REKLAMA

Na filmie Melanie Laurent bawiłam się świetnie, ale przegrywa z podobnym serialem konkurencji. Oceniamy "Libre"

Francja miała dwóch słynnych złodziei-dżentelmenów: Arsene'a Lupina i Bruno Sulaka. Życiu tego drugiego francuskiego Robin Hooda postanowiła bliżej przyjrzeć się Melanie Laurent, która stanęła za kamerą filmu "Libre". Po seansie produkcji, której nie można odmówić artystycznego sznytu i tego, że po prostu cieszy oko, wiem, że konie wolałabym jednak kraść z Lupinem. "Libre" to bowiem piękna opowiastka, której mimo wszystko brakuje drugiego dna.

libre recenzja prime video melanie laurent
REKLAMA

Uwielbiamy historie o przestępcach, którym udaje się wymknąć wymiarowi sprawiedliwości. Kochamy ich spryt, przebiegłość, zawadiackość i swobodę. "Robin Hoodem" współczesnych czasów, którego pokochali subskrybenci Netfliksa, jest Arsene Lupin z serialu "Lupin" z Omarem Sy w roli złodzieja-dżentelmena - produkcja odcinkowa, która zadebiutowała w 2021 r., doczekała się trzech sezonów i jest jednym z flagowych tytułów platformy. "Lupin" doczekał się jednak mocnego konkurenta - niebawem w serwisie Prime Video zadebiutuje film "Libre" o Brunie Sulaku, za kamerą którego stanęła Melanie Laurent.

REKLAMA

Libre: recenzja filmu od Prime Video w reżyserii Melanie Laurent

"Libre" to produkcja zainspirowana brawurowymi wyczynami legendarnego Bruno Sulaka (Lucas Bravo), wyjętego spod prawa przestępcy, który działał we Francji na przełomie lat 70. i 80. Zuchwały złodziej znany był z dokonywania śmiałych napadów wraz z wiernymi towarzyszami i swoją wielką miłością, Annie (Lea Luce Busato), nie oddając przy tym ani jednego strzału. Początkowo celem Sulaka były supermarkety, jednak w pewnym momencie mężczyzna wraz ze swoją bandą musieli opuścić swoje lokum i kombinować, jakby tu wzbogacić się inaczej.

Czyny Sulaka nie przeszły bez echa - prędko zainteresowała się nim policja, a szczególnie komisarz George Moreas (Yvan Attal), który postawił sobie za punkt honoru złapanie sprytnego przestępcy. Mężczyzna, który dzięki staraniom Moreasa kilkukrotnie został schwytany, nie zagrzał w więzieniu miejsca na długo - żądza wolności oraz miłość do swojej ukochanej napędzały jego ucieczki, które z czasem stały się legendą, a on sam stał się dla całego kraju symbolem buntu.

Sam film ogląda się z przyjemnością dzięki dbałości o szczegóły - widać, że produkcja nakręcona jest z dbałością o każdy detal, oddając realia i barwne kolory lat 70. i 80. W tym filmie nawet asortyment supermarketu ogląda się z zachwytem. W cały ten krajobraz idealnie wpisała się również obsada - mimo że Lucas Bravo był świetnym przestępcą (choć nie mogłam pozbyć się etykiety Gabriela z serialu "Emily w Paryżu"), to jednak moje serce skradła Lea Luce Busato, która wcieliła się w Annie. Przepiękna aktorka i jej idealna francuska uroda zagrały w tej produkcji bezbłędnie, nadając jej subtelnego charakteru.

Artystyczny charakter łączył się tutaj z (prze)dramatyzowanymi elementami, które, faktycznie, były wyolbrzymione, jednak mimo to zaskakująco dobrze wpasowały się w klimat filmu. Trzeba w tym miejscu podkreślić, że "Libre" to produkcja, która, owszem, jest inspirowana życiem Bruno Sulaka, jednak jest to bardziej legenda, która przedstawia mężczyznę w dobrym świetle, aniżeli tytuł, który ma piętnować jego poczynania - tutaj to on jest bohaterem, a nie policja, która nieudolnie stara się go schwytać. Bruno Sulak to postać, której chce się kibicować - twórczyni stara się pokazać to subtelnie, pokazując jego reakcje w konkretnych sytuacjach, przez które nie da się z Sulakiem nie sympatyzować.

Libre

Barwnie przedstawiona historia ma jednak swoje minusy. Przez to, że głównemu bohaterowi niemal zawsze udaje się jakimś cudem uciec, poczynaniom pozostałych postaci brakuje logiki - ma się wrażenie, że wystarczy pomachać komuś bronią przed twarzą, by z łatwością zgarnąć forsę z kasy i uciec w siną dal. Ucieczki z więzienia również pozostawiają wiele do życzenia - wszystko idzie zbyt gładko, a bohaterowie nie ponoszą konsekwencji. Tym samym wkrada się tu pewien schemat związany z nieudolnością policji - chwilami ma się wrażenie, że funkcjonariusze boją się własnego cienia i w zasadzie wcale nie zależy im na tym, by schwytać przestępce, który sprytnie ucieka przed wymiarem sprawiedliwości.

Podczas seansu nie mogłam się również oprzeć porównaniu Sulaka do Assane'a Diopa, bo serial "Lupin" dobrze znam i uwielbiam. No i doszłam do wniosku, że to jednak netfliksowy kolega po fachu Bruno Sulaka, grany przez Omara Sy, jest dużo ciekawszy. Widać w nim bowiem prawdziwego człowieka, który musi radzić sobie również z innymi problemami - jest bardziej życiowy i twardo stąpa po ziemi. Z kolei bohater jednej twarzy Lucasa Bravo jest jak dziecko, które nie do końca zdaje sobie sprawę z konsekwencji swoich czynów. Jest chaotyczny, nieodpowiedzialny, a jego inne oblicze można zobaczyć dopiero pod koniec filmu.

Mimo wad, które nieco odejmują produkcji "Libre", to film Melanie Laurent wciąż warto obejrzeć i docenić. Dynamiczna i wartka akcja skutecznie skupia wzrok przed ekranem, a sam seans jest przyjemny i niewymagający. Choć "Libre" chwilami brak logiki i jawi się raczej jako przyjemna opowiastka, aniżeli dojrzała produkcja do pokminienia, to artystyczny sznyt i barwne kadry oddają, a od Lei Luce Busato nie można oderwać wzroku.

Premiera "Libre" w Prime Video 1 listopada.

REKLAMA

O produkcjach od Prime Video czytaj w Spider's Web:

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA