REKLAMA

Takie filmy to rzadkość. Na Netfliksa wpadł unikat, który musicie zobaczyć

Jakże się ucieszyłem, gdy zobaczyłem, że Netflix dodał to cudeńko do swojej oferty! „Stowarzyszenie umarłych gwiazdorów” to - bez cienia przesady - jedna z najlepszych komedii grozy (z naciskiem na to pierwsze) od lat. Rozrywkowa, oryginalna i mająca coś do powiedzenia. 

stowarzyszenie umarłych gwiazdorów recenzja opinie netflix
REKLAMA

Bohaterką „Stowarzyszenia umarłych gwiazdorów” jest bezimienna, niedawno zmarła (nie, to nie pomyłka) nastolatka, Rookie. Film Johna Hsu opowiada bowiem historię rozgrywającą się w, nazwijmy to, sferze duchowej. Nie są to jeszcze zaświaty, a raczej pewien aspekt rzeczywistości, którego żywi nie widzą - choć czasem, gdy duchy sobie tego zażyczą, mogą stać się widoczne.

By jednak utrzymać się w tej ziemskiej rzeczywistości, w ciągu trzydziestu dni od chwili zgonu każda ze zjaw musi stać się prawdziwą, przerażającą zmorą - zapisać się w pamięci żywych za pomocą przerażenia, które wywoła. Jeśli zatem Rookie nie zostanie prawdziwym straszakiem, zniknie. Problem polega na tym, że to wyzwanie przerasta naszą nieśmiałą, wycofaną bohaterkę, która już za życia nie była zbyt socjalna, a po tym, jak zginęła, nie odkryła w sobie krzty talentu do siania grozy. Zdesperowana, dołącza do grupy innych duchów-outsiderów, kierowanej przez podupadłą diwę.

Stowarzyszenie umarłych gwiazdorów - opinia. Polecamy film z Netfliksa

REKLAMA

Scenariusz z jednej strony hołduje kinu grozy, puszczając oko do miłośników klasyki, z drugiej - serdecznie obśmiewa horror wschodnioazjatycki. No ale gatunkowe żonglerki drwiące sobie z prawideł to nic świeżego ani specjalnie interesującego. Znacznie ciekawiej wypada warstwa satyryczna, a Hsu i Tsai Kun-Lina nie biorą w tej kwestii jeńców. Punktują komercjalizację, niekończący się (nawet po śmierci!) wyścig szczurów (czytaj: współczesną kulturę pracy), wieczną harówkę w drodze po reflektory, kulturę influencerów, wieczne próby ocalenia się przed zapomnieniem, świat premiujący najgłośniejszych i bezwzględnych. Trzeba wiecznie się rozwijać, zdobywać popularność, pozostawać na topie, być nowym, świeżym, bo to nagradza system - resztę wymazuje z istnienia. Spokojnie, film unika przy tym wszystkim moralizatorskiego tonu.

Stowarzyszenie umarłych gwiazdorów

Bywa też poważniej. Tytuł bada tęsknotę za byciem zauważonym, frustrację wywołaną własną niepewnością, niepewnością samej siebie. Przy okazji potrafi wzruszyć, gdy pokazuje, że tę pewność, a zarazem spokój i ukojenie można odnaleźć w czymś zupełnie innym, niż mogłoby się wydawać - w czymś niepozornym, co już w nas tkwi. Okej, główna oś narracyjna - droga bohaterki do odnalezienia swojej siły (i dwóch innych ważnych postaci do równie przewidywalnych odkryć) - to coś, co doskonale znamy, ale ani ten, ani żaden inny schemat nie działa na niekorzyść filmu. Wszystko to wplecione jest w większą całość z wyczuciem, dzięki czemu widz autentycznie się przejmuje.

Z czasem, niestety, dynamika się wycisza, a ostatni akt mniej poświęca się temu, co w filmie najciekawsze. Nie da się też ukryć, że po znacznej części poruszonej problematyki Hsu bardziej się prześliznął, niż faktycznie ją zgłębił. Nie szkodzi. Całość i tak sprawia kupę frajdy, zwłaszcza pod względem jednego z najbardziej intrygujących aspektów: świata przedstawionego. Hit jeden na tysiąc.

Czytaj więcej:

  • Tytuł filmu: Stowarzyszenie umarłych gwiazdorów / Dead Talents Society
  • Rok produkcji: 2024
  • Czas trwania: 1 godz. 45 min
  • Reżyseria: John Hsu
  • Aktorzy: Chen Bolin, Tsai Kui-Lin
  • Nasza ocena: 7/10
  • Ocena IMDB: 7,4/10
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-03-28T16:46:52+01:00
Aktualizacja: 2025-03-28T13:21:45+01:00
Aktualizacja: 2025-03-28T12:22:00+01:00
Aktualizacja: 2025-03-27T14:33:31+01:00
Aktualizacja: 2025-03-27T13:30:28+01:00
Aktualizacja: 2025-03-27T12:55:24+01:00
Aktualizacja: 2025-03-27T10:04:38+01:00
Aktualizacja: 2025-03-26T13:22:58+01:00
Aktualizacja: 2025-03-26T08:43:57+01:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA