Przeczytałam prawdopodobnie najlepszy kryminał tego roku. Od tej gęstej historii trudno się oderwać
Kiedy dowiedziałam się o tym, że do serii z Marią Herman i Olgierdem Borewiczem dołączy 3. tom, byłam absolutnie podekscytowana, choć do dwóch poprzednich części podchodziłam z małym dystansem. Po lekturze "Zapadliny" zostałam natomiast w pełni kupiona - nie mam w zasadzie żadnych uwag i już teraz śmiało mogę powiedzieć, że najnowsza powieść Roberta Małeckiego znajdzie się na szczycie moich TOP kryminalnych książek 2024 r.
OCENA
Robert Małecki zaskoczył mnie chyba tylko w jednym aspekcie - spodziewałam się, że najnowszy tom z serii o policjantach z bydgoskiego Archiwum X będzie dobry, ale nie sądziłam, że zostawi swoich poprzedników aż tak daleko w tyle. Nieszablonowe myślenie autora, genialny pomysł na historię, wielowymiarowe postaci i wciągająca jak bagno historia sprawiają, że "Zapadlina" to jeden z lepszych, jeśli nie najlepszy kryminał 2024 r. I mimo że właściwie dopiero skończyłam go czytać, już mam ochotę na więcej.
Zapadlina - recenzja książki kryminalnej Roberta Małeckiego
"Zapadlina" to, po "Wiatrołomach" (2022) i "Urwisku" (2023) (o książce pisaliśmy więcej w recenzji w minionym roku), 3. tom serii z Marią Herman i Olgierdem "Zero Siedem" Borewiczem, czyli duetem policjantów z bydgoskiego Archiwum X, który ukazał się nakładem Wydawnictwa Literackiego. Fabuła powieści rozgrywa się w miejscowościach Żnin i Wapno - w tej drugiej niemal 50 lat temu na terenie kopalni w miasteczku po raz pierwszy zapadła się ziemia. I choć nikt wówczas nie ucierpiał, okolica zaczęła przyciągać nieszczęśliwe wydarzenia.
W 2003 r. miał miejsce wypadek, w którym uczestniczył Jacek Malinowski, syn emerytowanego policjanta i brat obecnego pierwszego zastępcy komendanta powiatowego policji w Żninie. Pewnej październikowej nocy w rowie przy drodze do Wapna odnaleziony został biały motorower Jacka oraz jego kask. Ciała chłopaka nie udało się jednak odnaleźć, a śledztwo utkwiło w martwym punkcie. Dwie dekady później kluczowy świadek, który widział odjeżdżający z miejsca wypadku samochód, zmienia zeznania, co skłania Marię Herman do zbadania tropów z przeszłości.
Tymczasem dochodzi do napaści na miejscowego lekarza, a sprawa nabiera rozpędu, kiedy Herman odkrywa, że w centrum wydarzeń stoi Olgierd Borewicz, jej niedawny partner, który oficjalnie wciąż przebywa na zwolnieniu. Nieoficjalnie jednak zaczyna drążyć sprawę wypadku sprzed lat ze względu na swoją znajomość z bratem Jacka i zastępcą komendanta policji, Wojciechem Malinowskim.
Robert Małecki podchodzi do czytelników uczciwie - w "Zapadlinie" nie odnajdziecie rozwiązań, które akurat teraz przypadkiem wychodzą na światło dzienne, pozwalając wyjaśnić sprawę kryminalną sprzed lat. Wytłumaczenie znajdujemy już na samym początku książki: "Tymczasem ich sukcesy wynikały jedynie z błędów popełnionych przez poprzedników, na które w nawale obowiązków nikt nie zwrócił uwagi. Poza tym mieli z Borewiczem sporo szczęścia. I to w zasadzie tyle. Cała tajemnica związana z doprowadzeniem spraw do końca tkwiła właśnie w tym". Kiedy zaś już pod sam koniec Maria zauważa, że nie wszystko w tej sprawie zostało wyjaśnione, Olgierd odpowiada: "Wszystko jasne to może być tylko w tanich kryminałach". Autor tym samym puszcza oczko do czytelnika i to jest, prawdę powiedziawszy, bardzo ciekawy zabieg, który sprawił, że uśmiechnęłam się pod nosem.
Małecki buduje napięcie po mistrzowsku.
Choć Maria i Olgierd (oficjalnie) nie pracują już razem nad sprawą zaginięcia Jacka Malinowskiego, to oboje podążają swoimi tropami - autor prowadzi historię w taki sposób, by czytelnik dowiedział się czegoś zarówno od Herman, jak i od Borewicza. Tym samym jesteśmy w stanie połączyć po kolei wszystkie fragmenty dwóch osobnych śledztw, by ostatecznie dojść do finału tej trzymającej w napięciu historii.
Małecki skupia się jednak nie tylko na zawodowym życiu obojga bohaterów, ale również tym prywatnym, które naturalnie płynie obok głównego trzonu historii. Poznajemy zatem dalsze losy Marii i Grocha, jej obecnego partnera, który zajmuje się remontem domu po rodzicach policjantki, walcząc jednocześnie ze swoją byłą żoną, a także dalszy ciąg historii Borewicza. Choć opowieść o jego drugiej działalności zeszła nieco na drugi plan, jesteśmy świadkami przepychanek między małżeństwem w separacji, a także konfliktu z teściową Olgierda, co również prowadzi do zaskakującego finału - poboczne tematy trzymają zatem w napięciu nie mniej niż kryminalna sprawa. Służą one temu, abyśmy lepiej poznali wielowymiarowych bohaterów.
Powtórzę się, ale muszę to podkreślić - to, jak zbudowani są bohaterowie, jest wybitne.
Maria Herman i Olgierd Borewicz są ciekawymi postaciami, ponieważ chemia między nimi jest absolutnie metafizyczna - bo ani nie są oni kochankami, ani przyjaciółmi, ani znajomymi, którzy mogą poplotkować sobie przy kawie. Nie łączy ich w zasadzie nic prócz pracy, a mimo to ich relacja została zbudowana tak, że nie ma się wątpliwości, iż jedno za drugie skoczyłoby w ogień. Małecki wcale nie musi wprost oznajmiać, kim są dla siebie główni bohaterowie - zostaje to niewypowiedziane, a mimo to, biorąc pod uwagę ich poczynania, wiadomym jest, że są dla siebie kimś więcej niż tylko znajomymi z pracy.
Kiedy po raz pierwszy przeczytałam "Wiatrołomy", pomyślałam: super, że na rynku wydawniczym wśród kryminałów pojawiło się coś świeżego. Na "Urwisko" nie czekałam z niecierpliwością, lecz gdy się powieść została wydana, wiedziałam, że po nią sięgnę. Podobnie było z "Zapadliną", choć na tej premiery już nie mogłam się doczekać. Teraz wiem, że jeśli Robert Małecki zdecyduje się napisać kolejny tom, będę odliczać dni do jego debiutu. A mam cichą nadzieję, że właśnie tak się stanie.
Powieść "Zapadlina" Roberta Małeckiego jest już dostępna. Możecie zakupić ją w sklepie internetowym Empik. Książka zadebiutowała także w formie audiobooka - możecie nabyć ją na stronie Legimi.
Więcej recenzji książek przeczytasz na łamach Spider's Web: