dwa wilki. Pierwszy bardzo dobrze wspominał "Poprzednie życie" dzieło, które trafiło do mnie pod niezwykle osobistym kątem, a poza tym będące po prostu sztuką, dowodem na wspaniałe scenopisarstwo i pokazem czułości względem bohaterów, o których opowiada. Drugi wilk reprezentował moją osobistą niechęć do Dakoty Johnson, którą uważam, za jedną z najsłabszych współczesnych aktorek - niezależnie w którym filmie się pojawiała, jej aktorska obecność zawsze obniżała moje oczekiwania i często ten schemat się sprawdzał. Nie mogłem się więc doczekać "Materialistów", ale również trochę się ich bałem. Na szczęście okazało się, że nie było czego.

REKLAMA

Materialiści - recenzja. Trójkąt miłosny inny niż myślicie

Główną bohaterką filmu jest Lucy (Dakota Johnson) - jedna z czołowych swatek pracująca dla filmy Adore, na codzień zajmującej się łączeniem w pary samotnych, poszukujących drugich połówek ludzi o najróżniejszych wymaganiach. W trakcie (już dziewiątego!) ślubu jednej z jej klientek nawiązuje z nią rozmowę bogaty, przystojny i czarujący Harry (Pedro Pascal). Na tej samej imprezie po wielu latach spotyka Johna (Chris Evans), z którym dawno temu się rozstała. Mężczyzna ima się różnych prac, które pozwalają mu przeżyć od pierwszego do pierwszego. Wkrótce Lucy zmierzy się nie tylko ze swoimi uczuciami, ale także z wątpliwościami, czy naprawdę nadaje się do tego, co robi.

Idę o zakład, że część ludzi nawet nie tyle, że się zniechęciła, co wpadła w niepewność po tym, jak zobaczyła zwiastuny. Nie dlatego, że film się źle zapowiadał; bardziej przez gatunek sugerowany przez to, co widzimy w materiałach promocyjnych. Tam mamy do czynienia z całkiem niemałym stężeniem klimatu romansu, komedii romantycznej w stylu "Facet A czy facet B? Oto jest pytanie". Film Celine Song to ten przypadek, w którym zwiastuny nie odsłaniają wszystkiego. 

I dobrze, bo to, co oglądamy w filmie, wynagradza wszelkie wątpliwości. Jak nietrudno się domyślić, dominującym motywem w fabule "Materialistów" jest miłość - uniwersalna siła, jedyna "ideologia", która przetrwała wszystkie czasy, niefizyczna energia, która często wymyka się logice czy racjonalności. Celine Song po raz kolejny udowadnia, jak doskonałą jest pisarką i jak pięknie umie opowiadać o ludzkich uczuciach. Poprzez swoją nową produkcję bez patetyzmu pyta, czy w dzisiejszych czasach miłość ma szansę być czymś więcej niż transakcją i przedmiotem biznesu?

Materialiści - zwiastun filmu

W najnowszym dziele, podobnie jak w poprzednim, Song podchodzi do postaci, o których opowiada, ze sporymi dawkami czułości i zrozumienia. Dostrzega, że bez względu na wiek, orientację, rasę, stan majątkowy, zostaliśmy "stworzeni" jako istoty społeczne, które chcą się łączyć w pary z najróżniejszych, nie zawsze wytłumaczalnych powodów. Chcemy kochać i być kochanymi, mamy też pewne wymagania, czasami niekonwencjonalne i nieoczywiste. Także w takich przypadkach reżyserka podchodzi do tego zjawiska jako czuła obserwatorka, która wstrzymuje się z osądami. Nie stroni za to od od naturalnie osadzonego komentarza co do współczesnego postrzegania miłości. W dobie wszechobecnego kapitalizmu zyskała ona także miano produktu, pożądanego na rynku towaru, za który ludzie płacą, by zapobiec swojej samotności. W takim przypadku swatka, taka jak główna bohaterka filmu Song, oprócz analityczki danych staje się też terapeutką, powierniczką intymnych informacji.

Trybikiem właśnie w takiej handlowej machinie jest Lucy, która do pewnego czasu dość ściśle postrzega świat uczuć przez pryzmat matematyki i zmiennych, a retrospekcja pozwala nam subtelnie zajrzeć w głąb tego podejścia. Na przestrzeni filmu oczywiście zakwestionuje swoje podejście, co również udaje się przedstawić reżyserce w sposób niezwykle płynny i rezonujący z widzem. Song przygotowała dość poważne i mocne tonalnie zwroty akcji w opowiadanej historii, ale nie są to fajerwerki na pokaz. Tempo historii jest bardzo dobre, pozwala zatrzymać się przy każdym z bohaterów i poznać go w sposób przynajmniej wystarczający.

Dzięki jej doskonałemu zmysłowi "Materialiści" jawią się jako film nie tylko o miłości - to wrażliwa opowieść o jej postrzeganiu, o roli jaką odgrywa status materialny w związkowej rzeczywistości, o systemie społecznym brutalnie wciskającym w stereotypy, klucze i wyobrażenia tak kobiety, jak i mężczyzn, ale przede wszystkim o ludziach - nie zawsze racjonalnych, niekiedy wymagających, mających bardzo zróżnicowane poczucie własnej wartości, ale na koniec, na swój osobisty sposób, pragnących tego samego. To kino, w którym fundamentalną rolę odgrywają dialogi - niektóre zabawne, inne znacznie poważniejsze, całościowo doskonale balansujące między ujmującą prostotą a poruszającą głębią. Niektóre z nich dotychczas siedzą mi w głowie.

Występy takie jak ten zwykło się określać "Oscar-worthy". To najlepsza rola Evansa w karierze.

Moje największe (i w zasadzie jedyne) obawy względem tego filmu dotyczyły Dakoty Johnson. Po seansie nie mam wątpliwości - była w swojej roli absolutnie fantastyczna. Jej Lucy to postać bardziej złożona i ciekawa, niż sama uważa. Twardo stąpa po ziemi, czuje, że jest dobra w tym co robi, ale im dalej w las, tym zaczyna kwestionować nie tylko swoją fachowość, ale także swoją wartość i sens tego co robi - jej dotychczasowe wyobrażenia o miłości i o niej samej ewoluują. Widzimy, że jej postać kształtowała swoją życiową postawę na określonej wizji i nie do końca potrafi się odnaleźć w momencie, kiedy rzeczywistość przynosi inne rozwiązania. Dzieje się to płynnie, a sama Johnson świetnie oddaje postępujące emocje swojej bohaterki. 

Magnesem dla wielu widzów (i widzek) niewątpliwie jest postać Pedro Pascala. Aktor współtworzy tutaj drugi plan i robi to z typową dla siebie klasą. Jego wątek przynosi pewne zaskoczenia i jest również świetnie prowadzony. Spora w tym zasługa samego aktora - Harry bardzo zmyślnie (i w poruszający sposób) koresponduje z wizerunkiem Pascala jako boskiego "jednorożca", którego każdy by chciał. Za wizerunkiem i materialną wartością potrafi się jednak kryć znacznie więcej, niż się wydaje i choć rola Pascala jest relatywnie krótka, znakomicie potrafi zawrzeć tę prawdę. Największym aktorskim wygranym tego filmu jest dla mnie jednak kto inny. 

Chris Evans zdaje się być aktorem, który, pomimo wielu głośnych tytułów, wciąż poszukuje swojego miejsca w świecie kina. Chyba znalazł je u Celine Song - występy takie jak ten zwykło się określać "Oscar-worthy". To najlepsza rola Evansa w karierze - portretowany przez niego John jest postacią niestabilną ekonomicznie, niemającą wystarczających możliwości i komfortu, by samemu czuć się spełnionym, ale także by dać drugiej osobie finansowe bezpieczeństwo. Jest jednocześnie dobrym słuchaczem oraz prostodusznym człowiekiem. Chemia pomiędzy Johnem a Lucy jest pełna subtelnego czaru, sam Evans jest odpowiedzialny za najpiękniejsze monologi tego filmu. Świetnie i poruszająco wypada również Zoe Winters jako Sophie, aktualna klientka Lucy.

"Opowiadaj, nikt nie opowiada tak, jak ty, choć bajeczki te na pamięć znam, jakże wszystko to cudownie brzmi". To oczywiście słowa piosenki Zbigniewa Wodeckiego, ale czuję, że bardzo łatwo można je odnieść także do "Materialistów". Celine Song wzięła w swoje ręce mający czasy świetności i popularności za sobą gatunek kina romansowego, obrobiła go swoją, pełną zrozumienia oraz wyczucia reżyserską wrażliwością i przelała na wypełniony pięknymi dialogami i ujmującą historią scenariusz. To dojrzały, piękny film o miłości w całej jej rozciągłości.

"Materialiści" od piątku 13 czerwca są dostępni do obejrzenia w kinach w całej Polsce.

Więcej filmowych recenzji przeczytacie na Spider's Web:

REKLAMA

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-15T11:52:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T10:42:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-14T09:57:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-14T08:01:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T20:19:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T19:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T19:19:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T16:16:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T11:46:33+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T11:17:15+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T07:33:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T14:58:03+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T09:18:57+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T20:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T15:59:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Wolverine może wrócić w nowych Avengersach

Do premiery "Avengers: Doomsday" jest jeszcze sporo czasu, ale doniesienia dotyczące obsady filmu są i tak jednym z gorętszych tematów w świecie kina. Niewykluczony zdaje się być powrót samego Wolverine'a, w którego od lat wciela się Hugh Jackman.

wolverine powrot avengers film
REKLAMA

Część obsady "Avengers: Doomsday" została już ujawniona. Wśród postaci, które wystąpią w tym widowisku, pojawią się "starzy" Avengersi tacy jak Kapitan Ameryka, Falcon, Thor, Ant-Man, Thunderbolts (znani także jako Nowi Avengersi), Fantastyczna Czwórka, a także X-Men, legendarna drużyna mutantów, z którą związany był Wolverine, znany z charakterystycznych szponów, wyostrzonych zmysłów czy umiejętności samoregeneracji. W każdym dotychczasowym filmie z udziałem tej postaci wcielił się w nią Hugh Jackman ("Nędznicy", "Labirynt", "Kate i Leopold").

REKLAMA

Hugh Jackman znów założy kostium Wolverine'a?

Jackman w ubiegłym roku powrócił do swojej słynnej roli w "Deadpool & Wolverine", w którym zagrał u boku swojego przyjaciela, Ryana Reynoldsa. Choć nazwisko Jackmana nie zostało wymienione pośród tych, które Marvel ujawnił ostatnio w "krzesełkowej" formie, twórcy zapowiedzieli, że na tych nazwiskach lista obsady "Avengers: Doomsday" się nie kończy. Aktor podgrzał oczekiwania, wrzucając na Instagrama wideo, na którym trenuje podnosząc ciężary. Fani dość prędko wytworzyli teorię, że może to być puszczenie oka przed powrotem do stroju Wolverine'a.

O ile to nie oznacza właściwie nic konkretnego, o tyle więcej może nam powiedzieć postać Daniela Stevensa - kaskadera i dublera Jackmana. Otóż Stevens był widziany w London's Pinewood Studios, lokalizacji potwierdzonej jako miejsce kręcenia "Avengers: Doomsday". Ta informacja podgrzewa nastroje fanów, którzy z pewnością chcieliby jeszcze raz zobaczyć Wolverine'a w akcji. Biorąc pod uwagę dotychczasowy skład filmu, nie byłoby to nielogiczne - w filmie braci Russo pojawi się "stara ekipa" znana z filmów o X-Menach: Bestia (Kelsey Grammer), Magneto (Ian McKellen), Profesor X (Patrick Stewart), Nightcrawler (Alan Cumming), Mystique (Rebecca Romijn) i Cyclops (James Marsden).

Premiera "Avengers: Doomsday" jest zaplanowana na 18 grudnia 2026 roku.

REKLAMA

Więcej informacji ze świata kina przeczytacie na Spider's Web:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-16T11:19:53+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T11:52:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T10:42:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-14T09:57:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-14T08:01:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T20:19:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T19:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T19:19:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T16:16:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T11:46:33+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T11:17:15+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T07:33:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T14:58:03+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T09:18:57+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T20:11:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Da się zrobić świetne live-action. Jak wytresować smoka - recenzja filmu

Polityka przenoszenia animacji na wersję live-action trwa w najlepsze. Tym razem wzięto się za "Jak wytresować smoka" - chóralnie uznawane za jeden z najlepszych filmów animowanych, jakie pojawiły się w kinach w ciągu ostatnich kilkunastu lat. Czy jego "ożywienie" się udało? Sprawdzamy. 

OCENA :
9/10
jak wytresowac smoka recenzja
REKLAMA

Moja relacja z oryginalnym filmem z 2010 roku nie jest specjalnie bliska - choć oczywiście go oglądałem i dobrze wspominam ten seans, nie wyczekiwałem dniami i nocami, aż powstanie jego aktorska wersja. Wreszcie się dokonało, a za kamerą stanął Dean DeBlois - ojciec sukcesu tej marki, reżyser każdej z części animowanej, smoczej trylogii. Czy najnowsze podejście okazało się równie udane? Cytując klasyka: jak najbardziej, jeszcze jak!

REKLAMA

Jak wytresować smoka - recenzja. Wierne ożywienie tego, co uwielbiamy

Historia opowiadana w wersji aktorskiej nie odbiega od szkieletu opowieści zawartej w animacji. Protagonistą jest Czkawka (Mason Thames), syn charyzmatycznego i nieustraszonego wodza wikingów, Stoika Ważkiego (Gerard Butler). Pociąg do zabijania smoków i zapał do walki nie są dominującymi cechami chłopaka, który coraz bardziej zdaje się godzić z tym, że nigdy nie zaspokoi ojcowskich oczekiwań. Gdy w trakcie nalotu smoków udaje mu się utrącić jednego z nich, Czkawka podąża na miejsce i orientuje się, że potrafi nawiązać z nim unikalną więź. Więź, która może być nie tylko wstępem do międzygatunkowej przyjaźni, ale także dowodem na możliwość pokojowej koegzystencji.

Przyznam szczerze, że choć szkielet historii był mi dość dobrze znany, od ostatniego seansu animacji minęło wystarczająco dużo czasu, by niektóre detale wyleciały mi z głowy. Po ponownym przyjrzeniu się fabule oryginału zdecydowanie można stwierdzić, że pod tym względem Dean DeBlois nie wprowadził jakichś znaczących zmian. Puryści co do oryginału będą usatysfakcjonowani - reżyser wiernie "ożywił" to, co tak zachwycało fanów w animowanej wersji. Zachwyt zresztą dość często towarzyszy w trakcie seansu "Jak wytresować smoka". Brak wielkiej oryginalności nie powinien być tutaj przeszkodą - DeBloisowi ponownie udaje się wzbudzać opowiadaną historią autentyczne, szczere emocje. 

Mason Thames jest fantastycznym Czkawką - nadaje swojej postaci sporo energii i emocjonalnej głębi, dzięki której bez większych przeszkód można się utożsamiać z tym, co myśli, czuje i robi.

Rdzeniem filmu pozostaje nie tylko relacja Czkawki z jego smoczym kompanem, ale przede wszystkim ze światem, do którego zdaje się nie być do końca dopasowany. Rówieśnicy mają go (skądinąd słusznie) za uprzywilejowane "bananowe dziecko", które nie musiało pracować, by mieć komfort życia, zaś dorosła część plemienia ma go za mięczaka i nieprzydatnego nieudacznika. Chłopak musi zatem złapać wiele srok za ogon - i jak przy tym jeszcze zachować swoje "ja"? To relacje między bohaterami stanowią największą siłę tej opowieści - są napisane czytelnie i z odpowiednią emocjonalną stawką, a fabuła pozwala na rozwój postaci. Twórcy świetnie, z czułością i humorem przedstawili także "docieranie się" Czkawki i Szczerbatka, zapoczątkowane przez nieufność, która później przeradza się w piękną przyjaźń. 

DeBlois i spółka z sercem oraz rozumem rysują większość bohaterów, ale dbają także o bardziej uniwersalny przekaz płynący z historii. Sam Czkawka to ucieleśnienie antywojennej narracji, postać która zamiast na atak stawia na zrozumienie drugiej, smoczej strony. Jego relacja ze Szczerbatkiem opiera się na wzajemnym zrozumieniu samych siebie. Ogromnym plusem jest również to, że "Jak wytresować smoka" nie infantylizuje w żaden sposób tego międzygatunkowego konfliktu, nie sprowadza go do absurdu - podkreśla, że ludzie niewątpliwie mają podstawy do strachu i lęków przed smokami, ale ten konflikt zaszedł dalej, niż powinien. Wersja live-action ma dużo bardziej poważny i surowy ton, przy czym świetnie łączy to z "bajkową" aurą koncentrującą się na takich wartościach jak przyjaźń czy zaufanie. 

Te wszystkie pozytywne emocje nie byłyby tak dobrze wyrażone, gdyby nie talent aktorów, którzy mieli niełatwe zadanie utrzymać czar i wyjątkowość postaci, które zapisały się w zbiorowej pamięci kilkanaście lat temu. Udało im się to w sposób naprawdę zjawiskowy. Mason Thames jest fantastycznym Czkawką - nadaje swojej postaci sporo energii i emocjonalnej głębi, dzięki której bez większych przeszkód można się utożsamiać z tym, co myśli, czuje i robi. Łatwo zrozumieć jego pragnienie poczucia przynależności i akceptacji, a także kibicować mu w zachowaniu swojej tożsamości i udowodnieniu własnej wartości.

Fantastycznie wypada również Gerard Butler, który już wcześniej użyczał głosu Stoikowi. Teraz pokazał się w całej okazałości i wywiązał się ze swojego zadania fenomenalnie. Aktor pięknie oddał rubaszność swojego bohatera i jego wychowanie w kulcie siły, niepozwalające mu na określone postawy względem swojego syna. Butler w tej roli pięknie szarżuje, ma też w sobie taką silną ojcowską emocjonalność, niekoniecznie rezonującą z wizualnym "twardzielstwem". Pozostała część drugoplanowej obsady również spisuje się ponadprzeciętnie, zwłaszcza Nico Parker w roli wojowniczej Astrid, w której wszyscy (wraz z nią samą) widzą przyszłą liderkę plemienia.

Tak jak w przypadku chyba każdej wersji aktorskiej, tak tutaj jawiło się ważne pytanie - czy udało się przenieść do "życia" wizualne piękno. Odpowiedź brzmi: tak. "Jak wytresować smoka" jest bardzo spektakularne, a realizm tego co widzimy, tylko pomaga w malującej się na twarzy ekscytacji. Finałowa walka jest monumentalna i robi potężne wrażenie, w scenach lotu Czkawki i Szczerbatka kamera pięknie tańczy, podążając za nimi. Co chyba najważniejsze dla wielu: efekty specjalne związane z wyglądem smoków są na świetnym poziomie - zwłaszcza mowa tu o świetnie wyglądającym Szczerbatku.

"Jak wytresować smoka" to film, który pewnie wielu nie przyniesie zaskoczeń, ponieważ nie odchodzi od tego, co znają fani oryginału sprzed lat. Deanowi DeBloisowi cholernie dobrze udało się powrócić do tej samej rzeki i nadać jej ludzkiego realizmu, złożonych i trudnych emocji, a także inteligentnego, rozrywkowego, uniwersalnego nastroju. Ta produkcja, w duecie z wciąż będącym w kinach "Lilo i Stitch" pokazuje, że robienie udanych wersji live-action jest jak najbardziej możliwe. 

REKLAMA

Więcej filmowych recenzji przeczytacie na Spider's Web:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-15T11:52:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T10:42:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-14T09:57:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-14T08:01:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T20:19:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T19:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T19:19:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T16:16:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T11:46:33+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T11:17:15+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T07:33:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T14:58:03+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T09:18:57+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T20:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T15:59:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA