REKLAMA

Już dzisiaj w telewizji premiera filmu, który poruszył cały świat

Jeśli nie zdążymy czegoś zobaczyć w kinie, na ratunek czasem przychodzi telewizja. Już w środę na mniejszym ekranie widzowie będą mogli obejrzeć "Wieloryba" - film z wybitną rolą Brendana Frasera.

wieloryb film tv kiedy
REKLAMA

Ten film był dla aktora niezwykle ważnym, przełomowym momentem w jego karierze. Fraser cierpiał na problemy zdrowotne po części spowodowane tym, co jego organizm przechodził przez długie lata gry, m.in. w takich hitach jak "George prosto z drzewa", trylogia "Mumia" czy "Podróż do wnętrza ziemi". Przeszedł wiele zabiegów, jego małżeństwo się rozpadło, a "kropką nad i" jego i tak znajdującej się w dole kariery było ujawnienie, że był molestowany przez ówczesnego prezesa Hollywoodzkiego Stowarzyszenia Prasy Zagranicznej, Philipa Berka. Po tym wyznaniu Fraser stracił kilka projektów i wydawało się, że już nie ma szans, by kiedykolwiek mocniej zaistniał w świecie kina. Pomocną dłoń wyciągnął do niego Darren Aronofsky, a film, który razem zrobili, okazał się jednym z najbardziej wzruszających w ciągu ostatnich lat.

Wieloryb - trudna i wzruszająca próba naprawy relacji

REKLAMA

Główny bohater filmu, Charlie (Fraser) to zamknięty w swoim mieszkaniu (i de facto w swoim ciele) monstrualnie otyły mężczyzna, który prowadzi internetowe kursy poprawnego pisania. Najprawdopodobniej ze wstydu przed reakcją studentów, nie pokazuje się na kamerce. Dobitnie uświadomiony, że z jego sytuacją śmierć może zapukać do jego drzwi w każdym momencie, postanawia spróbować nawiązać kontakt z dawno niewidzianą córką Ellie (Sadie Sink), którą przed laty opuścił.

Na poziomie narracyjnym Aronofsky stąpa po bardzo cienkiej linie. Z pewnością znajdą się ludzie, którzy dojrzą w tym filmie sceny utrwalające wizerunek otyłości jako zjawisko monstrualne, niedalekie od śmierci i niedające żadnych nadziei. Nie ma co ukrywać, że są one bardzo obrazowe i mogą wzbudzić takie odczucia jak szok, przerażenie, czy obrzydzenie. Nie będę wchodził w polemikę z tymi argumentami, bo uważam, że w przypadku tego filmu wielość wrażeń będzie niezliczona. Ile ludzi, tyle doświadczeń, zwłaszcza gdy mowa o tak niejednoznacznej i poważnej sprawie, jak odżywianie się. Otyłość bohatera stanowi jednak, oprócz tego, co wpływa bezpośrednio na jego fizyczność i zdrowie, pewną metaforę. Metaforę zamknięcia w sobie, beznadziejności sytuacji, w której się znajduje. Otyłość nie jest samoistna - w przypadku Charliego jest to efekt nałogu, który się narodził po nagłej stracie partnera. Gdy zaczął, nie mógł przestać, a teraz nie ma już odwrotu, odejście jest nieuchronne. Aronofsky daje mu światełko w tunelu, szansę na odkupienie dawnych win, bo dość silnie jest zaznaczony fakt, że zostawił on rodzinę dla swojego kochanka, co na zawsze zdefiniowało ich późniejsze relacje. 

"Wieloryba" można nazwać swego rodzaju dekonstrukcją egoizmu - zwłaszcza w przypadku głównych bohaterów. Charlie jest gotów zapłacić swojej córce, żeby ta została z nim i spędziła czas, żeby zaspokoić własne sumienie, ale z biegiem czasu będzie musiał stanąć w prawdzie, tak jak postuluje to swoim studentom. Ellie brzydzi się swoim ojcem i chce go wykorzystać do napisania za nią eseju, ale przyjdzie czas, że zrozumie pewne sprawy. Każde z bohaterów ma swoją wewnętrzną traumę, którą przepracuje w obrębie czterech ścian, w których zamknięty jest Charlie (całość zresztą jest bazowana na sztuce teatralnej, co zdecydowanie czuć).

Aronofsky nadaje postaciom "Wieloryba" wysokie pokłady człowieczeństwa. Bez względu na to, jak wyglądamy, kim jesteśmy, mamy swoje dobre strony, ale także popełniamy błędy, za które odpowiadamy, przechodzimy traumy, które musimy przepracować. Nie dostrzegłem demonizacji czy idealizacji któregokolwiek z bohaterów, a zwłaszcza w przypadku głównego, byłoby o to bardzo, bardzo łatwo. Dialogi są napisane genialnie, emocjonalnie, w sposób wyzwalający napięcie. Czy patetyczny? Pewnie tak. Mnie to jednak nie przeszkodziło w odbiorze i silnym uczestniczeniu w napięciu istniejącym między bohaterami. Mimo panującego w filmie poczucia beznadziejności tego, co jest i co nadejdzie, Aronofsky pozwala na złapanie oddechu kilkoma wywołującymi szczery, ciepły uśmiech na twarzy. 

Po tym, jak Hollywood wypluło Brendana Frasera ze swoich szeregów, ten wrócił z nieprawdopodobną siłą. Jego ciało, zwłaszcza mimika, gestykulacja czy głos sprawiają, że jego kreację ciężko opakować w słowa. Wybitności i doskonałości emocjonalnej, którą przed widzem otwiera, nie da opisać. Odebranie przez niego Oscara za najlepszą pierwszoplanową rolę męską to jeden z najlepszych werdyktów od lat - a biorąc pod uwagę konkurencję Frasera, nie był on oczywisty. Sadie Sink do finałowego aktu mocno tkwi w szufladce podpisanej "ruda wredna", do której wpadła w czasie swoich początków w "Stranger Things", ale ostatni, najbardziej emocjonalny akt, jest także najbardziej wyzwalający dla młodej aktorki, która dostaje pole do popisania się swoim talentem. Hong Chau i Ty Simpkins świetnie uzupełniają drugi, jakże konieczny dla tej historii plan.

"Wieloryb" to niezwykle mocny film. Po seansie kinowym ciężko było mi się pozbierać - czułem się rozerwany na strzępy i długo nie mogłem dojść do siebie. Nie umiem go ocenić w skali liczbowej - jest dla mnie zbyt ważny, poruszający moje najczulsze struny. Wiem jednak, że powinno się go zobaczyć - co zdecydowanie zalecam.

"Wieloryb" zostanie wyemitowany 14 maja (środa) o 21:05 na kanale TVP 1.

Więcej informacji ze świata kina przeczytacie na Spider's Web:

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-05-14T13:03:31+02:00
Aktualizacja: 2025-05-14T11:23:22+02:00
Aktualizacja: 2025-05-13T11:03:43+02:00
Aktualizacja: 2025-05-13T10:20:06+02:00
Aktualizacja: 2025-05-13T08:43:25+02:00
Aktualizacja: 2025-05-11T09:01:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA