Ten thriller napisany jest tak precyzyjnie, że nie każdy go polubi. Oceniamy książkę Joanny Łopusińskiej
Ta książka jest napisana z taką precyzją, że paradoksalnie nie każdemu przypadnie do gustu. I o tyle, o ile Joanna Łopusińska zrobiła fantastyczną robotę, jeśli chodzi o research i omówienie wszelkich naukowych aspektów, to po "Zero" nie sięgnęłabym po raz kolejny. To zdecydowanie nie jest pozycja dla wszystkich, ale wiem, komu mogłaby się spodobać.
W 2020 r. Joanna Łopusińska zadebiutowała powieścią "Śmierć i Małgorzata". Dwa lata później na rynku wydawniczym pojawił się "Zderzacz", a w tym roku czytelnicy mieli okazję spotkać się z bohaterami z drugiej książki autorki ponownie, a to za sprawą "Zera", które ukazało się nakładem wydawnictwa W.A.B. Ci, którzy znają pierwszą część serii z Avą Majewską, z pewnością dojdą do wniosku, że autorka zdecydowanie dowiozła, a kolejny tom nie odstaje od pierwszego. Lecz ci, którym "Zero" wpadło w ręce przypadkiem i kompletnie nie wiedzieli, czego się spodziewać, mogą być zawiedzeni. A może być też zupełnie odwrotnie i zakochacie się w naukowym świecie wykreowanym przez Łopusińską. Opcji jest wiele - tyle, ile teorii na temat dzielenia przez zero.
"Zero" - recenzja książki Joanny Łopusińskiej
Akcja powieści "Zero" rozgrywa się we wrześniu 2012 r., a jej bohaterką jest znana z poprzedniego tomu dwudziestodwuletnia obecnie Ava Majewska. Siostra genialnego fizyka, Noah Majewskiego, który zginął wskutek nieoczekiwanego blackoutu w podziemnej kawernie eksperymentalnej Wielkiego Zderzacza Hadronów, dokonuje pozornie niemożliwego matematycznego przełomu, który może zakłócić porządek wszechświata. Dziewczyna decyduje się podzielić się odkryciem ze swoim promotorem, Jacobem Hardingiem, a ten z kolei postanawia zasięgnąć rady przyjaciela i jednocześnie supergwiazdy teorii strun, Zakiego Dżochdara. Okazuje się, że wybitny fizyk nie ma dobrych intencji, podobnie jak Eleanor Moore, zarządczyni prywatnym funduszem inwestycyjnym w Londynie.
Tymczasem po tym, gdy Ava dzieli się swoim odkryciem, wokół niej zaczynają ginąć ludzie, a tropy rozbiegają się po całym świecie, każąc sądzić jej, że ktoś na nią poluje. Ava, która za wszelką cenę chce dokończyć pracę nad swoim odkryciem, by nie podpisał się pod nim ktoś inny, ucieka. Podążają za nią nie tylko przyjaciele, ale również wrogowie. Dziewczynie pozostaje jednak odpowiedzieć na pytanie, komu tak naprawdę może zaufać? I co wspólnego z ostatnimi wydarzeniami ma papa nero, czyli czarny papież?
Na początek przyznam, że już dawno nie czytałam tak dopracowanej pod względem fabularnym książki. Joanna Łopusińska, która sama jest pracowniczką na Uniwersytecie Oksfordzkim, spędziła w szwajcarskim CERN-ie (Europejska Organizacja Badań Jądrowych) wiele tygodni, by zrobić dogłębny research i zebrać materiały do swojej książki. I to nie tylko czcze słowa na skrzydełku książki - sumienną pracę autorki czuć w każdym zdaniu. Co ma oczywiście swoje wady i zalety.
Precyzja, z jaką została napisana powieść, sprawia, że nie każdy będzie umiał zanurzyć się w jej fabule.
Autorka używa bowiem wielu matematycznych i fizycznych definicji. I choć stara się wyjaśnić je w taki sposób, by były one zrozumiałe dla czytelnika, to niestety ci, którzy nie interesują się tego rodzaju tematyką, będą mieli kłopot. I to już nie chodzi nawet o nadążanie za skomplikowanymi procesami w głowach naukowców, a po prostu o to, by skupić się na płynącej fabule. Pod tym względem to zdecydowanie nie jest sensacyjny thriller na wakacje, chyba że Reguła Przypadku, nowa algebra, jednolita teoria pola czy Projekt Analemma Tower nie są dla was obce. I mimo że autorka przychodzi z pomocą, umieszczając na początku książki listę bohaterów, a każde niezrozumiałe sformułowanie jest tłumaczone w przypisie, sprawia to, że trzeba się co jakiś czas oderwać od opowieści, a to zdecydowanie nie sprzyja skupieniu się na historii Avy.
Można się także pogubić w związku z dosyć częstymi przeskokami czasowymi i lokalizacyjnymi. Bohaterowie są bowiem porozrzucani między Oksfordem, Londynem, Genewą, Nowym Jorkiem czy New Jersey, a opowieść osadzona jest także w różnych momentach w czasie - w czasach współczesnych poznajemy bowiem Avę Majewską, Jacoba Hardinga, Alexa Kedę, Eleanor Moore czy Timothy'ego Browna, a między 1953 a 1955 przyglądamy się poczynaniom Alberta Einsteina u schyłku jego życia. Wszystko to ubogaca powieść, a jednocześnie sprawia, że trzeba maksymalnie skupić na niej swoją uwagę.
Zaletą "Zera" jest jednak lekkie pióro autorki, które sprawia, że można przejść nawet przez te najtrudniejsze zagadnienia.
I mimo że jest ich całkiem sporo, to są one zręcznie wplecione w historię, a nie jakby żywcem wyjęte z encyklopedii. Bo choć trzeba się na nich skupić, to ostatecznie przeczytaną stronę będzie się przewracać z myślą, że jesteśmy bogatsi o nową wiedzę z zakresu matematyki i fizyki. Dlatego tę książkę polecam tym, którzy nie tylko są ekspertami w tej dziedzinie, ale również czytelnikom, którzy chcą się po prostu na ten temat dowiedzieć więcej. Uprzedzam, że nie jest to lekka pozycja na majówkę, ale jest naprawdę rzetelnie napisana i za to dla autorki należą się ogromne brawa. Jeżeli jednak zdecydujecie się sięgnąć po "Zero", zachęcam, by swoją przygodę z Joanną Łopusińską rozpocząć od "Zderzacza" - dzięki temu będzie na bieżąco z poczynaniami bohaterów, a podczas lektury będziecie się lepiej bawić.
Więcej recenzji książek przeczytasz na łamach Spider's Web: