REKLAMA

Serial "Harry Potter" ma szansę wreszcie pokazać wątki, o których filmy zapomniały. Mam kilka typów

W ostatnich dniach internet eksplodował na wieść o tym, że seria książek o Harrym Potterze doczeka się nowej adaptacji - tym razem serialowej. Jak można było przypuszczać, okrzyki zachwytu mieszają się ze standardowym "a po co to komu?" - i choć odpowiedź na to pytanie jest dość prosta, zamiast oceniać ten koncept, postanowiłem zastanowić się nad tym, co dobrego dla fanów może z niego wyniknąć.

harry potter serial hbo reboot watki filmy
REKLAMA

Decyzja o zrealizowaniu serialu "Harry Potter" wielu osobom wydaje się irracjonalna - przede wszystkim z racji tego, że filmy adaptujące prozę J.K. Rowling wciąż cieszą się olbrzymią popularnością, a dla większości fanów z całego świata czarodziej w okularach ma twarz Daniela Radcliffe'a. Ostatnia odsłona serii trafiła do kin niecałe dwanaście lat temu, czyli, umówmy się, dość niedawno.

Rzecz w tym, że Warner poległ na "Fantastycznych zwierzętach" (który to cykl został już - na szczęście! - zamknięty). To była naprawdę spektakularna porażka - franczyza, która wciąż ma się świetnie i potrafi wygenerować rekordowe zainteresowanie (patrz: "Dziedzictwo Hogwartu"), nie potrafiła zachęcić widzów do kupna biletów. Rozczarowani "Zbrodniami Grindelwalda" odbiorcy nie mieli ochoty na kolejny kiepsko napisany film skupiający się na nieciekawych postaciach.

A przecież Rowling stworzyła całe mnóstwo wątków, które fani książek z radością zobaczyliby na ekranach. I właśnie to poniekąd tłumaczy decyzję o nowej adaptacji - Warner i HBO nie będą uwiązani twarzami, estetyką czy poszczególnymi elementami fabuły, czy to pominiętymi, czy zmodyfikowanymi w przekładzie z medium na medium. Co więcej, będą mogli tworzyć swojego "Harry'ego Pottera" już z myślą o spin-offach, prequelach czy sequelach, przygotować pod nie grunt i mieć pewność, że w razie czego bez problemu zaangażują do nich powracające nazwiska. Przypomnę, że widzowie często źle reagują na recasty, a sporej części oryginalnej obsady nie ma już wśród nas. Warto wspomnieć też o możliwości pewnej aktualizacji tej serii - chyba nikt nie ma wątpliwości, że HBO spróbuje uczynić ją bardziej inkluzywną, choćby dlatego, by nieco załagodzić kontrowersje wokół Rowling.

REKLAMA

Czytaj także:

Harry Potter: serial. Wątki, których zabrakło w filmach

Cokolwiek z tego nie wyniknie - pomyślałem sobie, że serialowa adaptacja będzie mogła pokazać nam kilka fajniejszych rzeczy z książek, które w filmach pominięto. I choć uważam kinowe produkcje za naprawdę niezłe (w większości) przeniesienie opowieści o Chłopcu, Który Przeżył na ekrany, z pewnością dałoby się zrobić to lepiej.

Oto ciekawsze wątki fabularne z książek Rowling, które zostały pominięte lub mocno pocięte w filmach:

Książę Półkrwi i walka w Hogwarcie

"Harry Potter i Książę Półkrwi" to, moim zdaniem, najlepsza książka z serii. W przeciwieństwie do filmu, który okrutnie wykastrował tę opowieść. Mam tu na myśli między innymi rezygnację z całej emocjonującej sekwencji walki śmierciożerców z aurorami w Hogwarcie, lukę po której miała wypełnić pozbawiona sensu scena ataku na Norę. Film pomija też przyczyny wilkołactwa Lupina, naukę teleportacji, spotkanie Knota i Scrimgeoura z mugolskim premierem (świetna i ważna scena!), mnóstwo ważnych wspomnień Dumbledore'a dotyczących Voldemorta i jego rodziny czy szczegółów relacji Lupina i Tonks.

Voldemort

No właśnie. Czarny Pan. Książki - zwłaszcza wspomniany "Książę", ale nie tylko - powiedziały nam o nim znacznie, znacznie więcej. Rowling świetnie dawkowała nam informacje na temat jego i jego rodziny, pozwalając nam lepiej poznać i zrozumieć motywacje największego czarnoksiężnika tamtego okresu. Poznaliśmy okoliczności, w których został poczęty, niektórych członków jego rodziny czy moment kreacji części horkruksów. Książki dały nam kluczowy kontekst; zrozumienie, że Czarny Pan pochodził ze zubożałej, ale bardzo dumnej rodziny czystej krwi zwanej Gauntami i że jego matka, Merope, czarami zmusiła Toma Riddle'a seniora do poślubienia jej, miało olbrzymie znaczenie nie tylko dla samego konfliktu, lecz także kwestii znaczenia miłości w całej serii.

Ginny

Ginny to postać, która w książkach się rozwija - staje się lubianą, popularną dziewczyną, która ma znacznie więcej do roboty i powiedzenia. Filmy po prostu wiążą ją z Harrym, nie dając bohaterce dojść do głosu więcej niż raz, nic nam o niej nie mówiąc, nie rozbudowując relacji między postaciami i opierając romans o nieprawdopodobnie żenującą scenę wiązania sznurowadła.

Huncwoci

Choć "Harry Potter i więzień Azkabanu" przez wielu fanów uważany jest za najlepszy film z serii, jego twórcy pominęli kilka naprawdę ciekawych elementów oryginału, nad czym do dziś ubolewam. Mam tu na myśli między innymi pewne aspekty dojrzewania głównego bohatera oraz rozpaczy spowodowanej zdradą jednego z Huncwotów. No i właśnie - Huncwoci. Książka Rowling powiedziała nam o nich znacznie, znacznie więcej - o ich głębokiej relacji i podjęciu decyzji, by specjalnie ze względu na Lupina-Lunatyka stać się animagami. Zresztą, Huncwoci to doskonały materiał na spin-off, a serial ma szansę opowiedzieć o nich znacznie, znacznie więcej, niż filmy.

Barty Crouch Jr.

Sportretowany przez wspaniałego Davida Tennanta Barty Crouch Jr. w oryginale był bardziej tragiczną postacią. Film "Czara Ognia" pokazał nam po prostu, że Crouch Jr. nienawidził swojego ojca i dał się omamić Voldemortowi. Jednak książki opowiadają, jak obsesja Croucha seniora na punkcie statusu politycznego i nienawiść do czarnej magii doprowadziła jego nastoletniego syna do ruchu Voldemorta. Co więcej - ojciec sam wysłał juniora do Azkabanu, by później go stamtąd wydostać i przetrzymywać w niewoli w domu.

Harry Potter

Dumbledore i jego rodzina

"Insygnia Śmierci" poświęciły sporo tekstu niepewności Harry'ego co do prawdziwych motywacji i Dumbledore'a. Chłopak zaczął wątpić w dawnego mentora, poznając coraz więcej niepokojących informacji na jego temat. Ostatnie tomy cyklu - w przeciwieństwie do filmów - sprawiły, że obraz sędziwego czarodzieja stał się mniej klarowny. Dumbledore poczynił wiele niejednoznacznych moralnie kroków, a historia jego siostry, Ariany, pokazała, że nawet ktoś z dobrymi intencjami może podejmować fatalne w skutkach decyzje. Niestety, wątek rodziny Albusa wypadł ze scenariusza.

REKLAMA

Harry kontra Voldemort

Choć finałowy pojedynek został rozbudowany względem książki, nie mieliśmy szansy zobaczyć Voldemorta pojedynkującego się z innymi magami. Przede wszystkim jednak zabrakło kluczowej wymiany zdań między Potterem i Czarnym Panem tuż przed starciem - jasne, to fajnie, że film postawił na akcję, nie zmienia to jednak faktu, że pominięto w ten sposób sporo istotnych dialogów, które wyjaśniały pewne kwestie.

Film nie wyklarował też, dlaczego Potter tak naprawdę raz jeszcze przeżył zabójczą klątwę. Odpowiedzią jest, rzecz jasna, czar Lily, który teraz "płynął" również w żyłach Voldemorta. Niestety, filmy pominęły wiele istotnych szczegółów, które rozjaśniały fabularne zawiłości.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA