REKLAMA

Dlaczego "Idol" jest tak hejtowany? Ten serial wzbudza kontrowersje o pierwszych klapsów

Z tygodnia na tydzień "The Idol" od HBO Max - serial, za który odpowiadają m.in. Sam Levinson i The Weeknd - wywołuje coraz więcej kontrowersji i coraz bardziej zniechęca do siebie widzów. Premierze kolejnych epizodów towarzyszą kolejne fale krytyki, która to zresztą towarzyszy produkcji niemal od samego początku. Wszystko zaczęło się już na planie zdjęciowym.

idol serial krytyka hejt kontrowersje hbo the weeknd odcinek
REKLAMA

Okej, ten "hejt" w tytule to pewne nadużycie: "The Idol" spotyka się w większości przypadków zasłużoną krytyką, a niesłusznie dyskredytujące i nienawistne treści z nim związane stanowią raczej mniejszość. Faktem jest jednak, że serial HBO Max wywołuje przede wszystkim negatywne emocje, czemu trudno się dziwić. Wczoraj pisaliśmy o niesmacznym dowcipie z trzeciego odcinka, wcześniej widzowie narzekali na formę i nadmiar scen erotycznych, ale w gruncie rzeczy (uzasadniona) nagonka wystartowała już na etapie zdjęć.

REKLAMA
The Idol, odcinek 4.

Idol: skąd ta niechęć?

Wokół "Idola" zrobiło się głośno, kiedy "Rolling Stone" ujawnił garść niepokojących faktów zza kulis. Pojawiły się zarzuty, że twórcy - zamiast nakręcić mroczną satyrę na temat sławy i manipulowania gwiazdami w XXI w., jak zapowiadali - sami zaczęli robić to, co obiecali skrytykować. Jedno ze źródeł twierdziło, że serial okazał się pewnego rodzaju obrzydliwą męską fantazją. Anonimowi członkowie ekipy produkcyjnej opowiadali historie o tym, jak zmieniono pierwotną koncepcję, wprawiając ich samych w szok. Padły stwierdzenia, że serial to "torture porn" i "fantazja o gwałcie". 

 Początkowo za kamerą stała Amy Seimetz ("Atlanta"), która zdążyła już nakręcić większość serialu. W pewnym momencie odsunięto ją od funkcji reżyserki, którą przejął wspomniany Sam Levinson, twórca "Euforii". Powód? The Weeknd, współscenarzysta tytułu, zażyczył sobie stonowania sekciarskiego wątku - poza tym jego zdaniem produkcja "przesadnie skupiała się na kobiecym punkcie widzenia". Zapragnął też położyć większy nacisk na wątek romantyczny, intensyfikując nagość i sekwencje erotyczne. W efekcie skrypt poważnie przerobiono, a wiele scen nakręcono raz jeszcze, modyfikując (i w znacznej mierze odrzucając) koncepcję Seimetz. To właśnie po tych wydarzeniach w opublikowanym w "The Rolling Stone" tekście aż 13 anonimowych członków obsady i ekipy wyznało, że czuło dyskomfort podczas nagrań, a koncept zmienił się na gorsze.

Czytaj także:

REKLAMA

Następnie przyszedł czas na debiut w Cannes. Pokaz dwóch pierwszych epizodów spotkał się z wyjątkowo chłodnym przyjęciem; posypały się negatywne opinie. 24 punkty w serwisie Metacritic oraz 27 proc. pozytywnych ocen (średnia: 4,80!) przy 69 recenzjach w Rotten Tomatoes mówi nam sporo. Widownia również nie jest zachwycona: 58 proc. dobrych ocen i cała masa krytycznych postów w sieci (przede wszystkim na Twitterze) czynią z "Idola" jedno z największych serialowych rozczarowań w historii. Tak, w historii - bo przecież oczekiwania (głównie za sprawą odpowiedzialnej za projekt ekipy) były ogromne, a niemal każdy przeczuwał artystyczny sukces. Sporo na wszystkim stracił również The Weeknd - to jego obarcza się o fatalną formę serialu, to jego decyzje wzbudzają najwięcej niechęci. "Jeśli celem serialu było sprawić, że zaczniemy nienawidzić The Weeknd, to informuję, że misja zakończyła się sukcesem" - podsumował jeden z internautów. A przyklasnęły mu tłumy.

Opinie po premierze w HBO Max i emisji kolejnych odcinków nie uległy zmianie. Oto projekt, który może się pochwalić jedynie warstwą audiowizualną: wydmuszka pełna tandetnych klisz, która fatalnie zarysowuje podejmowane tematy, by ostatecznie donikąd nie dojść. Mamy to: "Idol" to chyba rzeczywiście najgorszy serial w historii HBO.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA