REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Gry

Frater - demotest

30.08.2006
20:46
REKLAMA

Już wkrótce do kiosków wejdzie kolejny numer najpopularniejszego
czasopisma dla graczy w Polsce. Na płycie znajdziemy premierowe
wydanie rodzimego hack & slasha - Fratra . Gorąco zachęcamy do
kupna oraz do zapoznania się z demotestem pióra Michała
"Conquerora" Ulenberga, który znajdziecie poniżej.

REKLAMA

Na rynku gier hack'n'slash panuje posucha. Wciąż rządzi bezkonkurencyjne Diablo, a gier chociażby próbujących mu zagrozić pojawia się coraz mniej. Swoją szansę w takiej sytuacji zauważyło polskie studio Rebelmind - w 2004 wydało niezły, ale trochę toporny Space Hack i od tego czasu pracuje nad kolejną produkcją - Fratrem.

Pozycja ta może spodobać się szczególnie nam, Polakom, akcja bowiem ma miejsce w środkowej Europie u samego schyłku XIX wieku. Już na samym początku zwiedzimy Sudety, a pierwszym miastem, do którego się udamy, będzie Kamieniec. A co nas tam sprowadzi? W telegraficznym skrócie: Bractwo Alchemików odkryło tajemnicę Kamienia Filozoficznego, który pozwala zyskać nieśmiertelność. Niestety, jeden z członków Bractwa zdradził ją i przekazał sekret złemu magowi, Marcusowi Dominusowi. Przed całkowitym zapanowaniem nad światem została mu do pokonania tylko jedna przeszkoda - Boży Wysłannik, czyli postać, która pojawia się co 200 lat i wprowadza równowagę między dobrem, a złem. Jednak i na to Dominus znalazł sposób - zabijając największych mędrców, osłabiał Bożego Wysłannika, samemu stając się coraz potężniejszym. Pozwoliło mu to na wezwanie najstraszniejszych bestii z samych czeluści piekła, które ostatecznie mają rozprawić się z dobrem. I w tym momencie pojawia się nasze alter ego, czyli tytułowy Frater - człowiek od czarnej roboty w Bractwie Alchemików, a jego celem będzie oczywiście uratowanie Bożego Wysłannika i doprowadzenie do pokoju na świecie. Standard? Jasne, ale przecież nie fabuła jest tym, co sprawia, że dany hack'n'slash odnosi sukces.

Zabawę z demem zaczynamy właśnie od wybrania Fratra, czyli postaci, którą będziemy sterować w grze. Niestety, w wersji demonstracyjnej do wyboru mamy tylko Tong Wonga, wojownika pochodzącego z gór Tien-Szan, specjalistę w broni białej. W pełnej grze znajdą się także zajmujący się magią mnich Szymon i syberyjska łowczyni Elena, której domeną jest walka na dystans. Może się wydawać, że trzy postaci to mało (chociażby w porównaniu z Diablo), ale będą one za to narzucały całkowicie inny styl gry.

Gdy wybierzemy już swojego bohatera, nie ustalamy jego wyglądu ani statystyk, tylko od razu przechodzimy do rozgrywki. No, prawie od razu, bo wpierw jesteśmy uraczeni tragicznym intrem. Dlaczego tragicznym? Otóż postacie w nim występujące poruszają się tak, jakby twórcy użyli techniki motion capture na... zombiakach. Co więcej, ani razu nie otwierają ust, a nawet nie słyszymy ich głosów! Ich dialog widzimy tylko w formie napisów na dole ekranu, a grafika prezentuje się o wiele gorzej niż samej w grze. Rozumiem, że to dopiero wczesne demo prezentujące przede wszystkim gameplay, ale... Cóż, mam nadzieję, że Rebelmind zrobi coś z tym, bo nawet ze świecą ciężko byłoby znaleźć gorzej wykonane intro.

Gdy niezbyt przychylnie nastawieni w końcu możemy zacząć właściwą grę, zostajemy mile zaskoczeni. Grafika we Fratrze prezentuje się świetnie, nie brakuje też miłych akcentów w otoczeniu, na przykład przechodząc przez krzaki, widzimy jak poruszają się ich pojedyncze gałęzie. Co prawda animacja postaci dalej trochę kuleje, ale nie jest już tak źle jak w felernym intrze. Bardzo dobrze rozwiązano za to sprawę z kamerą - możemy ją dowolnie obracać, ponieważ gra jest w pełnym trójwymiarze i nigdy nie dojdzie do sytuacji, w której nie widzimy swojej postaci. Występuje także efekt zmiany pory dnia - w kilka chwil świat ogarnia jasność, a wygląda to naprawdę przyzwoicie. Dobre wrażenie sprawia także muzyka w grze, która pasuje do tego, co widzimy na ekranie i wraz z oprawą graficzną stwarza mroczny klimat.

W drodze do wspomnianego Kamieńca rozprawiamy się z pierwszymi potworami. Sprawia to wielką przyjemność, a to przecież w tego typu grach najważniejsze. Walki są bardzo dobrze wyważone, ich poziom trudności rośnie wraz z naszymi umiejętnościami. W starciach, oprócz standardowego uzbrojenia (pałki, szable, łuki), możemy także używać, uwaga!, broni strzeleckiej - pistoletów, flint, dwururek, a nawet karabinów maszynowych. Zależnie od tego, czego akurat używamy, nasza postać będzie przeładowywać broń po każdym lub kilku strzałach. Co ważne, amunicja będzie nieograniczona - twórcy sami przyznają, że rozwiązanie z przeładowywaniem jest bardziej realistyczne, a zarazem nie trzeba będzie poszukiwać i gromadzić amunicji, co czasem jest uciążliwe. W grze nie zabraknie oczywiście magii, ale niestety w demie nie jest nam dane używanie jej.

Frater przypomina Diablo przede wszystkim jeśli chodzi o interfejs i rozwój postaci. W dolnych rogach ekranu widzimy czerwoną i niebieską kulę, pokazując odpowiednio stan naszego zdrowia i poziom many, a między nimi pasek odpowiedzialny za zmęczenie postaci i przyciski prowadzące na przykład do ekwipunku czy statystyk. Natomiast jeśli chodzi o rozwój postaci, opiera się on na czterech cechach - sile, zręczności, wiedzy tajemnej i żywotności. Wraz z każdym awansem na wyższy poziom otrzymujemy 5 punktów do rozdzielenia. Ponadto możemy rozwinąć jedną z naszych umiejętności, które przedstawione są w znanym i lubianym "drzewku".

Gdy w końcu docieramy do Kamieńca, pomagamy jego mieszkańcom odeprzeć atak sił zła na miasto. Walka z pomocą innych postaci to świetna sprawa - miło popatrzeć, jak normalni ludzie walczą o swoje życie, strzelając do potworów. Gdy się z nimi uporamy, udajemy się do siedziby Bractwa Alchemików, która od tego momentu staje się naszą bazą wypadową.

I właśnie w niej jesteśmy zaznajamiani z możliwościami odróżniającymi Fratra od innych gier. Po pierwsze, od tej pory w każdym momencie możemy wezwać (a także odesłać) pomocników - potężnego Golema i latającego Neferkara. Ten pierwszy jest niezastąpiony w chronieniu naszego bohatera, ponieważ posiada olbrzymią siłę i potrafi odrzucać przeciwników na całkiem sporą odległość. Natomiast Neferkar imponuje szybkością i wspiera nas atakując z dystansu. Niestety, na raz możemy korzystać z usług tylko jednego z nich. Gdy zginą, możemy ich wskrzesić za pomocą specjalnych zwojów. Nasi pomocnicy zdobywają doświadczenie i, awansując niezależnie od głównej postaci, rozwijają dwie cechy - żywotność i siłę. Druga sprawa to Tygiel Przemiany. Za jego pomocą, nawet z wydawałoby się bezużytecznych przedmiotów, możemy wykonać coś naprawdę przydatnego. Na przykład - łowczyni Elena znajduję umagicznioną szablę, której i tak nie używałaby, więc wraz z ulubioną bronią strzelecką wkłada ją do Tygla Przemiany, gdzie przedmioty przemieniają się w jeden, ale za to ulepszony łuk! Jedyną wadą tej możliwości jest cena tej operacji i to, że otrzymany przedmiot traci na wytrzymałości.

Jak już pisałem, siedziba Bractwa to także miejsce, z którego udajemy się na misję. W jej środku znajduje się portal przenoszący nas w miejsce, gdzie mamy zadanie do wykonania. Co ważne, w każdej chwili możemy przenieść się z misji do Bractwa, a także powrócić dokładnie w to samo miejsce.

Jeśli Rebelmind popracuje jeszcze nad animacją postaci i dźwiękami (w demie jest ich niewiele i nie prezentują zbyt wysokiego poziomu), zaaplikuje do gry porządne intro, to Frater może odnieść sukces. Na pewno nie będzie grą wybitną, ale w Polsce zdobędzie sobie na pewno szerokie grono fanów.

REKLAMA

Wydaniem gry na świecie zajęła się Akella, a w naszym kraju Bauer, znany przede wszystkim z czasopism. Można się więc spodziewać, że Frater, podobnie jak Space Hack, trafi na cover CD-Action i będzie do nabycia za niecałe 15zł. Kiedy? Póki co nie wiadomo, ale jestem pewien, że warto jeszcze trochę poczekać.

Michał "Conqueror" Ulenberg

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA