Dlaczego "Idol" jest tak hejtowany? Ten serial wzbudza kontrowersje o pierwszych klapsów
Z tygodnia na tydzień "The Idol" od HBO Max - serial, za który odpowiadają m.in. Sam Levinson i The Weeknd - wywołuje coraz więcej kontrowersji i coraz bardziej zniechęca do siebie widzów. Premierze kolejnych epizodów towarzyszą kolejne fale krytyki, która to zresztą towarzyszy produkcji niemal od samego początku. Wszystko zaczęło się już na planie zdjęciowym.
![idol serial krytyka hejt kontrowersje hbo the weeknd odcinek](/_next/image?url=https%3A%2F%2Focs-pl.oktawave.com%2Fv1%2FAUTH_2887234e-384a-4873-8bc5-405211db13a2%2Fsplay%2F2023%2F06%2Fthe-idol-kontrowersje.jpeg&w=1200&q=75)
Okej, ten "hejt" w tytule to pewne nadużycie: "The Idol" spotyka się w większości przypadków zasłużoną krytyką, a niesłusznie dyskredytujące i nienawistne treści z nim związane stanowią raczej mniejszość. Faktem jest jednak, że serial HBO Max wywołuje przede wszystkim negatywne emocje, czemu trudno się dziwić. Wczoraj pisaliśmy o niesmacznym dowcipie z trzeciego odcinka, wcześniej widzowie narzekali na formę i nadmiar scen erotycznych, ale w gruncie rzeczy (uzasadniona) nagonka wystartowała już na etapie zdjęć.
Idol: skąd ta niechęć?
Wokół "Idola" zrobiło się głośno, kiedy "Rolling Stone" ujawnił garść niepokojących faktów zza kulis. Pojawiły się zarzuty, że twórcy - zamiast nakręcić mroczną satyrę na temat sławy i manipulowania gwiazdami w XXI w., jak zapowiadali - sami zaczęli robić to, co obiecali skrytykować. Jedno ze źródeł twierdziło, że serial okazał się pewnego rodzaju obrzydliwą męską fantazją. Anonimowi członkowie ekipy produkcyjnej opowiadali historie o tym, jak zmieniono pierwotną koncepcję, wprawiając ich samych w szok. Padły stwierdzenia, że serial to "torture porn" i "fantazja o gwałcie".
Początkowo za kamerą stała Amy Seimetz ("Atlanta"), która zdążyła już nakręcić większość serialu. W pewnym momencie odsunięto ją od funkcji reżyserki, którą przejął wspomniany Sam Levinson, twórca "Euforii". Powód? The Weeknd, współscenarzysta tytułu, zażyczył sobie stonowania sekciarskiego wątku - poza tym jego zdaniem produkcja "przesadnie skupiała się na kobiecym punkcie widzenia". Zapragnął też położyć większy nacisk na wątek romantyczny, intensyfikując nagość i sekwencje erotyczne. W efekcie skrypt poważnie przerobiono, a wiele scen nakręcono raz jeszcze, modyfikując (i w znacznej mierze odrzucając) koncepcję Seimetz. To właśnie po tych wydarzeniach w opublikowanym w "The Rolling Stone" tekście aż 13 anonimowych członków obsady i ekipy wyznało, że czuło dyskomfort podczas nagrań, a koncept zmienił się na gorsze.
Czytaj także:
Następnie przyszedł czas na debiut w Cannes. Pokaz dwóch pierwszych epizodów spotkał się z wyjątkowo chłodnym przyjęciem; posypały się negatywne opinie. 24 punkty w serwisie Metacritic oraz 27 proc. pozytywnych ocen (średnia: 4,80!) przy 69 recenzjach w Rotten Tomatoes mówi nam sporo. Widownia również nie jest zachwycona: 58 proc. dobrych ocen i cała masa krytycznych postów w sieci (przede wszystkim na Twitterze) czynią z "Idola" jedno z największych serialowych rozczarowań w historii. Tak, w historii - bo przecież oczekiwania (głównie za sprawą odpowiedzialnej za projekt ekipy) były ogromne, a niemal każdy przeczuwał artystyczny sukces. Sporo na wszystkim stracił również The Weeknd - to jego obarcza się o fatalną formę serialu, to jego decyzje wzbudzają najwięcej niechęci. "Jeśli celem serialu było sprawić, że zaczniemy nienawidzić The Weeknd, to informuję, że misja zakończyła się sukcesem" - podsumował jeden z internautów. A przyklasnęły mu tłumy.
Opinie po premierze w HBO Max i emisji kolejnych odcinków nie uległy zmianie. Oto projekt, który może się pochwalić jedynie warstwą audiowizualną: wydmuszka pełna tandetnych klisz, która fatalnie zarysowuje podejmowane tematy, by ostatecznie donikąd nie dojść. Mamy to: "Idol" to chyba rzeczywiście najgorszy serial w historii HBO.