Marvel Cinematic Universe czekają zmiany, a Gwiezdne wojny pojawiać się będą rzadziej niż do tej pory. Bob Iger z Disneya opowiada o planach firmy na przyszłość.
Disney dzierży teraz prawa do najbardziej dochodowych franczyz w całej popkulturze. Przejęcie wytwórni Fox w dodatku umocniło portfolio firmy. Myszka Miki najwyraźniej jednak ostatnio zapomniała, że w parze z wielką siłą idzie wielka odpowiedzialność.
Na szczęście Disney chce się uczyć na błędach.
Bob Iger, czyli szef Disneya, w ostatnim wywiadzie dla The Hollywood Reporter przyznał, że Lucasfilm nie do końca dobrze zarządzał marką Gwiezdne wojny. George Lucas nakręcił dwie trylogie na przestrzeni dekad, a nowi właściciele odległej galaktyki zapowiedzieli od razu 6 filmów na kolejne 6 lat: nową trylogię przeplataną spin-offami.
Najwyraźniej uznano, że skoro odbiorcy są w stanie zmieścić w swoim kalendarzu trzy marvelowskie premiery rocznie, to jedne Gwiezdne wojny nie będą niczym złym. Dalsze plany były zresztą bardzo ambitne. Jak się okazało, odbiorcy sagi Star Wars wcale nie byli z tego zadowoleni, a w dodatku mają do kolejnych produkcji sporo uwag.
Disney się wycofuje i pauzuje z dojeniem fanów Star Wars.
Tak na dobrą sprawę nie wiadomo, czy i kiedy pojawi się kolejny film w uniwersum Star Wars. Jak na razie datę premiery ma wyłącznie dziewiąty epizod. Ważą się losy trzeciego spin-offa (którego gwiazdą mógłby być Obi-Wan Kenobi, Boba Fett, Yoda albo ktoś zupełnie inny) i nie wiemy, co z zapowiedzianą już trylogią Riana Johnsona oraz kolejnymi filmami o Hanie Solo i Lando Calrissianie.
Potwierdził jednak, że projekt filmów twórców Gry o tron - Davida Benioffa i D.B. Weissa - nie został zarzucony. Przyznał jednak, że dopiero teraz są na etapie podejmowania decyzji, jak będą rozwijać markę Gwiezdne wojny po premierze ostatniego epizodu skupiającego się na Kylo Renie i Rey. Wie jednak na pewno, że będą ostrożniejsi w kwestii ilości i dat premier.
Gwiezdne wojny idą na boczny tor, a Marvel nie ma zamiaru się zatrzymać.
Disney planuje zmniejszyć częstotliwość wydawania filmów w uniwersum Star Wars, a jednocześnie kombinuje, jak podtrzymać zainteresowanie fanów superbohaterami. Po przejęciu wytwórni Fox otwartym pozostaje pytanie, co dalej z X-Menami, Fantastyczną Czwórką i Deadpoolem. Fani zresztą od lat marzą, by wszyscy bohaterowie rodem z komiksów spotkali się w jednym uniwersum.
Bob Iger daje na to nadzieję. W jego oczach nie ma innej drogi, niż oddać X-Menów pod opiekę Kevina Feige’a z Marvel Studios. Nie widzi sensu, by rozwijać dwa filmowe uniwersa, których genezą są te same komiksy. Nie wykluczył też, że w przyszłości Deadpool stanie się częścią drużyny Avengers, ale to już zależy od osoby sprawującej pieczę nad MCU.
Przekonuje też, że jego firma nie chce widzieć w zmieniającym się rynku zagrożenia, a szansę. Docenia to, co robi Netflix i widzi potencjał w rynku streamingu. Bezpośrednia relacja z klientami (na co pozwoli Disney Play), szeroki wachlarz treści oraz docieranie do globalnego odbiorcy mają być filarami, które pozwolą Disneyowi dzielić i rządzić przez kolejne lata.