Sprzedaż biletów na "Barbenheimer" poszybowała. Tak widzowie wyznają swoją miłość do kina
Takiego popkulturowego pojedynku jeszcze nie było. Już w ten piątek na ekrany kin wejdą jedne z najbardziej wyczekiwanych filmów tego roku - "Barbie" zmierzy się z "Oppenheimerem". Widzowie nie mogą się doczekać i już kupują bilety na obie produkcje, żeby je obejrzeć jedna po drugiej, w ramach double feature.

Wszystko zaczęło się od mema. Żartu internautów, którzy postanowili połączyć ze sobą tytuły dwóch wyczekiwanych filmów, które wejdą na ekrany kin tego samego dnia. Nie trzeba było długo czekać i "Barbenheimer" stał się prawdziwym popkulturowym fenomenem. Z jednej strony termin ten oznacza kasowy pojedynek między "Barbie" i "Oppenheimerem", a z drugiej okazuje się określeniem double feature - seansu obu produkcji, jedna po drugiej.
Być może nazwa "Barbenheimer" jako double feature rozpoczęła swoją karierę w formie żartu, bo przecież mówimy tu o zupełnie różnych filmach. Jeden epatuje różem i obrzuca widzów brokatem, opowiadając o kryzysie egzystencjonalnym najpopularniejszej lalki świata. Drugi to już mroczny i poważny dramat o początkach romansu człowieka z bombą atomową. Publiczność przymyka jednak oko, że skierowane są do zupełnie innych grup odbiorczych i im bliżej ich premiery, tym więcej osób zamierza obejrzeć je jednego dnia.
Czytaj także:
Barbenheimer - skąd bierze się ten popkulturowy fenomen?
Jeszcze w zeszłym tygodniu sieć kin AMC informowała, że 20 tys. osób kupiło bilety na seanse "Barbie" i "Oppenheimera" jeden po drugim, tego samego dnia. W ostatnich dniach - jak podaje Variety - liczba ta wzrosła dwukrotnie, do 40 tys. Jak portalowi przekazała przedstawicielka firmy: "to może być dopiero początek". Skąd się bierze taka popularność "Barbenheimera"?
Do tej pory w mediach społecznościowych krążą zdjęcia (i ich przeróbki, ale to inna sprawa) reżyserki Grety Gerwig i gwiazdy "Barbie" Margot Robbie z biletami na "Oppenheimera". Była to odpowiedź na wyzwanie rzucone przez Toma Cruise'a i reżysera "Mission: Impossible - Dead Reckoning - Part One" Christophera McQuarrie'ego, pozujących z wejściówkami tak na "Barbie", jak i "Oppenheimera" (oraz nowego "Indianę Jonesa"). Bo możemy oczywiście "Barbenheimera" postrzegać jako box office'owe starcie tytanów, ale w tej całej zabawie chodzi tak naprawdę o kino jako takie. Kino, które w ostatnim czasie znalazło się w kryzysie.
Kina nie wygrzebały się jeszcze z problemów finansowych po pandemii i po chwilowym ożywieniu za sprawą "Top Gun: Maverick" i "Avatara: Istoty wody" publiczność zapadła w jakiś letarg. Świadczą o tym niedawne głośne premiery, które nie spełniły pokładanych w nich oczekiwań - "The Flash" czy "Indiana Jones i artefakt przeznaczenia". Wspomniane "Mission: Impossible" radzi sobie już dużo lepiej, choć wciąż nie osiąga w pełni zadowalających wyników.
"Barbenheimer" ma szansę ożywić ponownie kino, przez co kupowanie biletów na seanse "Barbie" i "Oppenheimera" może być odczytywane jako wyraz miłości do X muzy i tak potrzebnego jej dzisiaj wsparcia. Jednocześnie to jasny sygnał dla wielkich wytwórni, czego publiczność oczekuje - filmów różnorodnych i oryginalnych. Nieważne więc, która z produkcji zarobi więcej, bo tak czy owak największym zwycięzcą tego popkulturowego pojedynku możemy okazać się my - widzowie.
Premiera "Barbie" i "Oppenheimer" już w ten piątek, 21 lipca w kinach.