Netflix zrobił polskie "Na noże". Naprawdę marzyłem, żeby ten film się udał
Naprawdę bardzo chciałem, żeby „Spadek” się udał - zawsze szczerze kibicuję polskim gatunkowym projektom, które sięgają po konwencję inną niż kryminalna czy rom-comowa. I choć optymizmem nie napawał fakt, że reżyserem nowego obrazu Netfliksa jest Sylwester Jakimow (który nigdy nie nakręcił ani dobrego, ani choćby relatywnie przyzwoitego filmu), to już postać scenarzysty - Łukasza Sychowicza - pozwalała mieć jakieś nadzieje.
OCENA
Poza „Spadkiem” Sychowicz napisał bowiem ciepło przyjęty „Algorytm miłości”, całkiem zabawną i zaskakująco dobrze osadzoną na polskim gruncie rodzimą wersję „The Office” czy „Kryptonim Polska”. Być może jednak twórca radzi sobie lepiej w duecie, niż w samodzielnej pracy - tak czy inaczej skrypt do nowej komedii Netfliksa, która w tym tygodniu zadebiutowała w ofercie platformy, okazał się, piszę to z autentycznym smutkiem, fatalny.
„Spadek” to właśnie takie „mamy Na noże w domu” - fabuła łączy bowiem dwa bazowe elementy dwóch filmów Riana Johnsona o Benoicie Blancu. Znaczy się: mamy tu sporą rodzinkę, której członkowie nie żyją w zbyt dobrych stosunkach - właściwie każdy i każda z nich ostrzy sobie zęby na pokaźny spadek po absurdalnie bogatymi, jakżeby inaczej, ekscentrycznym wuju, który zostaje zamordowany. Ów nestor przygotowuje wcześniej pewną dość nietypową grę, której zwycięzca ma otrzymać nagrodę w postaci licznych wartych miliony patentów.
Posiadłość wuja zostaje odcięta od świata przez potężną zamieć, w związku z czym rodzina postanawia poświęcić ten czas na udział w grze, której wynik może przecież uczynić zwycięzcę bogaczem. Gra to seria rozmaitych zagadek i łamigłówek, których rozwiązanie jest niebywale trudne - no chyba, że Kłosowie będą ze sobą współpracować. A to będzie zdecydowanie najtrudniejsze.
Spadek - recenzja filmu Netfliksa
Mogła z tego wyjść fajna, przyjemna rodzinna komedia o porozumieniach ponad podziałami. I gdzieś tam tlił się taki potencjał. Ostatecznie jednak czegoś zabrakło, a tym czymś był nieco mniej łopatologiczny, a odrobinę bardziej błyskotliwy skrypt. Jak to możliwe, że mistrz świadomego, autentycznie zabawnego cringe’u napisał coś, co ocieka cringe’em niechcianym (znaczy: niezamierzonym, męczącym, nieśmiesznym)? Trudno powiedzieć.
Pierwszy akt pozwala się łudzić, że może coś z tego będzie - jeśli nie rewelacja, to chociaż przyzwoity wieczorny seans - i bardzo chciałbym, żeby tak właśnie było, bo krytykowanie „Spadku” i podobnych projektów naprawdę nie sprawia mi przyjemności. Nic z tego - nie da się inaczej. Niedługo później względnie nie najgorsze wrażenie zostaje bowiem brutalnie zamordowane.
Jakimow i Sychowicz z kwadransa na kwadrans infantylizują fabułę, rozwój akcji i bohaterów. Wszystkie zalążki konfliktów, bolączek i osobistych dramatów zostają zakopane jeszcze zanim zdążą się rozwinąć; każdy problem okazuje się banałem o blachym rozwiązaniu, a zjednoczenie się rodziny, do którego miała doprowadzić wspomniana gra, następuje nagle i nienaturalnie. Wnet okazuje się, że wszystkie te niespecjalnie sympatyczne i bardzo oportunistyczne osoby, które nie widziały się od dekad, w mgnieniu oka potrafią zmienić swoje nastawienie o sto osiemdziesiąt stopni. Naprawdę?
„Spadek” to jedno wielkie pójście na łatwiznę. Postacie składają się z jednej czy dwóch cech, ich problemy są archetypiczne i rozwiązywane w irytująco naiwny sposób, a wciśnięty w gardło przekaz filmu (o którym bohaterowie muszą koniecznie pogadać na głos w szalenie nieprzekonującej, mdląco przesłodzonej scenie) to frazes i banał. Nie działa też intryga - jest zwyczajnie nieatrakcyjna, a twórcy nie robią nic, by zaabsorbować odbiorcę i w ciekawy zmylić tropy czy podrzucić wskazówki. O zwrotach akcji nie wspominając. Nie mamy ani ochoty, ani podstaw do snucia teorii - olewamy temat, a po ujawnieniu prawdy wzruszamy ramionami. Okropna dramaturgia.
Czytaj więcej o nowościach Netfliksa w Spider's Web:
Ale na to wszystko można by jeszcze przymknąć oko, gdyby dowcip dawał radę - humor potrafi przecież uratować najsłabsze fabułki. Cóż - z tym aspektem w „Spadku” również dzieje się coś złego. Początkowo kilka wybranych tekstów wydaje się relatywnie udanych, jednak im dalej w las, tym gorzej - kilka chwil później towarzyszą nam wyłącznie tylko proste, wtórne, momentami żenujące gagi. O ciętym dialogu czy ostrym żarcie możecie zapomnieć, a sporadyczne przebłyski czarnego humoru, choć stanowią miłą odmianę, nie należą do odważnych. Taka to komedia. I tylko obsady szkoda.
Czytaj także: Najlepsze seriale na Netflix w historii. Top 25