"Spider-Man: Bez drogi do domu" zignorowany przez Oscary. Na wojnie Akademii z superbohaterami tracimy wszyscy
Akademia Filmowa kolejny zignorowała superbohaterskie kino. Oglądany na całym świecie film "Spider-Man: Bez drogi do domu" otrzymał tylko jedną nominację i to w kategorii, gdzie wcale nie poradził sobie jakoś wybitnie. Trudno nie traktować tego jako prztyczka w nos Marvela. Problem w tym, że Oscary potrzebują superbohaterów.
Oscary 2022 bez filmów o superbohaterach? To nie tani nagłówek, lecz po prostu niepodważalny fakt. Ujawnione dzisiaj nominacje za ostatni rok przyznawane przez członków Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej powędrowały do kilkudziesięciu różnych filmów, ale na tej liście znajdziemy tylko dwie produkcje o herosach w spandeksie. Chodzi o "Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni" i "Spider-Man: Bez drogi do domu".
Co więcej, oba tytuły pojawiły się w jednej kategorii, tej za efekty specjalne. Marvel Studios wchodzi więc w nowy rok z zaledwie dwoma nominacjami do Oscarów, a tymczasem oczekiwania były dużo większe. Mocna kampania przedoscarowa towarzyszyła przede wszystkim promocji filmu "Spider-Man: Bez drogi do domu". Produkcja samodzielnie uratowała okres świąteczny w amerykańskich kinach i notuje naprawdę świetne oceny od widzów. Wydawało się, że w okresie mimo wszystko pewnej posuchy w kinach wywołanej przez nadal obecną pandemię koronawirusa Marvel ma niepowtarzalną okazję na oscarowy sukces. Tymczasem Akademia Filmowa nie zaszczyciła go nawet spojrzeniem.
Oscary 2022: Nominacja dla "Spider-Man: Bez drogi do domu" za efekty specjalne nie jest nawet nagrodą pocieszenia.
To głos oddany po prostu na odwal w ramach kategorii, gdzie Akademia Filmowa łaskawie pozwoliła kinu superbohaterskiemu na umoszczenie sobie swojego małego kącika. Zresztą oczywistym i chyba niepodważalnym faworytem w walce o Oscara za efekty specjalne jest w 2022 roku "Diuna". "Spider-Man: Bez drogi do domu" oraz "Shang-Chi i legenda dziesięciu pierścieni" na 99 proc. odejdą do domów z niczym. Ktoś w tym miejscu może jednak powiedzieć, że taka już jest kolej rzeczy. Wygrać może tylko jeden tytuł i tym razem ktoś był od Marvela i Sony lepszy.
Nie byłaby to błędna diagnoza, gdyby nie pewien istotny szczegół. Efekty specjalne w "Spider-Man: Bez drogi do domu" nie są przesadnie imponujące. To jeden z zdecydowanie słabszych elementów filmu Jona Wattsa. Nie ma bynajmniej przypadku w tym, że Sony po jakiś czasie spróbowało zachęcić dodatkowych widzów, wypuszczając do kin wersję z poprawionym CGI. Nowy "Spider-Man" to naprawdę udany film, ale akurat na nominację w kategorii poświęconej efektom specjalnym nie zasłużył. Inaczej niż na wyróżnienia za scenariusz adaptowany, najlepszą drugoplanową rolę męską czy może nawet dla najlepszego filmu.
Akademia Filmowa jest uprzedzona do filmów Marvela. Tracą na tym wszystkie możliwe strony.
Nie twierdzę oczywiście, że wszystkie nowości wyprodukowane przez Marvel Studios zasłużyły na jakieś Oscary. Absolutnie nie. W zeszłym roku wiele z nich wypadło niesamowicie blado, a wcześniej w Marvel Cinematic Universe też nie brakowało nijakich lub wręcz słabych filmów. Nie stoję też na stanowisku, że wysoki box office automatycznie powinien równać się dużej liczbie nominacji. W działaniach Akademii jest jednak mnóstwo hipokryzji. Produkcje takie jak "Avatar", "Titanic" czy nawet "Przebudzenie Mocy" były wskazywane przez jury oscarowe zdecydowanie częściej, choć wcale nie nazwałbym ich wybitnymi dziełami. Imponującymi od strony technicznej, ale nic poza tym.
Ignorowanie kina superbohaterskiego staje się po prawdzie coraz bardziej desperackie i żałosne. Niemal wszystkie tytuły wrzuca się do jednego worka z napisem: "Masowo produkowana komercja". Tak nie sposób dyskutować o realnych walorach niektórych produkcji Marvela czy DC. Jeżeli akademicy chcą wyższej jakości w filmach superbohaterskich, to bardzo im się to chwali. Ale ignorowanie tak popularnego zjawiska wcale przecież nie prowadzi do podniesienia poziomu. Co najwyżej może prowokować wielkie wytwórnie i samych widzów do dalszego oderwania od wyroków Akademii.
Na zasadzie: "Skoro oni nas ignorują, to my też będziemy ignorować ich". Czyli znowu niczym z mentalnego przedszkola. Oscary miały okazję rzeczowo i sensownie podejść do "Spider-Man: Bez drogi do domu". Nie musiały wcale dać się ponieść fanowskiemu szałowi. Można było to przeprowadzić na poważnie. Niestety, po raz kolejny nie skorzystano z okazji.