Survival horror. Większość graczy z pewnością słyszała ten termin, a jeszcze większa ilość tychże zapoznała się choć z jednym tytułem tego gatunku. Resident Evil, Silent Hill. Grałeś? Z pewnością. A jeśli nie - zagraj. Jednak nie o RE ani SH ma być ten tekst, tylko o Fearzone: Strefa 22.
Okładka na pierwszy rzut oka skusiła do zakupu. Czy owa ciekawość zapoczątkowana przez dość ciekawy wygląd opakowania (a podobno liczy się wnętrze) może pozytywnie wpłynąć na ocenę gry? Nie ważna okładka - ważne jest to, co ma w środku. I gdyby nie to, że nie miałem wpływu na sprawdzenie "co jest w środku" wcześniej zastanowiłbym się nad zakupem tejże gry.
Fabularnie Fearzone przedstawia świat opanowany przez sektę, która opanowuje kolejne rządy, władców, "zdobywając" dzięki temu nie tylko władzę, ale również nowe tereny. Jednak nie każdy chcę skusić się tym, że po wstąpieniu doznasz objawienia. W Turcji powstał specjalny ruch oporu, który walczy z sekciarzami. Demir - którego wcielimy się na samym początku gry - udaje się do Kadikoy, gdzie jego ukochana, Ebru zaginęła, a żołnierze oporu, którzy wcześniej próbowali "wyczyścić" tą okolicę od członków sekty nie żyją.
Może się wydawać, że z początku fabuła prezentuje się średnio ciekawie. Rozpoczynamy grę od eksploracji miejskich dzielnic, zawalonych różnymi śmieciami, zamkniętymi mieszkaniami, jednak z czasem dojdziemy do miejsc takich jak latarnia morska, czy posiadłości, w których będziemy musieli oczyścić okolicę od nawiedzonych sekciarzy. Jednak później fabularnie gra nie prezentuje się ciekawie, a ciągłe narzekania bohaterów, ze na świecie jest duuużo złego i wyklinaniu samego Okrutnego, bądź straszeniu go, że i tak przegra tą wojnę nie prowadzi fabuły do przodu, przez co staje się ona totalnym bełkotem.
Dość ciekawym elementem jest możliwość sterowania trzema postaciami. Poza wymienionym wcześniej Demirem, będziemy mogli również kontrolować poczynaniami Ebru i Inzara. Demir i Ebru w głównej mierze posługują się bronią. Pierwszy z nich cięższą, typu karabiny, a kobieta może korzystać tylko i wyłącznie z pistoletu. Grając Demirem w głównej mierze jesteśmy nastawieni na walkę (chociaż zagadek nie brakuje), natomiast grając samą Ebru - jest wprost przeciwnie. Ostatnia postać - Inzar - to już zupełnie inna para butów. Koleś jest - łatwo wyjaśniając - wielkim-mistycznym-wojem, który na dodatek potrafi zregenerować swoje zdrowie lub pokonać przeciwnika za pomocą mieczy, albo czarami którymi może narobić dość niezłego misz-maszu wśród zastępu wrogów. Z jednej strony fajnie tak móc rozwalać każdego przeciwnika paroma klawiszami i móc biec wciąż przed siebie, ale.. nie ma się wtedy czego obawiać, przez co psuje to ten klimat horroru.
Zagadki w grze trudne nie są, ponieważ w głównej mierze opierają się na wykorzystaniu wcześniej znalezionego przedmiotu. Przykładowo w jednym pomieszczeniu znajdujemy jeden pól-kabel typu jack, a w innym drugi. Po połączeniu ich w jedno, otrzymujemy - co oczywiste - cały kabel typu jack, który później podłączamy do urządzenia, aby otworzyć właz. Proste? Oczywiście - wystarczy tylko się uważnie rozglądać. Wadą jak dla mnie w tej pozycji jest to, że kluczy jest mniej niż drzwi, przez co musimy się nalatać po wielu lokacjach, aby w końcu znaleźć te właściwe i móc przejść do kolejnego miejsca. Nie potrzebna strata czasu na takie zabawy, a można było ułatwić to - powiedzmy - dodając, podczas badania klucza przykładowy opis "Wyglądem przypomina klucz od drzwi sklepu xxx". Łatwiej? Jasne, ale po co?
Wrogów w grze nie ma za dużo, a większość nie jest w stanie nam zadać masakrycznych obrażeń. Niektóre vis-a-vis machną do Ciebie łapą, inne plują kwasem, inni przemieszczają się korzystając z tzw. elementu niewidocznego przejścia (jeśli grałeś w Prince of Persia: Piaski Czasu wiesz jak tam wrogowie podsuwali się do Twojego bohatera - tutaj jest tak samo).
Gra do trudnych nie należy. Amunicji jest sporo, tak samo jak apteczek, jednak jeśli nader rzadko zdarzy nam się korzystać z tego drugiego będziemy mogli bez obaw ukończyć grę bez śmierci. Amunicja, jako że ciągle jest potrzebna, również w większości miejscach można ją znaleźć, ale jeśli ograniczymy się do jej używania mamy większe szanse na finałową walkę.
Graficznie Fearzone prezentuje się średnio. Nie brzydkie to to, ale też nie urzeka. Postaci poruszają się delikatnie sztywno, z wyglądem u nich też nie jest źle, ale mogło by być lepiej. Potwory tez niczym nie zaskakują. Audio jest już lepsze, buduje klimat podmuchami wiatru, ujadaniem psa, ale narracja głównego bohatera jest - jak dla mnie - bez uczuciowa. Jakby lektor czytał tekst tak samo jak podręcznik od prawa.
Na koniec - średnia kalka Residenta. A jeśli jest to średniak, to czy warto go brać? Nie jest to cena wysoka, jedynie 30 zł., jednak za taką cenę można dostać coś lepszego. Na waszym miejscu bym się zastanowił, czy warto.